Paweł Kowal Paweł Kowal
949
BLOG

Jedno Franciszek, drugie Dawid. A Donald na boku

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 10

Dawid wolniej, z namysłem, Franciszek: szybko i na przełaj. Konkurencyjność, elastyczność, suwerenność krajów członkowskich, demokratyczna odpowiedzialność i sprawiedliwość – to pięć zasad reformy Unii Europejskiej, które ogłosił  David Cameron. Dzisiaj swoją wizję Unii przedstawił też w Parlamencie Europejskim prezydent Francji François Hollande. Jak to już bywało w historii, kiedy Londyn robił jedno, Paryż szedł w przeciwną stronę. Niechęć pomiędzy brzegami kanału La Manche jest legendarna. Czy teraz przeniosła się na poziom Unii Europejskiej?

Dawida i Franciszka łączy jedno: miłość do własnych krajów i poszanowanie tradycji. Pierwszy nie odpuści interesów finansowych londyńskiego City, drugi bronił dzisiaj jak lew pozycji Strasburga jako siedziby Parlamentu Europejskiego. Gdy przychodzi do konkretów to brzmią one jak uzasadnienie interwencji w Mali. - Zdecydowałem w imieniu Francji by interweniować – perorował Hollande (bo z UE w tej sprawie za bardzo się nie liczy). Arcyeuropejska z pozoru mowa Hollanda najeżona była zwrotami typu "ja, jako głowa państwa", "reprezentuję Francję", "Francja ma interesy". Hollande nazwał w ten sposób nowy spór w Unii Europejskiej. Prezydent Francji chce działać „pour l’ensemble de l’Europe” – dla całej Europy. Jego cztery zasady dotyczą unijnego budżetu, który powinien być na tyle wysoki, aby starczyło na wydatki wspólne, na politykę spójności, politykę rolną oraz podtrzymywanie paktu dla wzrostu. Wezwał on również do reformy międzynarodowego systemu walutowego, aby lepiej bronić interesów Europy. Londyńskie City z pewnością nie jest zachwycone.

Brytyjskie „mniej Europy” napotyka na francuskie „więcej Unii”. Zaś pośrodku stoi… Angela Merkel, która z obu wizji wybiera – jak z ciasta migdały i rodzynki – to, co dla Niemiec najkorzystniejsze. Niemcy z zeszłorocznego przemówienia ministra Sikorskiego w Berlinie miały zostać liderem zacieśniania Unii, jednak okazało się, że wcale tego nie chcą. Dziś chowają się za plecami Wielkiej Brytanii, nie zgadzając się na politykę przenoszenia suwerenności do instytucji unijnych, a jednocześnie chcą więcej środków na politykę spójności, bowiem dzięki temu reformowane są wschodnie landy. Jednocześnie Londyn wyrasta na nowego sojusznika Niemiec, zastępując na tym miejscu Paryż. Za polityką idzie gospodarka, zwiększa się bowiem wymiana handlowa między oboma krajami. 

A co na to Polska? Chcemy utrzymać wysokie nakłady na politykę spójności i rolnictwo, tak samo jak Francja. Czy bliżej nam zatem do propozycji francuskiej? Minister Sikorski zapędził się ostatnio, mówiąc, że „Cameron przeniósł swoim wystąpieniem Wielką Brytanię do kategorii państw specjalnej troski“. Trudno nie odnieść wrażenia, że mówił to w kontekście opozycji, która jest z Brytyjczykami w jednej grupie politycznej. Czy niechęć do krajowych oponentów musiała pójść aż tak daleko?

Awantura w naszym kraju działa niczym paraliż. Polska, wobec tego, co dzieje się w Europie, milczy zdziwiona rozwojem wypadków. Mieliśmy być w głównym nurcie, tymczasem nurty są dwa, a my nie jesteśmy w żadnym z nich. Jesteśmy gdzieś pomiędzy graczami w Europie i nasza pozycja nie jest silna. Krzyczymy „więcej Europy”, choć nasz największy sąsiad przestał kochać ten slogan. Niepotrzebnie antagonizujemy Wielką Brytanię, bowiem wiele propozycji Camerona, przede wszystkim ta dotycząca konkurencyjności, jest dla Polski korzystnych. Polska gospodarka, przy odrobinie reform strukturalnych, mogłaby skorzystać z premii niższych kosztów pracy, aby sprzedawać więcej do innych krajów UE. Inaczej w końcu może być tak, że Brytyjczyk zadba o swoje, Niemiec i Francuz o swoje, a Polak zostanie z hasłem "więcej Europy".

21 lutego o 18:30, w księgarni Traffic, Trzy rozmowy o Wschodzie. Przyjdźcie! www.facebook.com/events/331344883631866/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka