Soren Sulfur Soren Sulfur
255
BLOG

Skomuszenie

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 0

O zmianie pokoleniowej w polskiej polityce słyszy się ostatnio w kontekście „kandydatów antysystemowych” takich jak Kukiz czy Korwin-Mikke. Jednak to odwołanie nie pomaga zrozumieć tej sytuacji. Prawdziwym punktem odniesienia się powinien być Bronisław Komorowski. Dlaczego?

Według wielu obserwatorów i komentatorów naszego życia publicznego istnieje podział na „dwie Polski”. Najłatwiej podział ten zaobserwować na przykładzie rozmieszczenia elektoratów PiS oraz PO. Odpowiadają one mniej-więcej podziałowi na wschód i zachód kraju.

Gdy spoglądamy na podobne mapy wyborczych sukcesów w innych krajach, wysnuwamy pewne konkretne wnioski na temat żyjącego tam społeczeństwa. Na przykład mapa wyborcza Stanów Zjednoczonych, tudzież Ukrainy.

Co można dzięki nim powiedzieć? To, że  w USA istnieje tzw. Pas Biblijny, gdzie notorycznie wygrywa kandydat republikański, konserwatywny, podczas gdy reszta kraju - wschód i zachód - „pulsują”, z tym że wybrzeże, zwłaszcza zachodnie, ma tendencje do wybierania stale kandydatów demokratycznych (lewicowych, w USA tzw. liberałowie). Podziały geograficzne odpowiadają podziałom mentalnościowym, a co za tym idzie kulturowym. Inne wartości przyświecają ludziom z Pasa Biblijnego niż tym z zachodniego wybrzeża.  Czym jest to spowodowane? Historią zarówno osadnictwa jak i samych Stanów.

A co nam mówi mapa wyborcza Ukrainy? Pozwala stwierdzić dokąd sięga wpływ kulturowy Rosji a dokąd zachodu (czy wręcz Polski). Różnice kulturowe nie są duże, ale znaczące mentalnościowo. Nakłada się na to różnica językowa - kto mówi ukraińskim a kto rosyjskim.  Podobne ciekawe prawidłowości widać w mapach wyborów wielu innych krajów, pozwalając nam dojrzeć geograficzne podziały miedzy różnymi subptypami tego samego społeczeństwa.

Co nam zaś mówi mapa wyborcza Polski?

Tradycyjnie przedstawiana jest ona w następujący sposób: bogatsze, bliższe rozwiniętego zachodu społeczeństwo wybiera kandydatów myślących o przyszłości, a biedniejsze, bliższe zacofanego wschodu społeczeństwo wybiera kandydatów zapatrzonych  w przeszłość. Taką narrację utrwaliło i rozpowszechniło także obecnie rządzące PO, które dodało do tego narrację o „młodych, wykształconych z większych miast”, gdzie miasta są centrami rozwoju kraju i tym samym enklawami „prozachodniej, propryszłościowej” części populacji. W obecnych wyborach prezydent Komorowski próbuje na tej bazie skojarzeń i odruchów budować swoje hasło - podział na Polskę racjonalną nieracjonalną.

Co nam zaś naprawdę mówi ten podział? Mówi nam on że są dwie Polski: Polska wykorzeniona i Polska zakorzeniona. Naród który przetrwał i Naród, który został przemielony. Wschodnia i centralna Polska odziedziczyła strukturę ludnościową - a z tym idzie mentalność, kulturę i wartości - po Polsce przedwojennej. Tak, wojna przeorała ten region, ale nie zniszczyła go. Tymczasem zachód kraju, tak zwane Ziemie Odzyskane, to pusta przestrzeń przyznana Polsce na mocy traktatów kończących drugą wojnę światową. Wysiedlono stamtąd trzy miliony Niemców i zastąpiono ich dwa i pół milionową rzeszą Polaków przesiedlonych z utraconego wschodu Polski.  To obecny „wschód” był do zawsze mentalnościowo bo i geograficznie blisko Zachodu. Po drugie, przesiedleńcy byli rzucani na zupełnie obca sobie ziemię. Struktura ludnościowa została poszatkowana, więzy rozbite, wzorce zaś przytłumione - Kościół, który dla polskiej tożsamości był szczególnie ważny, w nowych warunkach został zrzucony na spadochronie razem z resztą ludności. Wykonano zaś sporo pracy w PRL, by zintegrować Ziemie Odzyskane i przekształcić tamtejszą populację na modłę socjalistyczną. Było to łatwiejsze tam dlatego, ponieważ właśnie rozerwano tradycyjne więzi międzyludzkie, a tym samym zdolność ich podtrzymywania. Mówiąc krótko - ludzi wykorzeniono. Przedwojenna wschodnia mentalność ukształtowana przez doświadczenie pozbawienia ojczyzny oraz zbudowania nowej pod kierownictwem Partii stała się kamieniem węgielnym mentalności nowego zachodu. Wraz z trwaniem systemu komunistycznego zaś - coraz większe stawało się rozczarowanie tym modelem, ale w przeciwieństwie do reszty kraju tutaj było mniej kanałów organizacji i ujścia tego niezadowolenia. Gdy komuna upadła, bliskość Europy sprawiła łatwiejszy odruch dorzucenia przeszłości. Oczywiście, powyższe procesy nie były skoncentrowane tylko na Ziemiach Odzyskanych, były obecne i w innych częściach kraju z podobną siłą. Tylko, że im dalej na wschód tym twardszy był opór wobec tej siły, bo tym bardziej można było polegać na tradycji, która nadal miała kanały rozpowszechniania. Zaś przesiedleńcy tam przybywali do już ustalonej, mimo że osłabionej to ciągle samo-powielającej się, struktury ludnościowej.

Czynnik pokoleniowy również dodał swoje. Osoby które pamiętały inny system rozumiały lepiej, na czym polega abnormalność nowego. Im dalej jednak, im nowsze pokolenia tym ta abnormalność odciskała widoczniejsze piętno, tym mocniej stawała się czymś powszechnym, oczywistym, i tym trudniej tymże generacjom było spotykać się z ludźmi starszymi, pamiętającymi lub rozumiejącymi normalność i mogącymi im wyjaśnić różnice.  Innymi słowy - im dłużej, tym gorzej, gdyż tym bardziej zdegenerowany stawał się PRL. Które pokolenie można uznać za najbardziej w ten sposób obciążone? Najprawdopodobniej to, które w swą dorosłość wchodziło w ostatnich latach PRLu, tak więc w momencie transformacji osiągało powoli w wiek średni. Dziś są to czterdziesto-paro-pięćdziesięcio-parolatkowie. Dominująca ekonomicznie i ilościowo formacja społeczna w kraju.

Ostatnie element układanki to miks geograficzno-czasowy: urbanizacja i przejście ludności wsi do miast-które ciągle jeszcze trwa. Młodsze pokolenia były „zasysane” przez miasta, doświadczając w miniaturze procesu wykorzenienia jaki stał się udziałem przesiedleńców powojennych. Tak więc im młodsze pokolenie - tym częściej znajdowało się w mieście. A tym samym nasiąkało mentalnościowo obrazem zdegenerowanej PRL. Później zaś – chłonęła zastany widok. Ale nasiąkało czymś jeszcze innym.

PRL dokonał pewnego mało dyskutowanego osiągniecia - mianowicie wykształcił typ narodowy. Uprzednio Polskość była podzielona historycznie na tą wywodząca się z szlachty, mieszczaństwa oraz wsi. Druga Rzeczpospolita dosyć powierzchownie „uszlachciła” ludność, które jednak nadal była podzielona według odziedziczonych różnic. Po wojnie komuniści z modelu szlacheckiego uczynili podstawę tożsamości narodowej. Wspierali taka wizje historii, w  której współczesny Polak jest spadkobiercą kultury szlacheckiej, pomimo tego że przecież jednocześnie piętnowano „panów”. Ale piętnowanie było oddzielone od poczucia dumy z spuścizny jaka ci „panowie” wytworzyli. Do tego uniformizacji uległy religia i etniczność. Polska stała się ucieleśnieniem „marzenia Dmowskiego”. Tym samym nałożyły się dwa procesy - proces upodlania i degeneracji przez komunę, oraz proces uwznioślania i tworzenia nowej, powszechnej tożsamości narodowej.

Jaki był efekt tego wszystkiego? Bardzo prosty - im dalej na osi czasu, tym nowsze pokolenia są bardziej wiązane z zbitką mentalnościową: polska-naród-komuna-abnormalność. Im dalej na zachód, tym również zbitka ta mocniej się zakorzenia: polska-naród-komuna-abnormalność. Im więcej ludzi z awansu, przechodzących z wsi do miast, tym łatwiej rozpowszechnia się polska-naród-komuna-abnormalność. Gdyż ten typ polskości wytworzyła komuna, komuna zaś była abnormalnością. Demografia zaś jest nieubłagana - większa część narodu właśnie funkcjonuje w paradygmacie „polskość-abnormalność”, gdyż PRL trwał prawie pół wieku, w którym to czasie Polska rozrosła się z 24 milionów do 38 milionów.

Reakcja więc na hasła patriotyczne, tożsamościowe, narodowościowe będzie przebiegała wedle powyższych podziałów. Rozumienie czym jest polskość, czym jest normalność różni się między polską wschodnią i zachodnią właśnie dlatego. Polska z awansu, polska generacyjnie nowsza, geograficznie posunięta na zachód, za jedyne źródło wzorców przeciwnych do abnormalności ma „normalność” Europejską, Zachodnią, gdyż pamięć o innych modelach miała większe trudności by wśród nich przetrwać i przebić się. Obserwując społeczeństwa kapitalistyczne nie rozumieli, że panujące tam stosunki społeczne nie są efektem narodowości, ale wolnego rynku, zaś degeneracja Polaków była wywołana socjalizmem nie zaś ich tożsamością.  

Na to wszystko zaś nakłada się uniwersalne doświadczenie upodlenia komuną. Czym było upodlenie? To uświadomienie sobie, jak dalece rzeczywistość polska odbiega od tego, co jest normą zachodnią. Dysonans między Polską a Zachodem był tym większy im dłużej trwał komunizm i tym bardziej było to upadlające uczucie. Wyjeżdżający na zachód Polacy czuli wielkie upokorzenie, gdy na przykład okazywało się, że nie są w stanie obsłużyć najprostszych urządzeń codziennego użytku. Standard zaś życia i jego łatwość na zachodzie ogłuszała. Jednak reakcja na to upodlenie jest skrajnie różna - geograficznie i czasowo. Jednych mobilizowała do poszukiwania rozwiązań własnych, a innych - do importu wzorców obcych.

Jedna część kraju modernizację opierać chce na polityce tożsamościowej, niezależnej, adoptując wzorce przestarzałe i nieadekwatne do wymagań współczesności, ale rodzime. Gdyby nie historia, faktycznie Polska dziś dzięki nim przedstawiałby średnią europejską pod tym względem. Byłaby państwem „socjalnego dobrobytu” bo podobne idee przyświecały pokoleniu wojennemu, co europejskiej socjaldemokracji.  I te idee ucieleśnia mit „Solidarności”. Jednocześnie idee te są dziś przyczyną raka toczącego Zachód, dezelującego demokrację, rozwalającego gospodarki i orającego kulturę, czego ta część kraju nie rozumie, gdyż ich wzorce są ledwie fazą inkubacyjną choroby, na która zapadł Zachód.

Przeciwieństwo tego modelu to model imitacyjny, wyrażający zadowolenie z „cieplej wody w kranie”, który pragnie kursu na „zachód” i wstydzi się za „Polskę B”, a za część problemu z modernizacją uważa odziedziczoną tożsamość . Rozwiązaniem ma być hurtowe przeniesienie wszystkiego, co zachodnie do nas - gdyż Polacy sami nie są w stanie czegoś podobnego wytworzyć, a nawet gdyby to po co skoro tak jest szybciej. Odrzucić należy to, co niezachodnie, w tym „polskość-nienormalność”. Paradoks tu polega na tym, że ta odrzucona „polskość-nienormalność” została wytworzona i wpojona im przez PRL, a tymczasem stroną, którą uważają za jej ostoję – drugą cześć kraju, tą „nienormalność” odrzuca z urzędu, i nigdy się jej nie poddała. W istocie więc to ta część narodu, która wstydzi się za resztę ma problem sama z sobą - nie na odwrót, to ona sama jest obciążona dziedzictwem PRL, nie na odwrót. Ten paradoks widać w sposobie, w jaki ta część społeczeństwa operuje na co dzień.  Nawet ludzie, którzy walczyli z komuną, ale są częścią tej formacji pokoleniowo-mentalnościowej nie są w stanie uciec przed tą prawidłowością. I właśnie wręcz podręcznikowym przypadkiem jest tu Bronisław Komorowski, który zaskakująco w swoich wiecowych tyradach przypomina PRLowskich aparatczyków:

Młode pokolenie potransformacyjne stoi tutaj w ostrym kontraście do swoich rodziców z obu formacji mentalnościowych. Nie znają abnormalności, znają natomiast polityczną walkę między przedstawicielami normalności i abnormalności. Tylko, że… dla nich obydwie opcje to abnormalność. Jedna odwołuje się do świata, którego już nie ma, a który doprowadził do degeneracji Zachodu. Druga zaś w tymże Zachodzie widzi ideał, bożka, ignorując fakt że ich bożek to pudrowany trup, idący na dno Titanic na którym gra orkiestra. Nowe pokolenie zna zachód nie z upokarzających przeżyć i dysonansów, ale z życia, które coraz bardziej jest podobne i tu i tam. Tutaj śmieciówka, tam praca po magazynach. Tu nędznie a tam biednie. Zawsze też jest Internet i social media - wielki unifikujący świat czynnik, który to nowe pokolenie ukształtował i pozwolił otworzyć okno na świat. Ta baza potransformacyjna nie jest przywiązana do tej czy innej partii - bo to nie są jej partie. Akceptują elementy obydwóch, ale nigdy je w całości. Pod pewnymi względami pokolenie to jest jeszcze bardziej wykorzenione niż wszystkie pozostałe razem wzięte, jest oddzielone ścianą od całej reszty Polski. To nie jest jej kraj. Ani mentalnościowo ani politycznie czy ekonomicznie. Młodzi w Polsce - to ciało obce. Trudności i rozterki, przed jakimi stają dziś młodzi są kompletnie nieznane ich rodzicom. Ale jednocześnie doświadczenia młodych pozwalają odrzucić całą formację mentalnościowa „abnormalności”, bez jakichkolwiek wyjątków. Wszystko to, co stało się w PRLu jest dziurą, która zapełniają odkrywając stary model polskości. Tak więc o ile ich rodzice korzeni nie mają i mieć nie chcą, o tyle ich dzieci korzeni pozbawione decydują się je zapuścić - w tej samej ziemi, co ich dziadkowie. Wiec siła rzeczy są przechyleni w kierunku „Polski B” co do poczucia narodu. Ale na tym podobieństwa się kończą. Dla młodych i jedni i drudzy są bowiem tak samo „skomuszali”. Różnica jest jedyne w genezie.

Pouczająca jest tu historia Palikota-który, sam będąc przedstawicielem pokolenia „skomuszałego”, nie rozumiał kim jest jego wyborca. Był to ten sam pogardzany dziś „gówniarz” oraz „gimbus”, który chwali na youtubie w komentarzach Korwina-Mikkego. Wybrał Palikota, ponieważ głosił podobne rzeczy, ale był strawniejszy, zaś jego „odpały” były rzadsze i łatwiejsze do zdzierżenia. Gdy jednak „odpały” się nie skończyły, a  nastała „jazda po krzyżu” oraz „przestanie byciem Polakiem”, wtedy po prostu wyborców stracił. Ten sam wyborca może jednego dnia „propsować” Korwina, potem przyznać rację Palikotowi, by zagłosować następnie na Kukiza, a ostatecznie poprzeć Dudę. Elastyczności podobnej elektoraty PiS ani PO nie mają. Dla nich ich dzieci to kompletny „kosmos”, bo łączące elementy ekstremalne - z ich punktu widzenia - poglądów ich naturalnych przeciwników. Ten, kto pierwszy odkryje „złoty środek” poglądów tego pokolenia stanie się politycznym krezusem.

Jest tylko jeden problem: kollaps demograficzny Polski oznacza, że nowe pokolenie jest mniejsze, do tego jest wyrzucane za granicę szuflami. Dlatego nie obejmie ono władzy nad przyszłością Polski dopóki samo nie stanie się tak stare, jak jego skomuszali rodzice. A wtedy samo będzie formacją tamującą rozwój kraju.  Postkomuna już mu bowiem przetrąciła kręgosłup. 

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka