Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2482
BLOG

Będą grillować

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 73

      Kiedy zabierałem się do pisania wczorajszej notki, nawet do głowy mi nie przyszło, by zajmować się wyjaśnianiem komukolwiek, w jaki sposób JOW-y są rozwiązaniem najgorszym ze wszystkich, jakie ktokolwiek nam może dziś zaproponować. W życiu bym się nie spodziewał, że tekst, który ma wyłącznie ostrzegać przed tym, że szybkimi krokami zbliża się czas, kiedy wszyscy zostaniemy najzwyczajniej w świecie zgrillowani, powinien też koniecznie wyjaśniać, skąd ja wiem, że skoro ktoś rozkłada rożna, a ktoś inny ciągnie za sobą worek węgla i zapałki, to szykuje się grillowanie, a nie zwykłe ognisko, przy którym wszyscy sobie pośpiewamy patriotyczne piosenki. Uważałem za rzecz nie wymagającą choćby i dwóch zdań, że w momencie gdy w Polsce zostanie wprowadzona ordynacja wyborcza w systemie JOW, wszyscy możemy się zacząć pakować.

      Tymczasem, zupełnie dla mnie nieoczekiwanie, okazało się, że główne przesłanie wspomnianego tekstu, a więc sugestia, że za znany nam od już pewnego czasu, dość niszowy projekt wprowadzenia jednoosobowych okręgów wyborczych, wziął się sam System, i że ruch ten jest najpewniej związany z ostatecznym zamknięciem wcześniejszego, ostatecznie zakończonego porażką, projektu pod nazwą „Platforma Obywatelska”, spotkało się z niemal kompletnym lekceważeniem. Wyszło więc na to, że nie ma co ostrzegać przed katastrofą, zanim się nie wyjaśni, cóż mianowicie takiego w katastrofie złego.
         Na marginesie tych refleksji, zanim przejdę do rzeczy, chciałbym może w tym momencie tylko wyrazić zdziwienie, że wśród zwolenników owych JOW-ów są głównie osoby, które, wydawałoby się, znakomicie się orientują w sytuacji, w jakiej znajduje się Polska, i równie znakomicie wiedzą, co sprawia, że sytuacja jest taka jak jest. Jest dla mnie czymś niepojętym, że to właśnie ludzie, którzy w normalnej sytuacji wykazują wystarczająco dużą trzeźwość, by rozpoznawać bezwzględność, moc i okrucieństwo Systemu, kiedy dochodzi do tych nieszczęsnych JOW-ów, z naiwnością małego dziecka głoszą przekonanie, że ów System, jeśli już dopuści do tej rewolucji, to zrobi to w poczuciu własnej klęski. Co za absurd!
        No ale pora na drobną – naprawdę drobną, bo tu w istocie, nie ma o czym gadać – prezentację. Najpierw kwestie oczywiste. Jak wiemy, Sejm to 460 posłów, wybieranych w jednym ze standardowych systemów proporcjonalnych, z taką intencją, by skład Izby nie tylko odzwierciedlał ogólne poparcie społeczne, ale też pozwolił zachować względną równowagę, jak idzie o tego poparcia polityczną reprezentację. Po przejściu na system okręgów jednoosobowych, każdy okręg będzie delegował do Sejmu jednego przedstawiciela, tego, który uzyska najwyższą liczbę głosów. Myślę, że to wiemy wszyscy.
     Ponieważ w moim odczuciu, to co planujemy sobie my, a więc załóżmy, że ci, którzy chcą dobrze, może na razie pozostać między nami, a poza tym nie ma dla sprawy większego znaczenia, chciałbym się skupić na interesach, możliwościach i sposobach możliwości tych egzekucji, jakie są w posiadaniu tych, którzy chcą źle, a więc, krótko mówiąc, Systemu. Otóż System ma jedno i tylko jedno zadanie: w każdym z 460 okręgów wyborczych ma wystawić kogoś, kto dla niego te wybory wygra. Nic więcej. Tylko to. W 460 miejscach w całym kraju ma wystawić kogoś takiego, i zorganizować mu taką kampanię, by on pokonał wszystkich pozostałych kandydatów. To jest 460 osób i 460 punktów na mapie. Załóżmy że na jedna kampanię trzeba wydać jeden milion złotych. 460 milionów? Przepraszam bardzo, ale są ludzie, którzy takimi pieniędzmi mogą nawet rozpalać grilla. A znając możliwości Systemu, to wcale nie robi wrażenie czegoś wielkiego.
      Kogo będzie miał System naprzeciwko siebie? Dotychczas to były partie ze swoimi strukturami, swoimi pieniędzmi, swoim programem, no i w pewnym stopniu też swoimi ograniczeniami. Po wprowadzeniu JOW-ów, jedynym przeciwnikiem Systemu będzie kompletny chaos, walka wewnętrznych i zewnętrznych koterii, i w efekcie pełna dezintegracja. Jedyną względnie zdyscyplinowaną stroną będzie System i jego ludzie. I nie łudźmy się – to będą ludzie najlepsi. Coś, co dotychczas wszyscy znaliśmy pod pojęciem profesjonalnej agentury.
      Osobiście nie widzę możliwości, by gdziekolwiek ktokolwiek tej organizacji dał radę. No ale niech będzie, że znajdą się okręgi, gdzie społeczne zaangażowanie i świadomość są tradycyjnie wysokie, i że tam wyborcy, tak jak dotychczas dawali sobie świetnie radę, i tu sobie poradzą i nie ulegną. Załóżmy nawet, że władze, przygotowując przyszłe wybory, postąpią bardzo uczciwie i w taki sposób zakreślą administracyjny kształt owych okręgów, by zachować ich ideową integralność. Więcej – przyjmijmy wręcz, że po tak zwanej „naszej” stronie nie dojdzie do działań agenturalnych. Że kiedy my będziemy się szykować do wyborów, System ogłosi pełna neutralność, i odwróci się do nas plecami. Nawet przyjmując tak optymistyczną perspektywę, nie mam najmniejszych złudzeń, że System zdobędzie w przyszłym Sejmie większość bezwzględną.
      Mój wieloletni kolega Stef 1, w jednym ze swoich wczorajszych komentarzy, zasugerował, że jemu do wygrania wyborów niepotrzebne są pieniądze i media. Ponieważ okręgi będą znacznie mniejsze niż są dotychczas, jemu wystarczy rower i serce jak worek. Z owym wypełnionym miłością do Polski sercem bowiem on wsiądzie na ten rower, będzie jeździł od domu do domu, rozmawiał z ludźmi, i ich przekona, by na niego głosowali. A ja w tej sytuacji mam już tylko jedno pytanie: jakież to on będzie miał szanse, jeśli do walki z nim stanie jakiś bezpartyjny, niezwiązany z jakąkolwiek władzą fachowiec – może na przykład miejscowy lekarz pediatra – i wyposażony w milion kampanijnych złotych będzie prowadził swoją walkę, nie odchodząc nawet od swoich małych pacjentów; bo za niego będzie wszystko robił sztab woluntariuszy-entuzjastów? No, jakież to będą szanse?
      Jak już wspominałem wcześniej, tu w ogóle nie ma o czym gadać. Ja mógłbym tu się popisywać swoją wyobraźnią jeszcze przez dziesięć stron i opowiadać, jakie to sztuczki ma przygotowane dla nas System, tyle że to naprawdę nic nie zmieni. Sprawa jest prosta jak drut i jasna jak słońce. Oni mają wszystko, a my mamy ten rower, a i tak prawdopodobnie, zanim na niego wsiądziemy, ktoś nam dla zabawy przebije w nim opony i rozkręci pedały. A jak będziemy próbować go naprawić da nam w łeb kawałkiem kija i będzie pozamiatane.
      Bardzo proszę, przestańmy się łudzić i weźmy się do roboty. Można zacząć od rozejrzenia się za jakimś drągiem.
      

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka