pedro65 pedro65
440
BLOG

Drogi z Rzymu część druga

pedro65 pedro65 Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

(pierwsza część tutaj: http://pedro65.salon24.pl/304904,drogi-do-rzymu-czesc-pierwsza )

Komunia święta przebiega bardzo sprawnie. Wzdłuż całej ulicy rozchodzą się setki kapłanów i dosłownie co kilka metrów można przyjąć Ciało Pana. Księża dyskretnie lecz stanowczo odmawiają podawania Eucharystii „na rączkę” - widać, że papież Benedykt stara się odejść od „posoborowych” wynalazków w kierunku bardziej tradycyjnych wzorów sprawowania liturgii. A my cieszymy się, że jednak jesteśmy tutaj, ze wszystkimi, uczestnicząc w pełni w tej niezwykłej mszy świętej.


Uroczystość się kończy i dwa strumienie ludzi ruszają w dwóch kierunkach. Z żalem rezygnujemy z próby wejścia do Bazyliki św. Piotra, ale z naszej „pozycji” oznaczałoby to jeszcze czekanie przez cały dzień i być może część nocy. Nie damy rady. Byliśmy cztery lata temu przy grobie sługi Bożego JP2 i mamy nadzieję kiedyś jeszcze tu wrócić, by stanąć przy grobie błogosławionego. Teraz trzeba wrócić do samochodu, co w Rzymie gorącym i zatłoczonym jest dużo trudniejsze niż w Rzymie chłodnym i pustym. Janek usnął na szczęście w spacerowym wózku. Przed opuszczeniem Rzymu postanawiamy jeszcze zwiedzić przynajmniej jedno miejsce, wejść choćby do jednego widzialnego kościoła. Ponieważ wszyscy są bardzo zmęczeni, wybieramy niewielki kościółek Domine Quo Vadis, przy Via Appia Antica, gdzie uchodzący z Rzymu Piotr spotkał kiedyś Pana. GPS po raz kolejny sprawuje się idealnie, a przy tym gratis dostajemy od niego niezwykle malowniczą trasę. Co prawda w szalonym rajdzie przez centrum muszę lawirować między jadącymi we wszystkich kierunkach na raz motorkami Włochów i pieszymi grupami Polaków, między taksówkami i policją na sygnale, ale przejeżdżamy obok Fontana del Tritone, Piazza Colonna, pomnika Wiktora Emanuela, stromych schodów prowadzących do kościoła Santa Maria in Aracoeli, bazyliki Santa Maria in Cosmedin ze sławnymi Ustami Prawdy (tu jest zawsze kolejka, tylu chętnych do lustracji, no, no) i Circo Massimo z porzuconym już teraz telebimem. Wyprzedza nas kolumna czarnych limuzyn na sygnałach policyjnych, jadą pewnie w stronę lotniska Ciampino. W limuzynach ważni goście. Czy wierzą w świętość ? Może nie wierzą w grzech śmiertelny i w wykluczenie z Kościoła, zwane ekskomuniką ? A może w ogóle wierzą w reinkarnację ? Kto ich tam wie - w cokolwiek by nie wierzyli, pewnie i tak warto było się polansować w pierwszych rzędach krzeseł przed Bazyliką Św. Piotra. „Tam trzeba po prostu być !”   


Docieramy do kościółka Quo Vadis, parkujemy przy zsypie na śmieci. W otwartym kościele odcisk stóp, podobno Chrystusa, popiersie Henryka Sienkiewicza z krótkim tekstem i obraz Piotra, ukrzyżowanego głową w dół. Czy Jan Paweł II też był w sytuacji Piotra, gdy był już stary i chory, kiedy doradcy, w najlepszej przecież wierze, radzili mu, żeby się wycofał ? I czy gdyby to zrobił, mecz byłby wygrany ? Z całą pewnością rozważał na modlitwie, co mu wypada uczynić i może wtedy właśnie przyszedł do niego Chrystus, aby mógł po raz kolejny usłyszeć pytanie Piotra: „Panie, dokąd idziesz ?!”


Opuszczamy Rzym, ruszamy w góry Abruzji.


„… czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy…” (Ps 8,5-7)


Zaiste, maleńkim robaczkiem jest człowiek, nawet na tej niewielkiej planecie, zwanej Ziemią. Jednak kaprys Boga wezwał go, aby czynił sobie ziemię poddaną. I człowiek, równie maleńki jak zuchwały, wziął się do wykonania zadania.

Betonowa nitka autostrady zawisa nad przepaściami, wierci tunele w górach, które Pan wzniósł ponad falami oceanu, zanim jeszcze oddech wypełnił nozdrza Adama. „Złożyłeś wszystko pod jego stopy” - czy tu, w górach, mając dosłownie pod stopami grozę i majestat przyrody, a jednocześnie inteligencję i cierpliwość człowieka, można być tak do końca niewierzącym ?


Po cieple, prawie upale Wiecznego Miasta, wpadamy w ciemne, burzowe chmury. Ulewa na autostradzie do Peskary jest bardzo intensywna, trzeba uważać z prędkością. W końcu docieramy na kwaterę, nie bez przygód, bo tym razem GPS proponuje dróżkę pośród sadów, miejscami tak wąską, że jest obawa, czy nasz van zmieści się między kamiennymi murkami. Cóż, dzieła człowieka nie są jednak doskonałe.


Kwatera to piękny dom w winnicy, kilkanaście kilometrów od wybrzeża Adriatyku. Formalnie bed and breakfast (po włosku to idzie: camera e colazione), faktycznie warunki nie gorsze niż w hotelu, a przy tym własna kuchnia, gdzie możemy ugotować ryż i podgrzać obiad przygotowany w Polsce. Byliśmy tu już cztery lata temu, gospodarze są do nas bardzo przyjaźnie nastawieni. Otrzymujemy chyba nawet taryfę specjalną - po 20 euro za nocleg ze śniadaniem, a mały Giovanni mieszka za darmo. Czy dlatego, że wraca z beatyfikacji własnego patrona ?


Rano jeszcze jedna niespodzianka - widok na zachód. Na pierwszym planie drzewa oliwne i winnica (znowu ten biblijny kontekst) a w oddali - góry, pokryte błyszczącym w porannym słońcu śniegiem. A przed odjazdem ostatni gratis - gospodyni daje nam butelkę wina - markowego, bo z własnej winnicy. Na wszelki wypadek ostrzega, żeby nie pić prowadząc.


Ruszamy do Manoppello. Tutaj w niewielkim kościele franciszkanów w białych habitach znajduje się niezwykły, naturalnych rozmiarów wizerunek twarzy Chrystusa. Włosi nazywają Go „Volto Santo”, Święte Oblicze. Można co do niego żywić uzasadnione przekonanie, że nie został ludzką ręką uczyniony. A są tacy, którzy twierdzą, że to Weronika – Vera Eicon, Mandylion, Prawdziwa Ikona.


Byliśmy tu już w czasie poprzedniej podróży, latem. Ale teraz, tuż po oktawie Wielkanocy, wrażenie jest porażające. Szczególnie, że pod obrazem sprawowana jest właśnie Eucharystia dla kilku grup pielgrzymów z Polski. Kapłan czyta Ewangelię Jana: „Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych.” (J 20,6-9).

 

Czy myśleliście kiedyś, co właściwie ujrzał w grobie Jan, że uwierzył ? Płótna ? Jak można uwierzyć w coś tak nieprawdopodobnego jak Zmartwychwstanie, patrząc na zwykłe płótna ? A może … może Piotr i Jan zobaczyli ten obraz, przed którym w tej chwili stoimy ? Może chusta z bezcennego bisioru, położona na twarzy Ukrzyżowanego, sekundę po Zmartwychwstaniu utrwaliła fotografię Żyjącego, który się właśnie zbudził ? Może obraz, którego żadna ludzka technologia nie potrafiła wykonać ani kilkaset, ani tym bardziej kilka tysięcy lat temu, zapisał się sam na tkaninie przez którą Pan przeszedł, jak przez zamknięte drzwi ?


Jednak nawet najdoskonalsza, choćby utkana z atomów fotografia Zmartwychwstałego, jest niczym wobec tego, co dzieje się poniżej. Nad ołtarzem mamy Wizerunek, na ołtarzu znajduje się Osoba. Wizerunek wskazuje na Osobę, ale "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu." „Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.” (Łk 24,35). Skąd Łukasz wiedział o naszej wyprawie, która miała się odbyć dwa tysiące lat później ?!

Jest już południe 2 maja - trzeba ruszać na północ, do domu. Znowu pędzimy autostradami, odmawiając, jak każdego dnia tej pielgrzymki Różaniec, oraz słuchając kazań Jana Pawła z jego najdawniejszych podróży do Polski, jeszcze z czasów tak zwanej komuny. Zdumiewa, a jednocześnie przeraża, jak bardzo są cały czas aktualne. Tyle, że wtedy odnosiliśmy je naiwnie do bloku komunistycznego, dzisiaj widać dokładnie, że dotyczą całej dzisiejszej Europy, pogubionej w mirażach pozornej wolności bez Boga. Czy człowiek na pustym, ciemnym polu, pozbawiony latarni, jest wolny ?

Na autostradzie biegnącej wzdłuż Adriatyku spotykamy sporo pojazdów z polskimi rejestracjami, w tym całe stado autokarów Mazurkas Travel. W oknach plakaty z JP2, pewnie wracają z beatyfikacji. Czyżby sponsor euro-parady z zeszłego roku w Warszawie zmienił preferencje i teraz zamiast lokować w swoich hotelach kochających inaczej wiezie z Rzymu zwolenników kochania tradycyjnego ? Znaczy takiego katolickiego bardziej ? A może po prostu pieniądz nie śmierdzi i w obecnych ciężkich czasach warto poza świeczką diabłu zapalić jeszcze ogarek Bogu ? Wszystko możliwe, mnie jednak ciekawi najbardziej, czy pasażerowie tego konwoju zainteresowali się, z jak bardzo postępową firmą podróżują w tak mało nowoczesnym celu ?


Do Budapesztu wjeżdżamy przed czwartą rano, nasz dzielny gospodarz wpuszcza nas do domu i pozwala na krótki sen. Tutaj na Węgrzech 3 maja jest zwykłym dniem, rano wszyscy są w pracy i w szkole, sami jemy śniadanie. Gospodarz wpada jeszcze na chwilkę, żeby zamknąć za nami drzwi. Do domu już „niedaleko”.


Do Polski wjeżdżamy wieczorem 3 maja przez Piwniczną i Stary Sącz. Tam, na błoniach pod miastem, dalej stoi ołtarz sprzed 12 lat, przy którym Jan Paweł II kanonizował królową Kingę. Koło się zamyka, „księga się zamyka”.


Moja Żona powiedziała, że tam, w Rzymie, chciała przytrzymać się kamieni, żeby stamtąd nie odchodzić, żeby zostać na tej zaśmieconej ulicy, nad którą na chwilę otwarło się Niebo. Ale to jeszcze nie tym razem. Teraz trzeba wrócić do zwyczajnego życia, do chwil podobnych do siebie nawzajem, do codziennych wyzwań, do pospolitej radości, ale i do pospolitego strachu i bólu. Tak jak powiedział Jan Paweł II w 1987 roku do młodzieży na Westerplatte (wtedy to my byliśmy młodzieżą, a jakże) „nie można zdezerterować !” Nasz mecz jeszcze się nie skończył. Mecz trwa nadal i jest DO WYGRANIA.

pedro65
O mnie pedro65

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości