PSL jest notoryczną od lat narzeczoną nie dlatego, że skupia w swych szeregach strażaków, ludowców, rolników, chłopów, małorolnych czy farmerów. PSL, ta perła w koronie polskiej demokracji, skupia beneficjentów KRUS. Ot, cała tajemnica, ot – alfa i omega Stronnictwa.
Kasa jest realna i Pawlak doskonale wie, że KRUS to źrenica i karta swobód politycznych PSL. Że wystarczy przy pierwszych rozmowach koalicyjnych powiedzieć: „wszystko, ale nie KRUS” i rzecz pięknie się rozwija w klimacie bursztynowego świerzopa i pały dzięcieliny przez kolejne lata.
By się rozwijało, sorry. Gdyby nie tąpnięcie związane z taśmami Serafina.
Teraz jest tak, że Kalemba (2 lata do emerytury) będzie udawał sprzątanie rozmaitych elewarrów (polecam pełen luzu komunikat), a tzw. opinia publiczna zostanie sfokusowana w klimacie przekrętów ludowców.
I choć wspomniana opinia publiczna jest tak samo biedna (czytaj: pogrążona w kredytach) jak i krusowcy, to przecież przypierdzielić wieśniakom to będzie w tej optyce i satysfakcjonująco i sprawiedliwie i godnie i na dodatek znowuśmy górą; my młodzi, wykształceni…, słuszną linię ma nasza władza.
Co Pawlak ma do wyboru? Albo stracić KRUS czyli wyborców albo zerwać już teraz koalicję. Zerwie: pójdzie na rękę swoim własnym wyborcom. Nie zerwie – pójdzie na rękę kolesiom i szwagrom poutykanym w spółkach. Pierwszy ruch miałby polityczną przyszłość, drugi – zapewnia przyszłość szwagrom.