Ortodoks Ortodoks
1028
BLOG

Polska 2040, czyli trochę pokory, proszę...

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 17

 

Michał Boni tworzy raport Polska 2030, Jacek Rostowski z Jarosław Kaczyńskim spierają się o to co będzie z Polska w roku 2040, dzisiaj z kolei perspektywę 3 dekad rozważa Jacek Żakowski. Niezły wysyp wróżbitów muszę przyznać. Nie to żebym uznawał za snucie długoterminowych wizji za bezsensowne, ale... ale gdy straci się do nich dystans to zaczyna się robić groteskowo. Takie "wizje 2040" to można wsadzić między książki S-F. Prawdopodobieństwo ich realizacji jest równie realne. Zalecam czytelnikom np Raportu Polska 2030 podejście do niego jako do ciekawostki i tyle. Bez zbędnych emocji, a tym bardziej obaw czy nadziei. A co do roku 2040 to cóż. Wystarczy popatrzeć jak wyglądał świat i Polska 30 lat wstecz żeby zobaczyć ile warte są prognozy w takiej perspektywie.

 

Rok 1982

Świat nadal jest w dwubiegunowym klinczu, ale co mądrzejsi czuli co się święci. Prezydentem USA od roku jest były aktor Ronald Reagan, umierał właśnie Breżniew, Sowieci brnęli w beznadziejną wojnę afgańską, w Polsce trwał w najlepsze stan wojenny.

W makroekonomii oba bloki mocarstw brnęły w potężne długi, które jednak dopiero za dekadę powaliły ZSRR, a świat Zachodni powalają właśnie teraz. Chiny produkowały barachło i niewielu traktowało je poważnie.

W technologii nikt poza naukowcami nie słyszał o komórkach, internet to było S-F, a Bill Gates niedawno wyszedł z garażu.

Między rokiem 1982, a 2012 upadł ZSRR, w telekomunikacji i komputeryzacji zaszła rewolucja, Chiny wyrosły na potęgę nr 1 lub 2, Polska jest w nieistniejącej wcześniej UE oraz nic nie znaczącym NATO, miało miejsce wiele różnych wojen, w tym parę w Europie, miał już być nawet koniec historii, a skończyło się na paru globalnych kryzysach, na głównego wroga demokracji wyrósł niejaki Bin Laden. To tyle prosto z głowy. O reszcie można napisać ze 100 książek.

 

Rok 1952

Świat jest dwubiegunowy, z tym że Zachód żyje w ogromnym strachu przed potężnym Stalinem. Szczególnie panikuje w USA niejaki senator McCarthy. Trwa wojna w Korei. Powoli sypią się europejskie kolonie. W Polsce UB-cja katuje resztki zaplutych karłów reakcji, a Szymborska pisze ładne wiersze. Nie tylko ona, dla uczciwości tekstu.

W makroekonomii wciąż wiele jeszcze zależy od złota. Rodził się podatek VAT. Rozpoczyna się jednak powoli złota era długu. Już nie tego wojennego, ale tego konsumpcyjnego. W systemach emerytalnych nikt poza paroma wariatami nie dostrzega jeszcze piramid finansowych, bo po wielkich wojnach dynamicznie rośnie populacja zapewniając nieustający dopływ świeżej gotówki.

W technologii komputery są wielkości mieszkań, Gagarin właśnie wraca z kosmicznego lotu, a samochody zaczynają wyglądać trochę jak te, które oglądamy obecnie na co dzień. Telewizja dopiero raczkuje.

Między rokiem 1952, a 1982 powstał mur berliński, była wojna wietnamska i szereg pomniejszych, Sowieci spacyfikowali Węgry i Czechosłowację, zdekolonizowała się Afryka, wzrosła ogromnie rola ropy naftowej i Arabów, Izrael nieustannie walczył o byt. Zniesiono jakiekolwiek oficjalne parytety złota, był lot na księżyc i przez chwilę się wydawało, że kosmos stoi przed człowiekiem otworem. W Europie szalał czerwony terroryzm, komunizowała się Ameryka Południowa i Środkowa. I tak dalej, i tak dalej...

 

Rok 1922

Świat leczył się z szoku Wielkiej Wojny, która zmieniła wszystko. Padał Pax Brittanica, Belgia przypominała mielonkę, a Niemcy i Francja straciły miliony ludzi. Upadał carat (i jego pogrobowcy) i zaczął się czerwony terror. Sowieci zdążyli się już nadziać na niejakiego Piłsudskiego.  W ogóle granice nowego państwa polskiego nabierały ostatecznych kształtów.

VAT był póki co ledwie fantasmagorią pana Siemensa, podatek PIT wynosił generalnie parę procent, a i to nie w każdym kraju, walutą co do zasady było złoto, PKB wynosiło niewiadomo ile, bo nikt go jeszcze nie wymyślił, Keynes ledwo co skończył studia. W ZSRR trwał NEP - komunizm bardzo szybko musiał zostać skorygowany. Nabierały "rozpędu" powszechne i przymusowe systemy emerytalne.

Z ulic samochody powoli wypierały konie, telekomunikacja raczkowała, radio było rarytasem, a ludzie po wsiach bali się kina (miastowi już się oswoili). Latanie samolotami było dość ryzykowne.

Między rokiem 1922, a 1952 miała miejsce wojna jeszcze większa. Niemcy postanowili przerobić Żydów na popiół, a co najmniej na mydło. Podobnie bolszewików. Żydzi zresztą zbudowali w ostateczności własne państwo, które nieomal zdążyło zostać zniszczone. Polska zdążyła zniknąć i powstać w "nieco" innej formie. Podobnie parę innych państw. Zniknął parytet złota, przemysł wojenny pchnął technologie na nowe tory. O latach 22-52 to nawet 100 książek byłoby mało.

 

Rok 1892

Bismarck dożywał ostatnich dni na emeryturze. Na całą Europę składało się raptem kilka państw. Polski nie było. Utah, Oklahoma, Nowy Meksyk, Arizona, Alaska i Hawaje wciąż były poza USA lub nie istniały. USA to był jakiś nieistotny żarcik w tamtych czasach. W ogóle "świat" rozumiano jak Europę i jej kolonie. Demokracje w zasadzie nie istniały, a nawet jak istniały to biedacy, głupcy i kobiety głosować nie mogli. Podobnie jak niewolnicy, głównie kolorowi.

W makroekonomii panował kapitalizm, ale coraz częściej dochodziły do głosu formacje socjalistyczne. Dzieci nie harowały już po kopalniach po 14 godzin na dobę. Poza dwoma incydentami nie istniał podatek PIT. Innych "nowoczesnych" podatków nie było nawet w snach fantastów. Systemy emerytalne dopiero się rodziły. Nikt nie nazywał ich piramidami finansowymi, bo coś takiego jeszcze nie wymyślono (na taką skalę). Pan Ponzi miał ledwie 10 lat. Keynes 9. Złoto (w USD) kosztowało niezmiennie coś koło 20 bagsów.

Przed wynalazkiem imć Benza musieli biegać panowie z ostrzegawczymi chorągiewkami, telefon był nie lada wynalazkiem, podobnie jak karabin maszynowy. Bracia Wright dopiero zaczynali marzyć o samolotach. W przemyśle królowała maszyna parowa.

Między rokiem 1892, a 1922... nie chcę przynudzać. Są od tego encyklopedie, podręczniki do historii i wujek Google.

 

Warto popatrzeć pod podobnym kątem na rok 1862, 1832, 1802 itd. Geopolityka, społeczeństwo, gospodarka, ekonomia, technika... 30 lat to kosmos. I kiedyś, i dziś. Myślenie dziś w kategoriach "a za 30 lat to..." jest zwykłą zabawą, a jak ktoś za to bierze kasę (np. rząd) to jest już zabawą dość drogą.

 

Proponuję dać sobie spokój z "reformami emerytalnymi", "narodowymi programami rozwoju", "strategiami podatkowymi" itd. Bo i tak "przyjdzie walec i wyrówna" czyli albo radykalnie zmieni się geopolityka, albo dojedzie do rewolucji technologiczno/energetycznej, albo przylecą kosmici. Zasadnicza zmiana sytuacji w skali makro w ciągu 30 lat jest niemal pewna, więc wszelkie "programy", które mają być finansowane z podatków (jako niby "inwestycja na przyszłość") trafi szlag i szkoda tych ludzi dziś grabić, by za trzy dekady powiedzieć im "sorry, nie wyszło, bo tego i tego nie dało się przewidzieć". No jasne, że się nie dało. Ja wiem to już dziś.

 

W zamian proponuję przyjąć taką metodę postępowania, że trzymamy się pewnych zasad ogólnych, podstawowych reguł itd., a co będzie... to będzie.  Nie biegamy od ściany do ściany "inwestując" w coraz to przemyślniejsze konstrukty makroekonomiczne i makropolityczne. I jeszcze raz - więcej dystansu i mniej wiary w cuda polecam.

Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka