Przedwczoraj, w reakcji na medialne doniesienia, jakoby prof. Bogusław Wolniewicz, gwiazda polskiej myśli prawicowej, obrażony wyszedł ze studia telewizji Republika, bo nie mógł słuchać, jak sam to określił, „bujd”, na temat katastrofy w Smoleńsku, napisałem tekst, w którym akurat nie odniosłem się do wspomnianego wywiadu, którego, szczerze powiedziawszy, nawet nie obejrzałem, lecz do samej postaci Profesora, z którą się bardzo wyczerpująco zapoznałem z pomocą Wikipedii. Otóż prof. Wolniewicz, wedle informacji pomieszczonych we wspomnianej Wikipedii, swoją podstawową karierę naukową realizował bez jakichkolwiek – podkreślam, jakichkolwiek – przeszkód w czasach głębokiego PRL-u, zadając szyku na uniwersytetach całego świata, od Moskwy przez Wiedeń i Leeds, po Chicago, dziś jest jednym z głównych komentatorów mediów zawiadywanych przez ojca Rydzyka, a gdy chodzi o poglądy, to z jednej strony głosi upadek obecnej cywilizacji wobec potęgi chrześcijaństwa, a z drugiej, supremację siły nad słabością, dzięki czemu choćby taka aborcja, czy eutanazja znajdują swoje pełne i logiczne usprawiedliwienie. Prof. Wolniewicz, filozof i myśliciel, jest również ateistą i wierzy, że po śmierci nie ma absolutnie nic, choć jednocześnie dopuszcza prawdopodobieństwo istnienia jakiejś uniwersalnej super inteligencji, której my, ta nędza zamieszkująca naszą planetę Ziemię, nie jesteśmy w stanie ogarnąć.
Mamy więc owego prof. Bogusława Wolniewicza i moją jeszcze bardzo świeżą notkę. Zaprezentowałem swoje refleksje, skupiając się przede wszystkim na tym, jak to możliwe, że w najbardziej łagodnej dla siebie wersji, półprzytomny wariat, a najpewniej oczywisty mason, zostaje nagle czołowym autorytetem najbardziej wolnościowych mediów. Jak to możliwe, że człowiek, który otwarcie głosi, że życie jest gówno warte, bo ono jest zarówno początkiem i końcem, nagle, wyłącznie przez to, że potrafi wyrzucić z siebie kilka nieprzyjemnych słów pod adresem Donalda Tuska, staje się bohaterem naszej wrażliwości i naszych emocji? I oto w odpowiedzi na postawioną zagadkę, zostałem zasypany całym stekiem – właśnie tak, stekiem – komentarzy, w których postanowiono mi wytłumaczyć, że z tym Smoleńskiem, to rzeczywiście jakaś bardziej ciemna sprawa, od której ciemniejszy mogą być jedynie Macierewicz razem z Ewą Stankiewicz.
Otóż mnie dziś, po niemal sześciu już latach, Smoleńsk interesuje w stopniu minimalnym, a zatem te wszystkie uwagi na temat wybuchów zbywam lekceważącym wzruszeniem ramion, i oto nagle okazuje się, że to wszystko niestety na próżno, bo problemem nie jest jakiś ruski agent i sposób, w jaki on bez żadnego trudu wchodzi w naszą świadomość, tylko Smoleńsk właśnie.
W dyskusji pod wspomnianą notką, komentarzy na temat Wolniewicza i jego obłędu praktycznie nie było. Cała rozmowa koncentrowała się wyłącznie na kwestii Smoleńska. Oczywiście mógłbym na to machnąć ręką i uznać, że moi czytelnicy na ułamek chwili stracili rozum, jednak moja wrodzona uprzejmość każe mi postąpić inaczej. Otóż proszę sobie wyobrazić, że poświeciłem się i ostatecznie obejrzałem rozmowę, jaką Ewa Stankiewicz przeprowadziła z Wolniewiczem. I jest tak, że przez zdecydowanie większą część Wolniewicz realizował postawione przez System zadanie i mówił to co może powiedzieć każdy z nas, a więc to, że Europa ze swoimi bankami pragnie zniewolić polski naród, no i że islam stanowi dla Europy zagrożenie. I oto nagle, kiedy Stankiewicz i Wolniewicz niemal spijali sobie słowa z ust, pewnie trochę ze względu na wiek, bo z całą pewnością przez Stankiewicz nie zaczepiony, prof. Wolniewicz wystąpił z pytaniem, co my mamy przeciwko Rosji, na co Stankiewicz, w sposób oczywisty, zareagowała nazwą „Smoleńsk”. No i w tym momencie Wolniewicz dostał autentycznej cholery. Rozmowa wygląda mniej więcej tak:
- Oni są gotowi sprowadzić tu obcą interwencję. I co? Będziemy walczyć z NATO? Na jakiej podstawie twierdzi pani, że jesteśmy zagrożeni przez Rosję?
Stankiewicz wspomina o serii eksplozji, na co Wolniewicz:
- Seria eksplozji? Bujda. Oszczerstwo wobec federacji rosyjskiej. Działanie na szkodę Polski. Szczucie opinii rosyjskiej przeciwko Polakom.
Ale to jest ważna sprawa, mówi Stankiewicz.
- To nie jest żadna ważna sprawa. Jak jest mnóstwo dowodów, to nie ma żadnego dobrego – krzyczy, wręcz drze się, Wolniewicz.
No i wreszcie wściekły za to, że mu Stankiewicz zmieniła temat, bo on chciał o Tusku i Żydach, wychodzi.
Otóż rzecz polega na tym, że Wolniewicz faktycznie nie chciał rozmawiać o Smoleńsku i to ta właśnie tematyka ostatecznie wyprowadziła go z równowagi. On chciał tym razem jedynie zwrócić naszą uwagę na fakt, że Europa to przeszłość i cała nadzieja w Rosji. I stąd też, zdecydowanie przedwcześnie, wyskoczył z owym – jego zdaniem, retorycznym – pytaniem o rosyjskie zagrożenie, na co Stankiewicz nie pozostało nic innego, jak wyciągnąć ten Smoleńsk i doprowadzić do ostatecznej awantury. Rzecz ma się natomiast tak, że, jak wszystko na to wskazuje, Wolniewicz to kret, w Smoleńsku doszło do zamachu, ojciec Rydzyk całkowicie bezmyślnie, wyłącznie po to, by po raz tysięczny usłyszeć, że Tusk to zdrajca Narodu, utrzymuje na pensji oczywistego satanistę, a my jesteśmy tak okropnie głupi, że ani nic nie widzimy, ani nie słyszymy, ani nie rozumiemy. A kiedy nam się tłumaczy, że nie byłoby źle pozwolić sobie na odrobinę intelektualnej elastyczności, robimy się jeszcze bardziej zawzięci i powtarzamy dokładnie to, co nie on jedynie nam wbija do naszych biednych głów.
Fatalnie. Po prostu fatalnie.
Zachęcam wszystkich do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki.