Parakalein Parakalein
1894
BLOG

Dopalacze vs leki

Parakalein Parakalein Polityka Obserwuj notkę 44

Pierwszy dzień października, piątkową noc, ta dziewczyna zapamięta do końca życia. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ja zapamiętam.

Po treningu kumpel odwózł nas (mnie i jeszcze jednego sportowca) pod dom. Posiedzieliśmy chwilę w aucie, wypiliśmy po jednym płynie izotonicznym, kierowca bezalkoholowe, i rozeszliśmy się do domów.

Zdążyłem tylko ściągnąć bluzę.

- ...schodź tu szybko, jakaś dupa leży nieprzytomna na ziemi i się trzęsie..."

Leżała na bruku głowę opierając o pierwszy stopień do klatki.  Faktycznie się trzęsła, ale przy 2 stopniach to raczej dziwne nie było.

- ej, co jest? nawaliłaś się? ej. wstawaj, nie leż na kostce.

Była w stanie tylko ponieść głowę. Jedno oko lata, drugie ze źrenicą jak stare pięć złotych z rybakiem. Pmogłem jej usiąść na ławce. Próbowaliśmy się dowiedzieć skąd się tu wzięła, gdzie mieszka itd. NIc.

- Brałaś coś?

- nieeeehehh -  pierwsze słowo i od razu kłamstwo.

- Gdzie mieszkasz, masz telefon, dzwoń do rodziców.

Próbowała otworzyć telefon. Zabrałem jej z ręki i szukam "Mama". Brak środków na koncie. Przychodzi SMS. Za chwilę drugi, trzeci. Otwieram. Pierwsze słowa załatwiają sprawę diagnozy "Doszłaś? Mówiłam nie bierz tego syfu...". Rzuciłem do kolegi dzwoń po karetkę. Dziwczyna prawie skacze po ławce. Sprawdzam tętno - szkoda liczyć, jakieś 500.

- Co brałaś? Dopalacze? Co brałaś?

- niccc. Mama dostanie zawału, ona dostanie zawału. Nie dzwońcie do mamy.

- Co brałaś, jak nie brałaś skoro w SMS'ie koleżanki piszą, że brałaś
......

Sanitariuszowi powiedziałem o źrenicach, tętnie i SMS'ie. Zaprowadził ją do karetki. Po chwili wyszedł do nas i policjantów - napatoczyli się zupełnie przypadkiem.

- Przyznała się co wzięła.......Wiemy co robić.

- Próba samobójcza? Pytanie policjanta wywołało grymas uśmiechu, politowania

- Nie, nie, chciała się dobrze bawić....

W sobotę pojechałem na pogotowie zapytać o jej stan. Informacji nie udzielą. Czyli leży. No to odwiedziłem oddział wewnętrzny z nadzieją, że znajdę. Leżała elegancko na korytarzu.

- Pamiętasz mnie?

Rozryczała się. Zacząła dziękować i rozklejać się coraz bardziej.

- No i co ryczysz, już nie ma chyba czym się martwić nie? Wyleczyłaś się z głupoty? Pierwszy raz brałaś?

- NIe, wcześniej wziełam raz.

- I co? Fajne? Pewnie zajebiście jest tak kozacko leżeć teraz i lać do jednego worka a z drugiego dostawać w żyłę? Fajnie mieć świadomość, że połowa książki telefonicznej jest do wykasowania bo to numery ostatnich  ... a nie przyjaciół? Tak zostawiają przyjaciele? Pobawili się z tobą i zostawili jak śmiecia.

- .......... wyleczyłam się.


 

Przytaczam tę historię, bo właśnie mamy za sobą szybką scieżkę legislacyjną w sprawie dopalaczy. Szybką i radykalną rozprawę z handlarzami. Wydawałoby się, że opisane wyżej wydarzenia to klasyczny przykład jak działają dopalacze, kolejny argument za tym, aby usprawiedliwić działania rządu. Oto kolejna nastolatka (kilka tygodni wcześniej skończyła 18 lat) zwabiona "rozrywkową sławą" i brakiem negatywnych konsekwencji prawnych  zarzuciła jakiś "dopek". Po tym szumie medialnym sam miałem  takie pierwsze myśli. Otóż nie !!!

To nie dopalacze położyły dziewczynę na kostkę brukową, a zwykły, legalny lek OTC !!!

Lek OTC (Over-the-counter - bez recepty)za circa 6 zeta !!

O tym się nie mówi, ale wystarczy przeglądnąć fora dyskusyjne NASTOLATEK (sic !!) żeby się dowiedzieć, który lek OTC i w jakich ilościach brać żeby się naspawać. Dzieciaki, w przewadze dziewczyny, raczej nie wiedzą, nie wnikają,  co jest w środku - krążą jedynie nazwy i kop (jak odlecisz kiedy weźmiesz). Czasem można przeczytać opinię, że lek, to nie narkotyk, i jest spoko, nie uzależnia - co w przypadku opiatów prawdą nie jest.

W lekach znajdziemy pochodne efedryny, opiatów itd. Legalnie, tanio i w tysiącach aptek.

Oczywiście sytuacja występowania tych związków w lekach jest najzupełniej zrozumiała. Wszystkie mają działanie terapeutyczne. Z tym, że w odpowiednich dawkach. No właśnie, dawki. I tu sprawa staje się intrygująca.

Biorąc do ręki ulotkę z opakowania leku OTC, tego szybko rozprawiającego się z objawami choroby, znajdziemy informację podstawową, tzn co ile i jaką dawkę leku przyjmować oraz mniej więcej taką, że lek, bez konsultacji / wizyty u lekarza, wolno przyjmować maksymalnie przez 3-5 dni. Potem należy się zarejestrować do przychodni.

Wszystko cacy.

Tylko kto mi wytłumaczy, dlaczego, skoro producent zna dawkowanie oraz czas jaki wolno samodzielnie lek przyjmować, pakuje do pudełka kosmiczne ilości tabletek??

Dlaczego pudełko sprzedawane bez recepty, z opiatami, zawiera dawkę, która jednemu "choremu" wystarczy na trzy tygodnie leczenia ??

Po co?

Następne pytanie pasuje zadać instytucji dopuszczającej lek do obrotu OTC.

Dlaczego, mając wiedzę o bezsprzecznym psychoaktywnym działaniu leku dopuszcza się do obrotu jednostki opakowań zawierające taką ilość leku, która może doprowadzić do zachowań jak wyżej opisane?

Dlaczego urząd nie uznał za stosowne wykorzystać wiedzy o leku i dopuścić do sprzedaży jedynie takie jednostki opakowań, które wystarczą jednej osobie na dokładnie taki okres bezkonsultacyjnego stosowania jaki rekomenduje producent?

Dlaczego w ogóle dopuszczono do sprzedaży OTC leki zawierające składniki UZALEŻNIAJĄCE ?

Pytań można by zadać więcej i to o wiele bardziej precyzyjnych. Nie zamierzam jednak robić reklamy konkretnym produktom.

Problem jest moim zdaniem dość poważny i o wiele większym zasięgu niż dopalacze. Dopalacze posiadają barierę wejścia w postaci ceny. Żeby zarzucić "dopka" trzeba uzbierać nieraz niezłą sumkę. Żeby zarzucić lek wystarczy mieć kasy jak na jedno piwo.

Dzieciaki takie grosze mają, wiedzę o tym, co i ile orientacyjnie brać też, więc rodzi się masowy rynek, bezchorobowy obrót lekami na ogromną skalę. Tego nikt nie nagłaśnia, a przede wszystkim nie widać aby ktoś temu przeciwdziałał. Ci sami reporterzy, którzy teraz latają po szpitalach szukając ofiar dopału powinni zapytać  tych samych lekarzy o dzieciaki po lekach. Mina sanitariusza na pytanie policjanta o próbę samobójczą była tutaj bardzo znacząca. Dla sanitariusza normalka / standard, dla policjanta kosmos i brak pojęcia.

Jest co prawda jeden pozytyw w tym, że dzieciak wziął coś z apteki. Paradoksalnie w niezmierzonej głupocie zarzucania leków jest coś mądrego. Otóż są to leki dokładnie znane przez tych, którzy będą życie takiego głupola ratować. Jak wyżej napisałem zespół karetki powiedział: "wszystko jasne, wiemy co robić..."

Zastanawiam się ile czasu upłynie zanim ktoś problem zauważy i coś z tym zrobi.

Na zakończenie jeszcze jedna refleksja.

Przy całym tym zamieszaniu z dopalaczmi, bezsprzecznej, kompletnej bezczynności rządu przez dwa lata i krytyce z tego wynikającej, moim zdaniem jest jednak wysoce niestosowne,  żeby nie powiedzieć mocniej, formułowanie opinii, że się jest po stronie handlaży, bo im interesy bezprawnie się zamyka. Wina rządu w dopuszczeniu do handlu to jedno. Ograniczenie działania handlarzy, których klienci nie są sami ze sobą i własnym odjazdem, nie są odizolowani od naszych dzieci i nie ma pewności, czy jakiś pobudzony debil nie trzaśnie mi dziecka, nie połamie go, to zupełnie coś innego.
 

Parakalein
O mnie Parakalein

Materiały zawarte na blogu są moją własnością. Mogą być dowolnie wykorzystywane przez innych wyłącznie w celach niekomercyjnych. Komercyjne wykorzystanie jest możliwe wyłącznie po uprzednim poinformowaniu mnie via mail oraz podaniu w cytowanym tekście źródła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka