PANIKE  - Nowy Ogród PANIKE - Nowy Ogród
45
BLOG

Dzień pierwszy

PANIKE  - Nowy Ogród PANIKE - Nowy Ogród Kultura Obserwuj notkę 4

 Minął pierwszy dzień w nowym domu. Oby pierwszy z wielu.

 Od początku towarzyszy nam pewien dźwięk, bez którego już wkrótce nie będziemy mogli wyobrazić sobie domu. Dźwięk przyjaciel. Wielu wątpiło, że się z tym dźwiękiem zaprzyjaźnimy.   To niemożliwe, będziecie przeklinać to dniami i nocami. Nie da wam to spać, przeżyjecie koszmar. Inni uspokajali, że to przecież normalny dźwięk, brzmienie jak każde inne, jak szczekanie psów, lub skrzypienie drewnianej podłogi. Znacznie lepiej żyć z takim dźwiękiem niż męczyć się przy trasie tranzytowej. Ci drudzy chyba mieli rację.

Niedaleko naszego domu biegną tory, jest nawet mały przystanek kolejowy i przejazd. Przy przejeździe rampa i sygnał, gdy powinna być opuszczana. Sygnał to szczególny, rytmiczny, uparty, lecz nieśmiały i starczy. Powoli dzwoni, jak łyżka o garnek, jak dźwięk, który mnichom towarzyszy w ciągu dnia. Im oznajmia godzimy modlitwy, pracy i posiłku. Dla nas nie oznacza nic. Po prostu jest, taki wytarty z jakiegokolwiek znaczenia.

Moja żona miała w czasie studiów przyjaciółkę, cygankę o nieziemskiej urodzie, a studiowała u jezuitów, też blisko torów. Owa przyjaciółka, zamiast słuchać mądrości jezuickich, patrzyła godzinami przez okno tymi swoimi dużymi czarnymi oczami, podpierała ciemny policzek czekoladową ręką i szeptała żonie, że wolałaby być w tym pociągu i jechać gdzieś daleko, najlepiej do Nowego Jorku. Pociąg nie dawał jej spokoju, był wyrzutem, jakim cygańska natura obdarzała tę nieszczęśliwą studentkę. Ów zew krwi niszczył wszystkie starania dziewczyny, wszystkie jej próby skupienia się i przyswojenia jezuickich nauk. W naszym domu byłaby więc także nieszczęśliwa, nasz dom nie jest da nomadów, którzy chcieliby się wyrwać i wsiąść do przejeżdżającego pociągu, ale nie mogą. Nasz dom jest dla tych, którzy czują się szczęśliwi, że nie są w tym pociągu.

A zatem, kiedy słyszymy, że rampa się opuszcza, odczuwamy wielką ulgę, że jesteśmy, gdzie jesteśmy, a pociąg niech sobie jedzie, choćby i do Warszawy.

Na takich myślach minął nam dzień pierwszy. Uznaliśmy, że był dobry.

22 VI 2008

 

Dużo śpię i czytam Tomasza z Akwinu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura