oposy ostronosy oposy ostronosy
271
BLOG

Sokrates, Niemcy Sudeccy i pieniadze na tłumaczenie źródeł

oposy ostronosy oposy ostronosy Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Skoro wiemy już ponad wszelką wątpliwość, że trzeba tłumaczyć i wydawać zgodnie z regułami sztuki źródła do historii Polski w językach konferencyjnych, może czas wreszcie poruszyć tak trapiący czytleników problem ich finansowania.

Co ma on wspólnego z niemcami sudeckimi i Sokratesem? Zadajmy najpierw bardziej fundamentalne pytanie: co mają niemcy sudeccy i Sokrates wspólnego ze sobą?

Wiedzą to wydawcy tomu "UKŁAD MONACHIJSKI JAKO PRZYKŁAD PRAWNOMIĘDZYNARODOWEJ KAPITULACJI WOBEC AGRESJI". Zanim rozwiniemy zapalimy im należną świeczkę, dajmy diabłu - wcale nie taki zresztą mały - ogórek.

Oto ten ogórek. Dobrze, że ten tom - dotyczący pewnego aspektu historii dyplomacji w XX wieku - można przeczytać. Żal duszę ściska, że rynek dotyczący tego zagadnienia nadal zalany jest bagnem pozycji o ciężko komuszym rodowodzie, których nie daje się przejść zachowując życie bez pomocy Golluma. Żal - powtarzam - ściska, bo to ciekawe zagadnienia, więc naprawdę dobrze, że ktoś próbuje. Próbuje z sukcesem we własnej kategorii, bo pozycja ta, per saldo, jest zresztą wartościowa. Nie mówię: zgodna w pełni z faktami, ani nic z tych rzeczy, bo tego ocenić na razie nie mogę - jestem w pozycji dowiadywacza się, a nie twierdzacza. Ale porusza istotny temat, inspiruje do pogłębiania, a w tym zakresie w jakim mogłem ją zweryfikować wygląda na rzetelną - choć... o tym za moment. No i stosunkowo mało w niej słusznej niezgody szerokich mas ludowych na burżuazyjną politykę reakcyjnych warstw zachodnich. I to jest połowa motywacji do napisania tej notki - pokazanie, że w ogóle coś takiego wyszło i można przeczytać.

Nie zmienia to jednak faktu, że publikację wieńczy tekst, któremu zapalimy świeczkę, i zostanie on tu przywołany jako częściowa odpowiedź na pytanie o możliwe źródła finansowania naszych tłumaczeń, ale też jako pytanie o stan zdrowia polskiej nauki. Te odpowiedzi, to druga połowa motywacji.

 

Tekst o którym mowa, pt. "Co może agresja" ma bodajże 5 stron. I powiedzmy o nim dwie symptomatyczne rzeczy.

1. Tekst jest zbędny. Nie wnosi do omawianego zagadnienia kompletnie nic. Jest jak kaczka - kamyczek puszczony po powierzchni filozoficznej refleksji nad agresją, który muska powierzchnię tematu tylko po to aby czym prędzej się od niej odbić. 5 stron przelotu przez linię rozwojową filozoficznej refleksji nad agresją - od presokratyków (he, he - o których za moment) do Tishnera i Gowina. Nie chodzi nawet tylko o to, jaki jest poziom tekstu (o tym niżej), ale o to, że naprawdę, naprawdę, cokolwiek na ten temat powiedzą miłośnicy tzw. badań interdyscyplinarnych, przekrojowa bajka o filozofii agresji nic a nic nie wnosi do szczegółowych badań nad układem monachijskim, któremu poświęcony jest ten tom - nawet jeśli sama w sobie zasługiwała na nagrodę pulitzera lub stuhrmbahnfuhrera. I to jest odpowiedź na pytanie o związek Zaolzia z Sokratesem. I pierwsza część odpowiedzi na pytanie o stan nauki polskiej.

2. Tekst posiada rażące błędy. Ale naprawdę: RAŻĄCE. Jeśli czyta to Eska, to proszę aby opuściła ten fragment, bo jej reakcja na byki Cenckiewicza wskazuje, że może nie dźwignąć psychicznie rozmiaru bredni jaką tu znajdzie.

Już na samym wstępie bowiem stoicy są jednoznacznie i bez wątpienia intencjonalnie zaliczeni do filozofów przedsokratycznych. Co więcej z chronologii tej są wyciągane wnioski. U presokratyków - w tym u stoików - mamy mieć splot świata przyrody i moralności (jeśli chodzi o kwestię agresji) i dopiero potem miał przyjść Sokrates i świat ludzki od zwierzęcego miał się wraz z tym oddzielić. To kto był przed kim to są rzeczy oczywiście kompletnie nieważne. Z tym drobnym wyjątkiem, że są ważne jeśli ktoś się zajmuje filozofią - tak jak autor tekstu. Jak zaś tego rodzaju byki rzutują na tekst, jest chyba jasne - bo to naprawdę nie całki, to 2+2 i to nie jest lapsus, tylko istotny element argumentacji.

Ten jeden klops nie wyczerpuje całości. Bo mamy tam jeszcze o bogach greckich, którzy "walczyli ze złem". Mamy też przywołanie zupełnie bez zrozumienia "Państwa" 544D. Ale naprawdę, ci stoicy presokratycy robią nam całą robotę. 

Jak to rzutuje na recenzentów ("Redakcja naukowa: Stefan Marek Grochalski, Michał Lis"), którzy to puścili, nie widzieli (to naprawdę 2+2), nie sprawdzili, lub nie potrafili sprawdzić i mimo to nie odesłali komuś do sprawdzenia - proszę sobie dośpiewać.

Jak to rzutuje na wiarygodność całego tomu (mamy rozumieć, że na każdej stronie można się spodziewać podobnej kompetencji?) - to nieco inna sprawa, bo tekst jednak odstaje wyraźnie od pozostałych, i nie wydaje się aby należało wylewać rękę z nocnikiem. Z kolei pewne rozeznanie w organizacji konferencji naukowych oraz w wydawaniu tomów pokonferencyjnych podsuwa wyjaśnienia, skąd on się w tym tomie wziął - mimo, że punkty 1 i 2 powinny stanąć publikacji artykułu na przeszkodzie. A fakt, że nie stanęły, to kolejna część odpowiedzi na pytanie o stan zdrowia polskiej nauki. Fakt, który należy brać systemowo: nie powstają dzieła zastępcze dla Batowskiego i innych, a inwestuje się w publikację prac zaliczeniowych na 3=.

 

Zanim dojdę do kwestii finansowania, zatrzymam się jeszcze na moment. Baty tego rodzaju nad autorami, zasłużone, służą ogarnięciu się. Zdradzę sekret, który możecie przekazać autorowi artykułu, jeśli przypadkiem go znacie. Największym wrogiem każdego kto chce się rozwijać, są pochlebcy. To właśnie ci, którzy namawiają do publikowania, gdy się ma samemu poczucie, że się jeszcze nie jest gotów. To ci co zachęcają, ale nie pomagają. To ci, co mówią, że koniecznie warto. To ci, co wsadzają na minę, z którą potem biedni ludzie muszą żyć, bojąc się że ktoś wywlecze ich juwenalia na światło dzienne. I dlatego czasem powinno się dostać ciężko po dupie, żeby to zrozumieć. Po to, żeby zakasać rękawy, a nie: żeby odpuścić.

I żeby zrozumieć, że jak w filmach, ten kto mówi: No time to explain, jump into the taxi! - zazwyczaj pakuje nas w kłopoty.

No więc co z tym finansowaniem?

Otóż najważniejsze jest to aby, [tu rękopis się urywa]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura