PalmerRex PalmerRex
266
BLOG

O tzw. tradsach, czyli współczesnych schizmatykach

PalmerRex PalmerRex Kultura Obserwuj notkę 0

Kiedy w IV wieku Imperium Rzymskie przestało prześladować chrześcijan, a niedługo później uznało nauki Chrystusa za religię państwową, wielu wiernych przeszło na pozycje wygodnictwa, próżniactwa i odcinania kuponów od owoców dotychczasowej pracy apostolskiej. To zupełnie naturalny proces – tam gdzie pieniądze i wpływy, tam płyną rzesze pragmatycznych nicponi.

W efekcie, w całym ówczesnym świecie rozpleniły się herezje, których wspólnym motywem było odrzucenie Wcielenia i wizji Chrystusa jako jednocześnie Boga i człowieka, co musiało prowadzić do totemizacji Jego postaci, zapomnienia o roli Miłości w życiu chrześcijańskim, ucieczki od cierpienia, umartwień, modlitwy i pracy.

Aż na przełomie V i VI stulecia przyszedł Benedykt z Nursji ze swą Regułą zakładającą pokorę, wstrzemięźliwość i posłuszeństwo. Benedyktyńska praca odrodziła Kościół.

Mijał jednak czas, a z nim naturalnie powróciło wygodnictwo, próżniactwo i odcinanie kuponów... Doszło do tego, że w X wieku „kurią rzymską” (termin w tym kontekście nieco ahistoryczny, ale sensowny) rządziły prostytutki!

Wtedy objawił się papież Sylwester II (przełom X i XI w.) i jego reforma kluniacka (nazwa od klasztoru w Cluny). Powrócono do pierwotnej Reguły Św. Benedykta, by znów Kościół ratować.

Przez pierwsze dziesięciolecia pięknie to wyglądało, lecz znów grzeszna natura ludzka poczęła brać górę i skromne klasztory zmieniły się w złote pałace obite aksamitem i proponujące swym adeptom wielką wyżerkę zapijaną kielichami wybornego wina.

Po raz kolejny trzeba było zwalczać zło w samym sercu Kościoła. Zajął się tym Bernard z Clairvaux (XII w.), człowiek z zamożnej, arystokratycznej rodziny. Porzucił „wielki świat”, by ciężką pracą okraszoną pustym brzuchem i pustą sakiewką zbudować kolosalne bractwo ludzi pobożnych, wstrzemięźliwych i skromnych. Nic dziwnego, że spotkał się z potężną wrogością miłośników wygodnictwa, próżniactwa i odcinania kuponów, którzy zarzucali mu wszelkie wyimaginowane występki, łącznie z zuchwałą zmianą koloru habitów z wielce tradycyjnej czerni na biel (rzecz jasna mocno przybrudzoną). „Jakże to, pytali, wszyscy czcigodni mnisi noszą się tak (jak Bóg przykazał), a ty i twoi ludzie siak?”.

Chwała Bogu, na niewiele się zdało ich marudzenie, bo „po owocach ich poznacie”, zaś owoce roboty Św. Bernarda i jego cystersów były znakomite, a jego rywali mikre, żeby nie powiedzieć: ujemne.

Kościół znów przeszedł odnowę w Chrystusowym kierunku, zamiast stać się tylko narzędziem w rękach możnych tego świata, co musiałoby się zdarzyć, gdyby nie kolejne dzieła kolejnych jego odnowicieli. I co się wydarzyło przecież w "drugim płucu" Kościoła, wschodnim, bizantyjskim (później, po upadku Konstantynopola, moskiewskim).

Następnym ubogim "robotnikiem winnicy pańskiej" był Franciszek z Asyżu (XIII w.), również bogaty z domu, również owe bogactwo porzucający na rzecz niewyobrażalnej nędzy i również początkowo brany za szaleńca.

Tyle, że ta nędza po raz enty ocaliła Kościół, można więc zaryzykować tezę, że w tym szaleństwie jest metoda!

Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że Św. Franciszek jest znany i wielbiony do dziś, a jego krytykanci nie.
Dość powiedzieć, że imię "biedaczyny" przybrał obecny papież, wspaniały papież chorych i ubogich, co mogło nieco dziwić na początku jego pontyfikatu, ale od momentu wybuchu pandemii nie dziwi wcale.

Dalej było jeszcze smutniej, gdyż w XV/XVI stuleciu zabrakło „nowego Cluny”, więc zamiast „nowego Benedykta” pojawili się rozmaici Lutrowie i Kalwini, którzy jakieś tam zalety i jakąś tam słuszność mieli, ale zabrakło im jednej wielkiej benedyktyńskiej cnoty, a mianowicie pokory, co w efekcie rozsadziło i rozpękło kawał Kościoła na atomy...

Pokora i posłuszeństwo. Nikt nie zaprzeczy, że oto prawdziwie katolickie wartości.

Pokora wobec przeciwieństw losu i posłuszeństwo wobec duchowej zwierzchności. A zwierzchności tej na imię Ojciec Święty, czyli papież oraz sobór powszechny.
Ze zdumieniem należy więc patrzeć na „katolików” zawzięcie krytykujących papieża i odrzucających postanowienia soborowe. „Katolików” jednocześnie powtarzających, że nad Konklawe unosi się Duch Święty i plujących na tegoż Konklawe werdykt. „Katolików” zaklinających się, niczym dzieci w durnej zabawie, że dany sobór „się nie liczy”.
„Katolików” zafiksowanych na kroju księżowskiej czy biskupiej szaty, gotowych rwać „nowe” na strzępy, tak jakby nie wiedzieli (a może nie wiedzą), że kompletnie inaczej odziewał się kapłan w starożytności, inaczej we wczesnym, inaczej w późnym średniowieczu, jeszcze inaczej w renesansie, etc., etc.

O pokorę wołam i o posłuszeństwo, o treść, a nie formę!

„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.” (Mt 23, 27-28)

PalmerRex
O mnie PalmerRex

Nie trzeba głośno mówić

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura