Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż
67
BLOG

Buda Ruska cz. 3

Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż Polityka Obserwuj notkę 3

Kiedy już Wąsaty ocknął się nieco z sołtysiej ekstazy spowodowanej przedawkowaniem salcesonu, smalcu i cebuli, zorientował się, że jedzie samochodem, za kierownicą którego siedzi Janusz SpecPacynka.

- Co się dzieje? Dokąd jedziemy? – zapytał z trwogą w głosie Miłośnik Martwych Saren.

- Mówiłem Ci już. Don się wkurzył i spuścił psy gończe. – odpowiedział spokojnie Januszek, spoglądając na Sołtysa poprzez okulary w czarnych oprawkach, które od niedawna nosił. – Julia PijTeraz zaraz będzie w Lichejniu, musieliśmy jak najszybciej wiać.

- Ale jak to, przecież Don sam mnie wyznaczył do ubiegania się o żyrandol. To dlaczego teraz aż tak się złości.

- Bo fatalnie wypadasz w mediach durniu! – odpowiedział już mniej spokojnie SpecPacynka zirytowany tępotą swojego rozmówcy. – Zaliczasz wpadkę za wpadką, żresz te swoje śmierdzące kanapki, a przecież wiesz, że…

- Oj kochany! – przerwał Januszowi w pół zdania Wąsaty. – Od moich kanapek to ci wara! Moja żona – Kruszynka Nadzwyczajna – mi je robi, więc to jest hołd oddawany jej! Była już kilka razy na operacji odsysania tłuszczu i zrobiliśmy z niego spore zapasy smalcu. Co ty chcesz, żeby się zmarnowało!?

Mimo, że Janusz SpecPacynka nie słynął ze zbyt wysokiego poczucia smaku, spojrzał na Sołtysa z dodatkową dozą obrzydzenia, po czym zatrzymał samochód na poboczu, wysiadł i puścił porządnego pawia tuż przy drodze.

„O co mu może chodzić?” – zastanawiał się Wąsaty Sołtys, drapiąc się po głowie. „Pewnie się źle poczuł biedaczek. Dam mu Avio Marin”.

Tymczasem Julia PijTeraz faktycznie deptała uciekinierom po piętach. Była już w Lichejniu. Zobaczyła dziesiątki odurzonych smalcem sołtysów, leżących na sobie, lecz ku swojemu niezadowoleniu nie było wśród nich Miłośnika Martwych Saren.

Sacreble!” – zaklęła z francuska w myślach „Szeryfka” PijTeraz. Już miała wracać do samochodu, kiedy na drodze do niego ujrzała intensywnie cuchnący sklep rybny.

„Dorsze! Czuję je!” – pomyślała podniecona. W istocie nie wiadomo dlaczego, ale te właśnie ryby wzbudzały w Julii jakieś niezwykle ekscytujące fale gorąca. Gdy czuła zapach dorsza jej serce zaczynało bić szybciej, a na jej piersiach i udach pojawiał się dreszcz i pot…

„Ach położyłabym się wśród tych cudownych rybek. Czego ja bym z nimi nie zrobiła!” – fantazjowała dalej PijTeraz. Już miała wejść do sklepu, kiedy to przypomniały jej się słowa Dona Mściwego:

„Tylko nie waż mi się wchodzić do sklepów rybnych!”.

opanowała zatem swoje żądze i podwijając kieckę wsiadła do jednej z limuzyn Plaży Sondaży.

- Z tego co go znam, to pojechał na wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja! – powiedziała sama do siebie Julia, po czym ruszyła z kopyta.

Jestem pisarką, poetką, myślicielką... wolnym człowiekiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka