Szanowni Państwo, cześć dziewczyny, cześć chłopaki! No, ale sami tak uczciwie powiedzcie: jaki pozytywny sens mieć może organizowanie Szczytu Klimatycznego w Warszawie w dniu 11-go listopada? I zauważcie, że ja nie pytam, czy decyzja zapadła 10 lat temu czy przedwczoraj; jakież to ma znaczenie, skoro gołym okiem widać, że w tym akurat dniu nie obędzie się bez zamieszek, daj Boże – tylko zamieszek.
Macie Państwo, jak i inni - w swojej szacownej masie - parlamentarzyści, przywilej rządów Rzeczpospolitą. Legitymujecie się mandatem demokracji. Pan, panie Prezesie Rady Ministrów, też coś tam ślubował. Wszystkim Państwu zadaję czytelne pytanie: - po co marnotrawić pieniądze, mobilizować policję i inne służby, antagonizować społeczeństwo, jakby nie dość było podzielone?!
Że zacznę od kasy podatnika, choć to chyba ostatnia rzecz, która ma dla Was znaczenie.
Mam uznać, że Rząd nie ma wpływu na termin imprezy, która się odbędzie w Warszawie?
Owszem, uznam, ale niech moim z kolei przywilejem pozostanie postawione Wam, drodzy Państwo, pytanie:
- To kto ma wpływ i z kim gadać?! Ktoś to w ogóle może przesunąć? Gramy u siebie czy nie gramy u siebie?!
Teraz wprost, Panie Premierze Donaldzie Tusk: - Niech Pan zmieni tę datę, odwoła imprezę, albo przeniesie ją do Wrocławia czy Poznania; okaże się Pan politycznym wizjonerem, który uniknął w ostatniej chwili rozlewu krwi. Co zresztą nie uratuje Pańskiego rządu, ale przynajmniej jakieś tam matki nie będą płakać.
Będą inne, ale z pewnością: będzie ich mniej.