Na włoskim orzechu
moje myśli rosną,
Lecz cóż, gdy las świerków
szumem je otacza.
Czy byłoby lepiej
zacząć bal ten wiosną,
Gdy ciepło narodzin
swój smutek wybacza?
Gdzieś tam, po jabłoni,
błądzą dłonie głodne,
Nieszczęściem tych dłoni
jest ich siła szału,
Rwanie krwawych wiśni,
to dla nich swobodne,
Po jabłoni, cięższej,
krążą tak pomału.