Napisane przed 10 laty, a dziś przytoczone przy okazji informacji o (długo oczekiwanym) wprowadzeniu pierwszych adresów internetowych w innych alfabetach niż łaciński.
Co przed nami, co nas czeka? Od strony technicznej, odwrót od uproszczeń spowodowanych li tylko ograniczeniem technik. To, co widzimy teraz, to bowiem skutek niedoskonałości techniki, nie zaś znak przyszłości. Wychowaliśmy się w przekonaniu kina lat 70. i 80., że im bardziej coś dziwne, kwadratowe, metaliczne, tym to nowocześniejsze. Musimy jednak zrozumieć, że atrybuty te towarzyszą tylko marnym próbom pracy z robotyką, która docelowo stworzy świat bliski organicznemu, cichy, obły i nieskrzypiący. Nieodróżnialny od natury, i dlatego dopiero doskonały. Podobnie rzecz będzie się miała z językiem, którego zdziczenie i ograniczenie jest tylko przejściowe. Kto mu dziś ulega, nie idzie do przodu, a bardzo się cofa.
Obserwujemy dwa rozbieżne procesy – upraszczanie języka, niestosowanie polskich znaków, jakoby w imię standaryzacji, oraz przecież równoczesne poszerzanie standardów zapisu, postępującą mnogość różnych sposobów kodowania, wśród których polskie znaki specjalne to drobiazg. Chociaż dziś tak jeszcze nie jest, przed nami międzynarodowe systemy kodowania, łatwe do odbioru na każdym komputerze, a nie ogólnoświatowy standard 24 liter alfabetu łacińskiego.
Inna sprawa, że problem klawiatury rozwiąże się tak, iż po prostu pozbędziemy się klawiatur. Umiejętność pisania okaże sę jeszcze mniej powszechna.