Paweł Kowal Paweł Kowal
732
BLOG

Ukraińskie deja vu

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 6

Ukraina podjęła decyzję o stworzeniu wraz z Białorusią, Kazachstanem i Rosją Wspólnego Obszaru Gospodarczego i jednocześnie odrzuciła propozycję kolejnego, unijnego planu działania (w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedztwa), dotyczącego w szczególności wprowadzania zmian do ukraińskiej doktryny obronnej pod kątem integracji europejskiej. Wiktor Janukowycz oświadczył, że Ukraina została upokorzona przez Brukselę brakiem akceptacji dla swych aspiracji do członkostwa w Unii Europejskiej i w związku z tym rezygnuje z dalszych zabiegów o wejście do UE. Prezydent Rosji Władimir Putin zdecydował się bezpośrednio zaangażować na Ukrainie i poprzeć jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich. Wszystko to miało miejsce w 2003 i 2004 roku, a Wiktor Janukowycz był wówczas premierem przy prezydencie Leonidzie Kuczmie. Dalszy los dominującego wówczas układu politycznego miał się rozstrzygnąć podczas nadchodzących późną jesienią 2004 wyborów prezydenckich. Niespodziewanie jednak wybuchła pomarańczowa rewolucja i to na Majdanie miało się ostatecznie rozstrzygnąć, kto będzie rządził Ukrainą przez najbliższe kilka lat. Można narzekać na „pomarańczowe” elity polityczne, ale bez zmiany, która dokonała się na przełomie 2004 i 2005 roku, bez tego szarpnięcia lejcami na drodze Kijowa do Unii, Ukraina byłaby w dużo gorszej sytuacji niż obecnie. Ówczesna, otaczająca Kuczmę elita polityczna straciła możliwość politycznego wybrnięcia z sytuacji, w jakiej się znalazła.

Po prawie ośmiu latach od rewolucji na Majdanie nad Dnieprem wiele się zmieniło. Dzisiejsza zjednoczona opozycja jest inna, bogatsza o doświadczenia ostatnich lat. Również elity partii Regionów są inne: dużo bardziej proeuropejskie a nawet wewnętrznie podzielone na tym tle. Sytuacja polityczna na wewnętrznej scenie jest, podobnie jak w 2004 roku niejednoznaczna, jednak czasy są całkiem inne. No właśnie, ale melodia jakoś podobnie brzmi: te same osoby w innych, ale podobnych rolach, Julia Tymoszenko znów znalazła się w więzieniu, Wiktor Janukowycz został prezydentem w wyniku wolnych wyborów, Władimir Putin nadal jest gospodarzem sąsiedniej Rosji, tyle, że tymczasem na pozycji premiera. Upływ lat widać nie tylko po tym, że postarzał się Leonid Kuczma a Wiktor Juszczenko zdecydował się bez reszty oddać produkcji miodu w rodzinnej pasiece, ale i po tym, że dzisiejsza Unia jest inna, bardziej zamknięta, niechętna, tak samo jak wówczas rozmowom o rozszerzeniu, ale tym razem jest to głębsze i wynika w dużym stopniu z ekonomicznego i politycznego kryzysu samej Wspólnoty.

Jakbyśmy to wszystko już gdzieś widzieli, przecieramy ze zdumienia oczy. Jednak dość już porównań i analogii, wiemy przecież ze szkolnych lekcji, że historia się nie powtarza. No chyba, że jako farsa. Ale po co komu farsa? Po co farsa Ukraińcom, po co farsa na Ukrainie Polakom, po co farsa w Kijowie Niemcom? Trzeba zatem skorzystać z doświadczenia, mądrości, życia – wszyscy są w końcu mądrzejsi o te parę siwych włosów. I należy także wziąć pod uwagę nowy czynnik: może opozycja nie jest silniejsza niż ówcześni pomarańczowi, ale za to lobby tych, którzy chcą Ukrainy w Europie jest dużo silniejsze. Każdego roku kolejne pokolenia Ukraińców wykształconych po ukraińsku, na ukraińskich uczelniach i po angielsku na zachodnich uniwersytetach wchodzą w dorosłe życie. Oni milczą jak całe ich pokolenie w Europie, niechętnie chodzą na polityczne mityngi, przenoszą swoją aktywność do Internetu. Oni czują się, w stopniu porównywalnym chyba tylko z francuską i polską młodzieżą w 1968 roku, właścicielami swojej wolności. Ta wolność to dzisiaj możliwość podróżowania, słuchania zachodniej muzyki, ale przede wszystkim to swoboda komunikacji w Internecie. To także wolność planowania swojego życia i oczekiwania, że ten indywidualny plan będzie w jakimś stopniu zgodny z rozwojem kraju. To pokolenie potrafi zaskakiwać: zaskoczyło nie tylko Ben Alego czy Mubaraka lub Putina. Ono zaskoczyło w ostatnich tygodniach nawet premiera Polski Donalda Tuska. Elementem wolności poradzieckiego pokolenia – pokolenia cyfrowego na Ukrainie są wolne wybory. Oni po prostu nie wyobrażają sobie już innego życia. Także dlatego tegoroczne wybory będą najważniejszym wydarzeniem na Ukrainie. Sytuacja na tyle się zablokowała i w wewnętrznym i w europejskim kontekście, ze nawet jeśli umowa stowarzyszeniowa zostanie jednak parafowana, to prawdziwie nowy powiew przyniosą już tylko ci Ukraińcy przy urnach a nie ci, wybrani kilka lat temu do Werchownej Rady. Jeśli wygra Partia Regionów, to nie będzie to zwycięstwo druzgocące, jej liderzy będą musieli przedstawić pomysł jak w wiarygodny sposób zakończyć sprawę Julii Tymoszenko, podjąć współpracę z opozycją, która zapewne będzie silna, zapewne bardziej jednolita niż w obecnej Dumie. Ale przede wszystkim Partia Regionów już teraz musi sobie wyobrazić, że jeśli są wybory to można je również przegrać. Jeśli wygra opozycja, to jej liderzy muszą mieć pomysł, żeby od razu nie wejść w logikę wewnętrznych walk i prawdziwie zjednoczyć się dla dobra Ukrainy. To będzie najtrudniejsze, ale jak powtrzymać się od tego, by nie szukać na siłę nowego lokatora do celi, w której aktualnie przebywa Julia Tymoszenko?

Bo wtedy, ci Ukraińcy, którzy gotowi są jeszcze raz zaufać pomarańczowym, cokolwiek, by to dzisiaj nie znaczyło, srogo zawiodą się stylem polityki nowej ekipy. Zdecydują młodzi, którzy dzisiaj twittują, blogują i korzystają z Facebooka i Vkontakte: na nich politycy nie mają sposobu, bo zazwyczaj przygotowują się do bitew dawno już rozstrzygniętych. I budzą się spoceni po kolejnym deja vu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka