Paweł Burdzy Paweł Burdzy
422
BLOG

Rządowa łapa w majtkach obywateli

Paweł Burdzy Paweł Burdzy Polityka Obserwuj notkę 3

Co zrobić jeśli rząd nadużywa swoich kompetencji? Nie stać, nie czekać, oragnizować się w proteście. Amerykanie to ludzie konkretni -  jak coś ich wkurza, zaraz się organizują i dają temu wyraz. Zdenerwowała ich polityka gospodarcza prezydenta Obamy? Więc w listopadowych wyborach zmasakrowali Partię Demokratyczną w Kongresie. Zaostrzenie procedur kontroli na lotniskach spowodowało kolejny oddolny ruch protestu.

Poszło o supernowoczesne skanery (na których widać całe ciało człowieka, łącznie z jego miejscami intymnymi) zamontowane przez odpowiedzialną za bezpieczeństwo lotów federalną Transportation Safety Agency (TSA) oraz ostrzejsze procedury kontroli osobistej. Po udaremnionej próbie wniesienia przez terrorystę materiałów wybuchowych w majtkach, kontrolerzy TSA dostali instrukcję bardziej szczegółowej kontroli pasażerów. Jeśli ktoś nie chce przejść przez skaner, czeka go dokładane wymacanie przez agenta TSA, łącznie ze strefami intymnymi.

Terrorysta w gaciach trzylatka?

Od wprowadzenia zarządzenia w pierwszym tygodniu listopada, pracownicy rządowi żwawo wzieli się do pracy i szybko do mediów zaczęły się przedostawać szokujące informacje. A to „wymacana” została prawie 90-letnia babcia a sprawnym dłoniom w niebieskich rękawiczkach nie uszły siostry zakonne. Trzylatkowi zaglądano do spodni (i skontrolowano jeszcze pluszowego misia). Wreszcie upokorzono  inwalidę, któremu agent opukiwał protezę w poszukiwaniu materiałów wybuchowych.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W Amerykanach, którzy do tej pory cierpliwie znosili zdejmowanie butów i pasków w portach lotniczych oraz drobiazgowe kontrole wnoszonych płynów, coś pękło. I tak powstał oddolny ruch protestu przeciw „porno-skannerom” oraz zaglądającym do portek czy sprawdzającym kobiece piersi agentom TSA.

Wkurzeni-zorganizwani


Zaczęło się 8 listopada, gdy poddany oględzinom biznesmen założył stronę internetową http://www.optoutday.com/, na której agitował do dobrowolnej niezgody na skanowanie i poddawanie się w zamian procedurze kontroli osobistej. Ruch podchwyciło dwóch mieszkańców z okolic Filadelfii, którzy założyli stronę http://wewontfly.com/, gdzie namawiali „zatkania punktów kontrolnych TSA” w imię „podróżowania z godnością”. Tylko pierwszego dnia strona miała 600 tys. kliknięć. i po dwóch tygodniach całkiem spory oddolny ruch.
 

Szybko pojawił się pierwszy idol ruchu. 31-letni John Tyner najpierw odmówił poddania się badaniu przez „porno-skaner” a następnie przestrzegł agenta TSA, aby nie ośmielił się dotknąć jego genitaliów. - If you touch my junk, I'll have you arrested – powiedział, co można przetłumaczyć mniej więcej tak: „dotkniesz mojego małego, spowoduję że będziesz aresztowany!” – w domyśle za seksualne molestowanie. Wszystko dźwiękowo zarejestrował na włączonego iPhona i umieścił na swoim blogu .
 

Rzecz działa się 13 listopada i choć wtedy Tyner nie poleciał samolotem (bo kontrola nie odbyła się), stał się bohaterem ludowym a powiedzenie „don’t touch my junk” zawołaniem bojowym nowego ruchu.
Po dwóch tygodniach na internecie, przeciwnicy obłapki na dworcach lotniczych postanowili przejść do akcji bezpośredniej. Uderzyli w środę, 24 listopada, dzień największego tłoku na lotniskach w związku z podróżującymi na Dzień Dziękczynienia (najważniejsze święto rodzinne w USA, jak nasza Wigilia). Chętni zamiast skorzystać z jednego z 400 skanerów na lotniskach w całym kraju, mieli prosić o kontrolę osobistą. Dlaczego? Zamiast kilku, kilkunastu sekund, kontrola przedłużała sie do dwóch minut na pasażera. Co miało spowodować opóźnienia i większe kolejki na i tak zatłoczonych lotniskach. Dodatkowo protestujący wolontariusze mieli zaleźć za skórę agentom TSA, zakładając np. szkockie sukienki (tzw. kilty) bez majtek pod spodem lub zastosować inne formy ośmieszania. – Miejcie trochę radochy, nagrywajcie to na telefony komórkowe. Możecie stać się kolejnymi gwiazdami youtube. Tych ludzi z TSA trzeba upokorzyć, bo to co robią nie ma usparwiedliwienia – zagrzewał do boju, jeden z aktywistów. I choć ostatecznie akcja nie przybrała jakiś wielkich rozmiarów, protesty odbyły się.

Macanie a Konstytucja

Tymczasem problem kontroli spodni na lotniskach urósł do rangi problemu konstytucyjnego. Albowiem zaraz pojawił się zarzut, że praktyki TSA naruszają 14. poprawkę do Konstytucji USA, gwarantującą obywatelom równość wobec prawa. Głos zabrał libertariański kongresmen Partii Republikańskiej Ron Paul, który przyrównał działania rządu federalnego do praktyk nazistów wobec Żydów w latach 30. Dla kongresmena – który sam został poddany upokarzającej procedurze na lotnisku – to kolejny przejaw rosnącej omnipotencji rządu federalnego, który chce kontrolować wszystko i wszystkich. – Teraz rząd chce abyśmy pokazywali nasze genitalia i chce nam wkładać łapy do majtek. Myślę, że to dzwonek alarmowy dla wielu Amerykanów – powiedział kongresmen z Teksasu. Zaznaczył, że będzie namawiał kolegów z Kongresu aby przypatrzyli się praktykom TSA. Z kolei jeden z faworytów do prezydenckiej nominacji, były republikański gubernator Mick Huckabee wezwał prezydenta Obamę, aby wraz z rodziną poddał się dobrowolnie -  w ramach dobrego przykładu dla współobywateli - procedurze sprawdzającej, aby „reszta z nas nie czuła się tak źle, jak teraz”.
 

Nie dotykać przestrzegających prawa!
 

Część problemu wynika z tego, że – zgodnie z tradycją i zapisami Konstytucji – Amerykanie są przyzwyczajeni do tego, że funkcjonariusze rządowi mają prawo do kontaktu fizycznego jedynie wobec przestępców lub osób podejrzewanych o przestepstwa. Co innego więc poddawanie się procedurze na wykrywaczu metali, zdejmowanie pasków i butów, a co innego pozwolenie na dotykanie miejsc intymnych.
 

Jak zauważył publicysta Charles Krauthammer, kłopot w tym, że rząd federalny jak ognia boi się stosować “profilowania”. Zamiast skupiać się na ludziach pochodzących z Bliskiego Wschodu, wyznawcach Islamu, woli przeszukiwać po równo wszystkich, bojąc sie oskarżeń o rasizm czy uprzedzenia religijne. „Każdy wie, że cały aparat publicznego bezpieczeństwa składa hołd politycznej poprawności. Nigdzie tak wielu ludzi pokornie nie poddaje się tak wielu zbędnym niewygodom i niepotrzebnemu poniżeniu dla tak znikomego efektu. Poorani zmarszczkami staruszkowie zmuszani do rozwiazywania butów. Pozbawieni pasków biznesmeni śmieszne podtrzymujący w rękach spodnie. Trzylatki płaczące, gdy ich zabawki są przeszukiwane w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. A wszystko wtedy, gdy każdy, powtarzam każdy wie, że ci ludzie nie są dla nikogo żadnym zagrożeniem. Zamiast szukać prawdziwych terrorystów, szukamy tubek z żelem w torbach dla niemowlaków – napisał, jak zwykle zdroworozsądkowy Krauthammer.
 

Po lotniskach, porty i transport publiczny
 

Ale walka z zaostrzoną kontrolą pasażerów na lotniksach może się przeniesc w inne miejsca. Oto odpowiedzialna za bezpieczeństwo narodowe sekretarz Janet Napolitano stwierdziła, że być może procedury trzeba będzie rozszerzyć na „środki transportu publicznego, pociagi i porty”, bo terroryści wciąż próbują nowych sposobów ataku. Jesli tak się stanie, zapowiada się prawdziwa konfrontacja, tym razem nie z tysiącami, ale milionami Amerykanów dla których nawet największe zagrożenie terrorystyczne nie może być pretekstem do wprowadzenia rządów Wielkiego Brata.
 

* Tekst ukazał się pierwotnie w portalu wPolityce.pl

85 316

"Benia mówi mało, ale on mówi smacznie"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka