Odpływ morza. Ja z wiadrem jak na grzyby, portki-nogawki do kolan, czapla brodząca, szlam w paluchach nożnych, zbieram mule podczas odpływu, czyli te czarne muszle (bieda ciśnie, kryzysy i w ogóle...), co to je niby można kupić za 10 euro, ale też lepiej nazbierać za friko. Ciemne niebo, zaraz pizgnie, zbieram, na Zatoce widzę: prom sobie śmiga jak codziennie do pierdzielonej Brytanii. Odpływ, normalna rzecz.
Z boku (zafilowałem) tak samo idzie w kursie kolizyjnym po morza dnie - facet. Wiaderko jednak ma takie, pomarańczowe, jakby tu powiedzieć, dziecinne. Ale wiaderko wiaderkiem, on idzie i ten kilometr czy dwa mamy dla siebie.
Piasku i kamieni i zdechłych krabów mamy na tej plaży, w odpływie, naprawdę, uwierzcie teraz: w bród. Żywego ducha tylko on i ja; a on co parę kroków kłuje trójzębem, a ja zwyczajnie: gadam z morzem.
Ja zbieram muszle, a on – dno kłuje. Prawdziwym trójzębem, z dobrym styliskiem, jak ze sklepu ogrodniczego!
Neptun. Doszedł.
- A ty czego ty kłujesz to dno? - zapytałem uprzejmie, choć niegramatycznie.
On portki podciągnął, spojrzał na moje-mule w moim wiadrze, wysmarkał się i mówi, że: robaki zbiera. Mówi to kostropaty z lekka gość, sympatiko co by gadać, gość mamroczący z trójzębem, za parę godzin znowu wszystko to z przypływem zaleje woda, a on, że robaki zbiera...
- A pokaż robaki – mówię.
A on na to, że chwila…: i ciach wbija trójząb w taki maleńki kopczyk między stopami, wbija, wywraca, wyjmuje robaka białego, 15-centymetrowego, larwa jakaś oceaniczna, czy coś.
I się śmieje i wkłada do wiadereczka dziecinnego.
- Ładny, ładny… - chwalę, ale wciąż nie wiem po co mu te robaki.
A on jaśnieje.
Wyjmuje go jeszcze z wiaderka, robak wygląda jak mały tasiemiec (nie wiem jak wygląda duży tasiemiec, ale chcę pochwalić), pokazuje mi go ponownie, robak dynda, wyciągnięta dłoń, uśmiecha się, wkłada do wiaderka, idzie dalej z trójzębem.
Stoję w odpływie z opuszczoną szczęką. Ręką prawą, niemalże w paraliżu, wiadro już dawno mam na piasku, kreślę na sobie Znak.
(Mule, jak nazbierasz z morza, wrzuć do zlewozmywaka, wyszoruj pumeksem-gąbką twardą wszystkie muszle, wrzuć do wrzątku, jak się rozchylą odcedź, pij w tym czasie gin, w osobnym garnku roztop pół kostki masła i do garnka wrzuć 2 kilo koperku i 2 kilo białego wina i 2 kilo czosnku, mieszaj trójzębem. Potem maczaj jedno w drugim - przepis oranje).