Aleksandra Aleksandra
1410
BLOG

O wolności słowa (w kontekście "debila")

Aleksandra Aleksandra Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

Kilka dni temu pojawiła się informacja o skierowaniu aktu oskarżenia wobec pisarza Jakuba Żulczyka, który nazwał Andrzeja Dudę debilem, po tym jak pogratulował on Joe Bidenowi dobrej kampanii, ale dał do zrozumienia, że z gratulacjami wyboru na Prezydenta Stanów Zjednoczonych wstrzymuje się do czasu formalnego zatwierdzenia decyzji przez Kolegium Elektorów (https://www.salon24.pl/newsroom/1121524,ziobro-broni-prokuratorow-ktorzy-scigaja-zulczyka-za-obraze-prezydenta-dudy

https://www.salon24.pl/newsroom/1121301,jakub-zulczyk-nazwal-andrzeja-dude-debilem-terlecki-mowi-o-potrzebie-zadoscuczynienia).

Znów Polska podzieliła się wzdłuż linii partyjnych, wyraźnie pokazując, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Osoby, które oburzały się na postępowanie przeciwko autorowi strony internetowej "Anty-Komor" teraz milczą lub nawet popierają działania przeciw Żulczykowi (https://wiadomosci.wp.pl/wiezienie-dla-zulczyka-za-zniewazenie-prezydenta-pis-wycofuje-sie-z-waznej-obietnicy-6621252334668672a), zaś osoby, które oburzają się na obecne postępowanie milczały, gdy do domu twórcy strony "Antykomor" wtargnęło ABW, zabezpieczyło komputery tak jakby chodziło o jakiegoś terrorystę czy członka mafii. Ostatecznie "Antykomora" skazano na rok i 3 miesiące ograniczenia wolności, niby nie tak dużo, ale chodzi o pewną zasadę.

Obie strony starają się jakoś racjonalizować swoje stanowisko. Poseł Porozumienia i klubu PiS Kamil Bortniczuk przyznał:


Kiedyś miałem inne zdanie na ten temat, ale rozwinęły się narzędzia służące do tego, żeby ludzi szaklować, oskarżać, obrażać, grozić.Taki przepis powinien w polskich przepisach pozostać, pytanie, jak powinien być stosowany w praktyce. Ale to pytanie do organów ścigania i sądu, który rozstrzygnie, czy ta sprawa zasługuje na to, żeby karać autora takich słów czy nie.

Tłumaczenie to jest mało przekonujące, ponieważ już w czasach poprzedniego prezydenta narzędzi do obrażania było całkiem sporo. Może istotnie media społecznościowe stały się bardziej popularne, ale jest to różnica ilościowa, nie jakościowa.

Z kolei obrońcy Żulczyka nawet nie próbują odnosić się do Antykomora. Niepokojące jest to, co nigdy nie zostało wypowiedziane explicite, ale daje się wyczuć z tonu wypowiedzi: są równi i równiejsi. Jakub Żulczyk jest znanym pisarzem, a twórca Antykomora anonimowym internautą.

Nigdy nie myślałam, że będę publicznie chwalić jakiegokolwiek przedstawiciela Lewicy, ale przyznać muszę, że ich inicjatywa ustawodawcza dotycząca zniesienia § 2. Art. 135 (Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3). Szef partii "Razem" Adrian Zandberg wykazał się konsekwencją potępiając zarówno ściganie twórcy "Antykomora", jak i Jakuba Żulczyka.

Żeby była sprawa jasna: nie popieram znieważania kogokolwiek, więc również prezydenta, niezależnie kto nim jest. Nie popieram też używania wyzwisk zamiast (czy nawet obok) argumentów merytorycznych w dyskusji. Zgadzam się z tym, że głowie państwa należy się szacunek niezależnie od tego z jakiej jest opcji politycznej. Nie uważam jednak by środki karne były właściwym sposobem zapewniania tego szacunku. Osoba ukarana za zniewagę nie zmieni swego nastawienia do znieważanej osoby czy urzędu. Oczywiście, ktoś powie, że mała jest szansa by "zawodowy" złodziej zmienił swe przekonania, iż kradzież jest dobrym sposobem zdobywania pieniędzy, a jednak karzemy go za to. To prawda, ale złodziej doprowadza do wymiernej szkody, natomiast osoba znieważająca daje jedynie wyraz swoim frustracjom. Prezydent Komorowski nie doznał żadnej szkody w wyniku założenia prześmiewczej strony mu dedykowanej, a Prezydent Duda nie obniżył swojego IQ przez to, że ktoś nazwał go debilem (przypominam, kiedyś termin ten oznaczał osobę upośledzoną umysłowo w stopniu lekkim, imbecyl to była osoba upośledzona w stopniu średnim, a idiota - w stopniu ciężkim,  stopniowanie to zanika w przypadku używania tych terminów jako obelg, a nawet "idiota" brzmi nieco mniej obraźliwie).

Pozostaje też kwestia praktyczna: co jest obelgą, a co dopuszczalną w ramach wolności słowa krytyką? Dopuszczalna krytyka to również krytyka niesprawiedliwa. Oczywiście, jeśli w krytyce tej zawarte jest pomówienie, sprawca powinien ponieść konsekwencje. Tu nawet ewentualnie zgodziłabym się, że w przypadku prezydenta postępowanie mogłoby odbywać się z urzędu. Ale pomówienie to sugerowanie konkretnego czynu czy właściwości, które nie miały miejsca, a przynajmniej pomawiający nie potrafi udowodnić, że miały miejsce. Natomiast ogólna ocena, nawet niesprawiedliwa nie powinna być karana.  Podam przykład: stwierdzenie, że polityk X zdefraudował pieniądze, wymaga dowodów, inaczej stanowi pomówienie. Natomiast stwierdzenie, że X jest niegospodarny jest subiektywną oceną. Może być to ocena niesprawiedliwa, ale mieści się w granicach krytyki. Ale jak przeprowadzić granicę pomiędzy obelgą a krytyką? Nazwanie debilem ma być znieważeniem, ale nazwanie głupim? Kiedyś, za rządów SLD, szef tej partii Leszek Miller nazwał Zbigniewa Ziobro (wtedy w opozycji) zerem i nie poniósł konsekwencji, bo uznano to za ocenę kwalifikacji (nie wnikano, bo nie było takiego obowiązku, czy ocena ta była trafna czy nie).  Wydaje się, że wszystko miałoby zależeć od osobistych sympatii czy antypatii sędziego.

W innych krajach uznawanych za demokratyczne bądź nie ma przepisu o znieważeniu głowy państwa (USA, Wielka Brytania), bądź istniejący przepis pozostaje martwy (https://wiadomosci.wp.pl/obraza-glowy-panstwa-jak-to-wyglada-na-swiecie-6043596204802689g/1).

Sam zainteresowany - Prezydent Andrzej Duda - na razie milczy na temat aktu oskarżenia. Gdy jeszcze nie był prezydentem wypowiadał się w takim duchu, że zniewaga prezydenta nie powinna być karana. Tymczasem mógłby wiele zyskać gdyby poparł inicjatywę poselską, lub sam złożył projekt ustawy o wykreśleniu paragrafu o znieważeniu prezydenta. Pozostałby paragraf o znieważeniu innych urzędników państwowych, ale tam zagrożenie jest niższe do roku więzienia. Paragraf ten, jeśli ma być zachowany, powinien zostać ograniczony do sytuacji, w której ktoś zwyzywa funkcjonariusza czy urzędnika twarzą w twarz (np. zbluzga policjanta, gdy ten będzie go legitymował).

Na koniec apele:

Do Pana Prezydenta:

Panie Prezydencie, zwracam się z prośbą by przyczynił się Pan do zlikwidowania paragrafu 2 art. 135.

Do Pań Posłanek i Panów Posłów Opozycji:

Szanowne Panie Posłanki i Szanowni Panowie Posłowie, popieram Państwa wysiłki na rzecz usunięcia z kk paragrafu 2 art. 135 i mam nadzieję, że w sytuacji gdyby w tej kadencji nie udało się tego zrobić,  a w następnej to Państwo będą u władzy - nie zmienią Państwo zdania i zmiana w kk dojdzie do skutku. Mam też nadzieję, że będą Państwo konsekwentni i zrezygnują ze swoich planów karania za "mowę nienawiści". 

------------

Planuję przed Świętami jeszcze jeden wpis, ale gdyby tak się stało, że nie uda mi się go przygotować, lub też Państwo nie będą gościć w Salonie w okresie Wielkiego Tygodnia - już teraz składam najserdeczniejsze życzenia zdrowych, pogodnych i - na przekór wszystkiemu - wesołych Świąt Wielkiej Nocy.


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka