Dzien by samemu to ułożyć
Bądź przy mnie i daj mi pozyc
Chcesz się zbliżyć w ciszy
Patrz jak slodko wisi
Gdy na zewnatrz ciemność
Możesz zostac ze mna
Burza mija a ja nie mam w dloni piorunow
Czas wywiązać się z umow
Chocby nie wiem co i jakie zlo
Wybacz ze nic nie mowie bo
Chwile musze odpocząć
Nie wnikam kto po co
Gdy najcenniejsze chce niszczyc
Nie dam im plakac wśród zgliszczy
Nie będą na ruinach krzyczec ze sa zajebisci
Dzien by moc to poukładać
Możesz usiąść obok pogadac
Możesz mowic caly czas bo wszystko jest tam gdzie trzeba
A to zbędne musialem pogrzebac
Zniczy nie warto zapalac
Porozmawiajmy o balach
O jutrze i tym co potem
Nie patrz jak pan mami holote
Kolejny z sierpem i mlotem
Oni mijaja najważniejsze zostaje
Gdy w przeszłość odchodza panstwa i kraje
Skoncz ze mna ta wyprawe na krawędź
Nie musi być jak się marzylo starczy prawie
A jutro może zechcemy więcej