Wygląda na to, że choć próg wyborczy przekroczyło aż sześć komitetów, swoich kandydatów z wielkim prawdopodobieństwem będą mieć: Ferencowy Rozwój Rzeszowa (32,67%), Prawo i Sprawiedliwość (30,91%) i Platforma Obywatelska (19,47%).
1. Metoda, którą obliczane są miejsca w wyborach do Rad Miasta jest bez sensu, bo promuje duże komitety. Jest to szczególnie beznadziejne, biorąc pod uwagę, że są to wybory do Rady Miasta, w której upartyjnienie powinno być możliwie ograniczane. Rozwiązaniem tej sytuacji mogłoby być wprowadzanie w wyborach samorządowych JOW-ów. Wtedy każdy kandydat odpowiadałby przed konkretną wąską społecznością mieszkańców. Ale nie o tym chciałem…
2. Żałuję przede wszystkim, że do Rady nie dostanie się nikt z komitetu rzeszowskich dziennikarzy RZESZÓW LEPSZY O 100 PROCENT! Nie dlatego, że jakoś szczególnie popieram ten komitet, ale po prostu dlatego, że bardzo lubię polityków niezależnych o w miarę sensownym kierunku. Taki byłby zapewne przedstawiciel tego komitetu, który mógłby tworzyć w Radzie zdrowy ferment, krytykując i ujawniając przegięcia prezydenta Ferenca z jeszcze większym zaangażowaniem niż robią to Pisowcy.
3. Wszystko w rękach Platformy Obywatelskiej. To, kto będzie rządził, zależy od tego, z kim Platforma wejdzie w koalicję. Zobaczymy, czy Platforma wybierze jasną stronę i zdecyduje się na koalicję przeciwko Ferencowi. Andrzej Dec w wywiadzie ze mną, zapewniał o dobrej współpracy PiS i PO w poprzedniej Radzie Miasta. Teraz Platformersi mają szansę udowodnić, że naprawdę potrafią współpracować z PiS-em dla dobra miasta. Wspólnie mogliby poblokować wiele idiotyzmów Ferenca i choć trochę ograniczyć jego rozrzutność. Jeśli Platforma wejdzie natomiast w koalicję z „Rozwojem Lewicy Demokratycznej”, będzie to dla mnie kompletna kompromitacja tej partii także na polu lokalnym.
