Ortodoks Ortodoks
1457
BLOG

Mój związek partnerski wg pani Kim.

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 20

Gdyby nie telewizja i radio to nawet nie dowiedziałbym się, że żyję w „związku partnerskim”, a tak to wiem. No i fajnie. Gdyby nie pani Renata Kim nie dowiedziałbym się, że chcę jakiejś ustawy w związku z tym związkiem. To teraz już wiem i to. I też fajnie. Dlaczego fajnie? Bo to jest ustawa dla mnie korzystna. Tego też bym się zresztą nie dowiedział gdyby nie dzielna pani Kim.
 
A jest po prostu tak, że od wielu, wielu lat żyję sobie i mieszkam z pewną kobietą, którą i tak na co dzień określam per „żona”. Wspólne życie, dziecko… wszystko po prostu. Jak małżeństwo traktują nas znajomi, rodzina i w ogóle chyba wszyscy. No może oprócz instytucji państwowych, którym nic na ten temat nie powiedzieliśmy. Nie powiedzieliśmy też o tym żadnemu „księdzu” i już pewnie nie powiemy, bo wystarczy nam słowo dane sobie nawzajem.
 
SLD-owska ustawa nie dotyczy nas. Nie dotyczy mnie i mojej żony. Wie to każdy kto zechce to wiedzieć. Nieprawdą jest, że nie możemy sobie dokonać podziału majątku, opiekować dzieckiem, odwiedzać się w szpitalach i robić wielu innych rzeczy. Prawdą jest tylko to, że nie możemy się razem rozliczać z podatku dochodowego, co i tak można obejść gdy obie osoby prowadzą działalność gospodarczą.
Mniejsza o ten PIT. Korzyści płynące ze wspólnego opodatkowania są raczej symboliczne, bo i sam PIT ma charakter takiej laleczki voo-doo, w którą łatwo wbijać szpile, podczas gdy prawdziwe podatki czają się gdzie indziej i nie mają nic wspólnego ze związkami międzyludzkimi. Co więcej brak tych korzyści może być łatwo zrównoważony braniem zasiłków „na samotną matkę”, co też jest tematem samym w sobie.
To jest zresztą kolejny przejaw bohaterskiej walki lewicy z problemami, które sama stworzyła. Najpierw wygenerowała patologiczny system podatkowy, a potem walczy z lukami w nim. Ale zostawmy podatki.
 
Podsumowując, w gruncie rzeczy jak ktoś chce ominąć kwestie notarialne, pisanie testamentów i inne uciążliwości to faktycznie wystarczy, że weźmie ślub cywilny. Państwo mu to zapewnia i sprawa z głowy. Jak ktoś ślubu brać nie chce to chyba oznacza, że nie interesują go profity z tego płynące?Ja nie wiem, ale może wszechwiedząca pani Kim wie. Trzeba by ją zapytać.
 
Pani Kim mogłaby doznać pewnego dysonansu poznawczego gdyby to przeczytała, bo jak każdy dobrze wyszkolony lewicowiec nie dostrzega milionów jednostek, które mają z żonami/mężami jakiś tam pogląd na swoje życie, dostrzega za to „potężną grupę społeczną” posiadającą „grupowe interesy”. Po prostu posiadającą odrębną, grupową podmiotowość. Dla lewicowca jest to zupełnie jasne i oczywiste, a mi nie chce przejść przez klawiaturę bez cudzysłowu. Pomijając kwestie poglądów pani Kim należy jednak stwierdzić, że SLD przedstawia ustawę nie zmieniającą literalnie niczego (poza skromnym udziałem wspólnego PIT).
 
O co zatem chodzi, tak naprawdę, w propozycji lewicy? Czyżby działało tutaj to samo lobby, które pozbawiło posła Węgrzyna miejsca na listach Platformy?
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka