Aleksandra Aleksandra
343
BLOG

Jeszcze o exposé DonaldaTuska i skandalu, który odciągnął od niego uwagę

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 27
Zaczynałam pisać ten tekst, gdy przemówienie jeszcze trwało, a później wszystko przytłumił Grzegorz Braun z gaśnicą. Czas nie pozwolił mi na wysłanie tekstu od razu, ale to może i dobrze, bo może analiza będzie bardziej wnikliwa.

Skandal (czyli zgaszenie świec chanukowych przez posła Grzegorza Brauna) omówię na końcu, tak by zachować chronologię.

Donald Tusk jest sprawnym mówcą, potrafi utrzymać uwagę słuchacza, potrafi z wdziękiem skomentować nawet własną wpadkę, jak w przypadku pominięcia ministra  nauki i szkolnictwa wyższego Dariusza Wieczorka.  Tusk stwierdził, że z powodu jego wpadki postać ministra będzie lepiej zapamiętana.

Przemówienie zaczęło się od zapowiedzi, że będzie krótkie, bo z jego poprzedniego exposé zapamiętano jedynie to, że trwało trzy godziny (to aktualne nie było wiele krótsze, ale to inna sprawa). Po tym utrzymanym w lekkim tonie wstępie Donald Tusk uderzył w poważne tony, wykorzystując tragedie, takie jak samospalenie Piotra Szczęsnego, czy zabójstwo Pawła Adamowicza. Obu tragediom miał być winien PiS. O tragediach, które wydarzyły się za rządów PO-PSL, a których związek z rządami PO i ich propagandą musiałby być uznany gdyby uznać tragedie Szczęsnego i Adamowicza za  choć w części zawinione przez PiS. Ale tu nie chodziło o fakty, lecz o rozpalane emocji. By takie emocje podtrzymać kontynuował przedstawianie rządów PiS, jako czegoś najgorszego, co mogło spotkać Polskę. Przy takim ustawieniu sprawy zrozumiałe jest, że mowa o kulturze, pojednaniu nie będzie dotyczyć PiS i nawet w trakcie tego przemówienia Tusk i Hołownia dali temu dowód. Gdy posłowie PiS przypomnieli o ośmiu gwiazdkach, zarówno marszałek Hołownia, jak i premier Tusk nie odnieśli się merytorycznie do sprawy, tylko zaczęli żartować. Trudno więc przypuszczać, że wraz ze zdobyciem władzy skończy się obrażanie ludzi o innych poglądach. Koalicja, co podkreślał Tusk, to grupa ludzi o różnych poglądach. Co ich więc łączy? Tego wyraźnie Tusk nie powiedział, ale z reszty exposé oraz wystąpień przedstawicieli klubów poselskich wynika, że są to nienawiść do PiS i chęć utrzymania się przy władzy. Dlatego jest wysoce prawdopodobne, że koalicja przetrwa do końca kadencji

Donald Tusk starał się unikać jednoznacznych deklaracji w sprawie legalizacji aborcji. Użył jednak określenia "prawa kobiet", co w konkretnej sytuacji Polski oznacza prawo do aborcji i to najlepiej na życzenie. W tej kwestii koalicja się nie całkiem dogadała, więc zapowiedział, że na razie będą działania w zakresie służby zdrowia i prokuratury. Zrozumiałam więc, że dopóki nie uda się unieważnić decyzji Trybunału Konstytucyjnego lub doprowadzić do wyboru "swojego" prezydenta, prokuratura ma po prostu ignorować zgłoszenia o przypadkach nielegalnej aborcji.

Były też kwestie mniej kontrowersyjne, czy w ogóle (moim zdaniem) niekontrowersyjne, np. o konieczności wspierania walczącej Ukrainy przy jednoczesnej dbałości o interesy gospodarcze Polski czy o konieczności ochrony polskich granic, ale bez łamania praw człowieka. Niektórzy posłowie zarzucali ogólnikowość tych stwierdzeń, jednakże exposé było i tak długie, więc trudno wgłębiać się w każdy szczegół.

Podobały mi się deklaracje o bardziej przyjaznym podejściu do przedsiębiorców i decentralizacji, bo to co faktycznie można uczciwie zarzucić PiS to etatyzm i dążenie do kontrolowania wszystkiego co się dzieje w kraju. Z jednej strony pozwalało to na skuteczne blokowanie ewidentnie złych decyzji, z drugiej ułatwiało "kolesiostwo" i dyskryminację samorządów i organizacji nie działających "po linii" rządu. Czy tym razem będzie inaczej i strumień pieniędzy podatników będzie płynął równo do organizacji lewicowych, jak i prawicowych oraz samorządów zdominowanych przez ludzi związanych z obecną władzą, jak i z PiS? Wydaje mi się to mało prawdopodobne, ale pozwolę sobie podsunąć mój własny pomysł na rozdział funduszy pomiędzy organizacje samorządowe.

Donald Tusko odmieniał słowa "Polska" oraz "Polki i Polacy" przez wszystkie przypadki. Oczywiście stwierdził, że to Polacy wybrali. Gdy PiS wygrał wybory poprzednie i te sprzed ośmiu lat podkreślano, że przecież tak naprawdę głosowało zaledwie 30% Polaków, więc nawet nie większość. Teraz jednak, gdy PiS znalazł się na pierwszym miejscu pod względem oddanej liczby głosów, a na partie obecnej koalicji też nie głosowała większość Polaków (wprawdzie trochę ponad połowa głosujących, ale gdyby policzyć wszystkich uprawnionych do głosowania, to mimo rekordowej frekwencji nie stanowi to połowy). No cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 

Niejednoznaczna deklaracja padła w sprawie Centralnego Portu Komunikacyjnego. Obecna koalicja często wyśmiewała duże projekty inwestycyjne. Znana jest wypowiedź Rafała Trzaskowskiego o lotnisku w Berlinie. Wprawdzie Trzaskowski i jego zwolennicy tłumaczyli, że nie chodziło o to, że nie ma znaczenia czy port jest w Warszawie czy w Berlinie, bo to to przecież Zjednoczona Europa, ale że istnieje obawa, iż CPK nie będzie cieszyć się zbytnią frekwencją, gdyż w stosunkowo niewielkiej odległości jest inne lotnisko międzykontynentalne. Teraz padła deklaracja, że CPK będzie służyć "Polkom i Polakom". Czyżby w planie PiS nie było by CPK miało służyć Polkom i Polakom?

Jednak to nie exposé Tuska było tematem dnia. Stał się nim bulwersujący incydent w wykonaniu posła Grzegorza Brauna, który zakłócił ceremonię zapalania świec chanukowych, gasząc je przy pomocy gaśnicy. Pierwsze myśli: co panu posłowi odbiło? Po co mu to było? Do tej pory Grzegorz Braun był może kontrowersyjny, szczególnie drażniące były jego prorosyjskie poglądy, ale niektóre jego spostrzeżenia warte były uwagi. Cenię też dorobek Grzegorza Brauna jako reżysera, np. filmu o Jaruzelskim, w którym odsłonił cały przebieg kariery późniejszego autora stanu wojennego, tym samym pokazując, że generał nie był będącym w rozterce patriotą, lecz konsekwentnie robił karierę w PZPR, stając się typowym aparatczykiem. Tymczasem wyczyn Brauna z 12 grudnia 2023 r. był raczej godny nastolatki i to niezbyt rozgarniętego niż posła na Sejm z dość już długim stażem. 

Postępowanie posła Brauna komentowało wiele osób. Początkowo chciałam napisać wyłącznie własny komentarz, ale, ponieważ upłynęło już trochę czasu postanowiłam odnieść się do reakcji innych. Szczególnie zwracam uwagę na komentarz jednego z liderów Konfederacji Sławomira Metzena: https://www.youtube.com/watch?v=sJbo-CzQSG4&ab_channel=S%C5%82awomirMentzen (od 9 minuty). 

Mentzen (podobnie jak pozostali członkowie Konfederacji jednoznacznie potępił wybryk Brauna. Zwrócił uwagę, że czyn ten zaszkodził Konfederacji, pomógł też Izraelowi, gdyż odwrócił uwagę od działań zbrojnych tego państwa. Zdaniem posła Mentzena uroczystości chanukowe w Sejmie nie powinny się odbywać. Moim zdaniem powinny, skoro odbywają się uroczystości chrześcijańskie, choć istotnie pewnym paradoksem jest, że te same osoby, które w imię świeckości państwa (choć słowa tego nie ma w konstytucji) chcą usuwać z Sejmu symbole chrześcijańskie, przeciwni są udziałowi polityków w aktach religijnych, chcą usuwać zapis o obrażaniu uczuć religijnych, nagle chcą najsurowszych konsekwencji wobec posła Brauna.

Klub Lewicy postawił wniosek by nie tylko ukarać Brauna (co szybko zrobiono), ale też usunąć Krzysztofa Bosaka z prezydium Sejmu za dopuszczenie posła Brauna do wypowiedzi. Marszałek Hołownia z kolei uzależnił poparcie wniosku od tego czy Klub Konfederacji usunie Brauna ze swego grona (na razie tylko jest zawieszony bezterminowo), a Krzysztof Bosak weźmie udział w zapaleniu świec. Jeśli tego nie zrobią Hołownia i jego klub poprą wniosek Lewicy. W ten sposób Hołownia zmusił niejako Konfederację do pozostawienia Brauna, a Bosaka do nieuczestniczenia w ceremonii, bo inaczej oznaczałoby to uleganie szantażowi.

Swoją drogą wyobrażacie sobie sytuację i komentarze ze strony ówczesnej "totalnej opozycji" gdyby to Joanna Scheuring-Wielgus za zakłócenie mszy ukarana została finansowo, a wicemarszałek z ramienia jej klubu zmuszony został np. do udziału w sejmowej modlitwie wynagradzającej? Ktoś powie (i faktycznie mówi), że są różnice: czyn Wielgus polegał jedynie na rozłożeniu transparentu, i do tego w ciszy, zaś czyn Brauna był zdecydowanie bardziej agresywny, w dodatku łączył się z nieuzasadnionym użyciem gaśnicy. Tak, to prawda, prawdą jest też, że zasadniczą różnicę stanowi fakt, iż akcja Scheuring-Wielgus miała miejsce poza Sejmem, ale co do zasady cel obu akcji był ten sam - zakłócenie uroczystości. Sejm co prawda pozbawił posłankę immunitetu, ale poza tym żadnych akcji nie podjął. Sprawę skierowano do sądu, który umorzył postępowanie. Decyzja trudna do zrozumienia, ale kluczowym słowem było tu wymienione w kodeksie karnym słowo "złośliwie". Zostawia ono pole do interpretacji. Dla jednych to każde świadome działanie, mające na celu zakłócenie nabożeństwa (w odróżnieniu od np. płaczu niemowlęcia), dla innych działanie, którego intencją jest zakłócenie uroczystości dla samego zakłócenia. Sąd jak się wydaje podzielił tę drugą opinię i podzielają ją niektórzy publicyści. Cel posłanki miał być szlachetny, bo "broniła praw kobiet", a cel posła nikczemny, bo kierował nim antysemityzm. Nie zgadzam się co do pierwszej opinii, przychylam się do drugiej, ale ani moja ani innych opinia nie ma tu znaczenia. Braun tłumaczył się, że przeciwstawiał się "satanistycznemu kultowi" - tłumaczenie absurdalne, ale już tłumaczenie innych, że państwo Izrael stosuje terror wobec ludności palestyńskiej nie jest takie bezsensowne. Nie wnikając w meritum dotyczącego konfliktu izraelsko-palestyńskiego oraz polityki Izraela, chciałam jedynie uzmysłowić, że nie ma takiej akcji, dla której ktoś nie próbowałby znajdywać uzasadnienie.

Zadaniem bezstronnego światopoglądowo państwa nie jest ocena czy przeszkadzanie w uroczystości religijnej prowadzonej przez każdy zarejestrowany związek wyznaniowy jest podyktowane właściwym celem (więc niezłośliwe) czy też celem niewłaściwym (więc złośliwe). Każde intencjonalne przeszkadzanie w uroczystości religijnej, z wyłączeniem sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia (np. wołanie o pomoc, gdy ktoś zemdlał) powinno być uznane za złośliwe.

Poseł Braun powinien zostać ukarany proporcjonalnie do swego przewinienia. Nie powinien być karany za wygłaszane poglądy, ale za to co zrobił. Bez uzasadnienia użył gaśnicy i zakłócił uroczystość religijną i obraził uczucia religijne (sprawa naruszenia nietykalności cielesnej jednej z osób nie jest jasna, jeśli miała miejsce to też za to). Powinien być ukarany podobnie, jak osoby zakłócające uroczystości chrześcijańskie i profanujące pomniki upamiętniające postacie związane z religią katolicką. W przestrzeni publicznej nie powinno być miejsca na tego typu incydenty. Dlatego zasadna była propozycja by w uchwalanej rezolucji potępiającej czyn Brauna wyrazić też potępienie dla innych aktów wandalizmu. W Polsce nie doszło wprawdzie do sytuacji takiej jak np. w Kanadzie, gdzie kilkadziesiąt kościołów spalono (też szukano usprawiedliwienia dla tych działań, ale to osobny temat, kiedyś może do niego nawiążę, nie było wtedy masowego oburzenia światowej opinii publicznej, ani nawet noty ze strony Watykanu). Czy mamy jednak czekać aż do takich aktów dojdzie?

Na koniec (pewnie to już ostatni mój wpis przed Bożym Narodzeniem) - wszystkim życzę zdrowych, pogodnych Świąt, bez awantur, bez nienawiści dla ludzi o innych poglądach.



Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka