Jim Jim
278
BLOG

Tępe narzędzia bezideowców

Jim Jim Polityka Obserwuj notkę 0

Wzruszające. Nie tylko ja zauważam brak większej Idei w postępowaniu polityków! Może nie wszystkich, ale większości! Włodzimierz Cimoszewicz w najnowszym Newsweeku stawia ostrą diagnozę:

 

We wszystkich środowiskach politycznych pojawiła się armia młodych, zdemoralizowanych karierowiczów, których interesują wyłącznie sukcesy własne. Brakuje im wiedzy, często solidnego wykształcenia, jakichkolwiek poglądów. Są cyniczni i populistyczni. Sprowadzają politykę do manipulacji. Na szczęście to, co było rzeczywiście ważne i pilne do załatwienia, już zrobiliśmy. Teraz polska polityka będzie wyglądała tak jak w wielu krajach: zero poważnych idei i wszystko na sprzedaż”.

 

Podobny wydźwięk niesie wczorajszy tekst Eryka Mistewicza. Czyżby inspirację czerpał w słowach byłego lidera SLD? Czy może to zupełny przypadek, a poprzez powielanie podobnej refleksji, w odstępie kilku dni,  podkreśla, że coś jest na rzeczy?

 

Od spraw z wysokiego diapazonu do spraw najmniejszych doskwiera brak idei, wartości, strategii, a nawet taktyki. W polityce nie wiemy ani dokąd idziemy, ani po co. Wyborcy i partyjne doły nie widzą powodu, aby głosować na taką czy inną partię, takiego czy innego kandydata, inaczej niż tylko po to, aby „nakopał tamtym na maksa”. Takim językiem od pewnego czasu zaczęły posługiwać się media, takim językiem posługują się nauczyciele i wykładowcy akademiccy

 

Powyższe cytaty to raptem drobna cząstka spośród wielu wyznań, takich troskliwych patronów dzisiejszej Polski. Może brzmi nieco patetycznie, ale jakkolwiek to szczere i prawdziwe – jest słuszne. Zgadzam się z twierdzeniami, że bezideowość „atakuje” coraz szersze kręgi. Dodam tutaj od razu z całą stanowczością – tylko nie skupiajmy się na samych politykach! Mówmy i piszmy o mediach, osobach piastujących ważniejsze urzędy, o korporacjach oraz tych wszyskich, których postępowanie śledzą całe masy szukając rozrywki lub drogowskazów w codziennej egzystencji. Trzeba, bo najwyraźniej świat uniwersalnych wartości cywilizacji europejskiej jest, zdaje się – na wymarciu. Idzie nowe, taki mix złodziejstwa i uczciwości, lenistwa i rzetelności, bezwzględnego bogacenia i współczucia zubożeniu, nienawiści i miłości, wreszcie manipulacji i …hmmm – jej antonimów... Choć może to już było? Może to już jest?

 

Mniej więcej dwadzieścia lat temu odwiedzając emerytów, dziadka i babcię, w ich wiejskim domku, siadałem wielokrotnie z tym pierwszym, przed czarnobiałym Neptunem i oglądaliśmy wspólnie obrady Sejmu. Niewiele wówczas rozumiałem, poza tym, co słyszałem z przekazu zza mównicy, czy dziennikarskich komentarzy, ale pamiętam, jak dziadek pohukiwał co jakiś czas: „złodzieje!”, „karierowicze!”. Używał również innych mniej cenzuralnych określeń…

 

Po dwudziestu latach obserwuję co jakiś czas podobne poruszenie, ale tym razem, za pośrednictwem internetowych mediów społecznościowych, ludzie dzielą się takimi „ekscytacjami” nie tylko z wnukiem, synem, ojcem, żoną, babcią, matką, ciotką, wujkiem, którzy siedzą obok przed telewizorem, czy przy stole. Oczywiście daje to znacznie większe oddziaływanie, aniżeli 20 lat temu i dodatkowo, jako efekt uboczny… zohydza uczestnictwo w jakiejkolwiek dyskusji, mniej zorientowanym osobom w danym temacie… a takich, głównie demoralizujących, coraz więcej i więcej…

 

Dobrze, ale co można z tym zrobić?”

 

Wracając do artykułu Pana Mistewicza, przepraszam, ale muszę – zgadzam się z kilkoma innymi kwestiami, z innymi nieco mniej. Nie będę jednak rozwodził się nad całością, bo ilość wątków poruszonych przez autora tekstu „Ta polityka prowadzi donikąd” jest tak duża, że wprowadza w delikatną konsternację – trudno odnieść się do tego wszystkiego w tak krótkim tekście, jak ten właśnie pisany… Zwracam jednak uwagę na sprzeczność, zawartą pomiędzy dwoma istotnymi fragmentami.

 

Najpierw: „To wymusza coraz bardziej agresywne, niskie dziennikarstwo. Pisał o tym, jak ustawia się „walki kogutów” w programach informacyjnych, Tomasz Sekielski

 

Potem: „Daleki jestem od oskarżania mediów, dziennikarzy, jak lubią czynić politycy opozycji i związani z nimi czy też popierający ich dziennikarze”.

 

Być może autor twierdzi, że „telewizja” (bo z tym medium związany główny kontekst) jest nieświadomym instrumentem realizacji bardziej wyuzdanej czyjejś polityki, przez co musi się dostosować do takich a nie innych realiów? Jednak zaprzecza temu przytoczony tekst Tomasza Sekielskiego. Tym samym, niestety, z takim postawieniem sprawy ja się nie zgadzam. Radio, czy telewizja, a w szczególności główne serwisy informacyjne, odpowiedzialne są za formę relacjonowanych wydarzeń i tym samym mają główny wpływ na proces leczenia odbiorcy przed bezideowymi newsami oraz wojującymi politykami. Czy ten stan rzeczy można tłumaczyć zapotrzebowaniem „klienta na daną usługę, na dany towar”? Chęcią zarobku?

 

Mam na myśli tutaj stosowanie selekcji, której wyznacznikiem nie powinny być wskaźniki oglądalności, ale mądrość płynąca z puenty. Proszę nie mylić tego z cenzurą.

 

Zakochanie w przeszłości może być wyrazem nostalgicznego romantyzmu starych ludzi i starych społeczeństw, symptomem utraty wiary w teraźniejszość lub przyszłość i braku zainteresowania nimi”- Edward H. Carr w odniesieniu do poglądów Nietzschego.

 

Zmienia się pokolenie polityczne i medialne, które zawsze nieco inaczej podchodzić do życia. Zmieniają się narzędzia, za pomocą których poznajemy świat, postrzegamy rzeczywistość, pracujemy i odpoczywamy. Na pierwsze nie mamy wpływu. Na drugie już tak. Wiem, to banalne, ale niech przykładem takiego „narzędzia” polityków będzie prasa, która kiedyś miała wielką siłę oddziaływania. Sięgając czasów świetności PRL-u, taką „Trybunę Ludu” kupowało codziennie ok. 1,5 mln osób. Następnie era telewizji, ze szczytowymi wskaźnikami oglądalności programów o tematyce politycznej, dla której chyba powoli nadchodzi zmierzch? Czy żyjemy już w dobie internetu, który daje możliwość bezpośredniego dotarcia do źródła, więcej – w którym źródło samo dociera do odbiorcy?

 

Patrząc z drugiej strony, pytam, jak politycy wykorzystują te dzisiejsze „narzędzia do kreowania rzeczywistości”? Do czego im dane narzędzie się przyda, jeśli jest zepsute? Im bardziej „tępe narzędzie” tym mniej przydatne jako element pracy, co najwyżej przydatne jako broń do wojowania

 

Jeden z polityków przy umiejętnym wykorzystaniu narzędzia pracy jakim jest internet, zbudował na nowo kapitał polityczny – vide Janusz Korwin Mikke. Inny – Janusz Piechociński – wysyłając informacje „o stanie gospodarki” do wszystkich, posiadających mail w CEIDG, cały czas kapitał zbija. Nieco to uproszczone, ale chodzi o schemat działania. Podobnie PO i PiS wykorzystują nowe media do robienia właściwej polityki, ale chyba ta druga z lepszym skutkiem. Z drugiej strony nie da się wojować bez narzędzia i od dłuższego czasu obie partie, w jakimś stopniu, „współtworzą” kolejne media tradycyjne, będące ichnimi „machinami wojennymi”. Co ważne – coraz bardziej wyniszczającymi! Bez mediów nie wygra się żadnych wyborów, jeśliby nawet głoszono najbardziej słuszne idee – kolejny banał. Pytanie, czy media, te tradycyjne, chcą być tylko narzędziem? Takim „tępym” narzędziem w walce o władzę? Pytam poważnie.

 

Mnie to nie szokuje. Spoglądam na to bezemocjonalnie i zastanawiam się co będzie dalej. Wydaje mi się, że im bardziej ideologicznie napełnione przesłanie, poparte konkretami, tym większy posłuch ma dzięki nowemu narzędziu, jakim jest internet. Co więcej, taka „tuba ideologii” jest zupełnie pozbawiona – fałszującego często przekaz – czynnika ludzkiego, jaki występuje w prasie, radiu, czy telewizji. Czysty przekaz Myślii Idei, jaka przyświeca nadawcy i niczym niezaburzony odbiór.

 

Ja niedawno zmieniłem narzędzieumożliwiające obserwację...

Jim
O mnie Jim

Bardzo wyczulony na radykalny subiektywizm i niesprawiedliwość wobec jednostek.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka