Jeśli do katastrofy w Smoleńsku doszło z powodów, za które odpowiada strona polska (a wszystko na to wskazuje), to mamy do czynienia z objawami bardzo poważnej, chronicznej patologii, która trawi nasze państwo.
- jeżeli przyczyną była awaria samolotu, to powodem jest niedbalstwo przy jego przygotowaniu do lotu lub, co gorsza, niemożność zakupienia przyzwoitej maszyny dla głowy państwa, która trwa już kilkanaście lat;
- jeżeli przyczyną był błąd pilota, to oznacza, że dopuszczono do pilotowania tym samolotem człowieka, który albo nie miał odpowiednich umiejętności i doświadczenia (w co bardzo wątpię), albo podjął ryzykowną decyzję o lądowaniu w warunkach, w których lądować nie powinien - szczególnie mając na pokładzie taką delegację;
- jeżeli pilot nie chciał lądować, ale wydano mu taki rozkaz (a na pokładzie był dowódca wojsk lotniczych i najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych - a więc jego najwyżsi przełożeni) - to mamy do czynienia z brakiem wyobraźni i odpowiedzialności na najwyższych szczeblach w państwie;
- jeżeli leci się z wizytą do niezbyt przyjaźnie nastawionego do Polski sąsiedniego mocarstwa, to nie zabiera się na pokład jednego samolotu kompletnego dowództwa sił zbrojnych: zwierzchnika - czyli Prezydenta RP, Szefa BBN, Szefa Sztabu, Dowódcy Operacyjnego, Dowódcy Wojsk Lądowych, Dowódcy Sił Powietrznych, Dowódcy Marynarki Wojennej i Dowódcy Wojsk Specjalnych.
Przypominam, że chodzi o przygotowanie do lotu i pilotowanie samolotu, którym leciały do niezbyt przyjaźnie nastawionego do Polski sąsiedniego mocarstwa najważniejsze osoby w Polsce włącznie z CAŁYM DOWÓDZTWEM SIŁ ZBROJNYCH.
Módlmy się, żeby nikomu nie przyszło do głowy napaść na Polskę. Bo na razie nie mamy jako państwo sił, wyobraźni ani odpowiedzialności, żeby się obronić.