peergynt 1 peergynt 1
230
BLOG

Meandry "wolności słowa"

peergynt 1 peergynt 1 Polityka Obserwuj notkę 3

Poeta Rymkiewicz opisał redaktorów Gazety Wyborczej jako spadkobierców przedwojennych komunistów, którzy żyją w duchu nienawiści do krzyża (polskiego krzyża – cokolwiek to znaczy). Nie spodobało się to owym redaktorom, co nietrudno zrozumieć, a, jako, że nie chciało im się przełknąć tej żaby – podali poetę Rymkiewicza do sądu. Co w sądzie się zdarzy – trudno przewidzieć.  Skoro nasze sądy wypuszczają na wolność gościa, który zabił swojego ojca i poćwiartował jego ciało przy pomocy piły łańcuchowej, to wszystko można się po nich spodziewać. Nawet tego, że Michnik będzie musiał w worze pokutnym udać się do Torunia.

To zdarzenie każe się zastanowić nad pojęciem „wolności słowa”. Bo gdyby wgłębić się w nie, to okazuje się, że jest ono absurdalne. Niby można mówić co się chce, wyrażać poglądy najbardziej nawet porąbane, ale czy tak faktycznie jest?!

Otóż nie. Już w Dekalogu jest przykazanie o fałszywym świadectwie. W konstytucji zabrania się istnienia partii politycznych propagujących faszyzm i totalitaryzm (a gdzie wolność słowa!), a w kodeksach zabrania się szerzenia nienawiści stosunku do innych religii, nacji (a nawet do ateistów). No więc jak to jest – można wyrażać swoje poglądy, czy nie?!

Generalnie jestem przeciwnikiem konstytucji. Uważam, że jest to zbiór pobożnych życzeń, nie mających zastosowania w życiu. Deklaracje praw człowieka były ważne w dawnych czasach, kiedy nie było to oczywiste. Na piśmie trzeba było wtedy zadeklarować prawa człowieka do posiadania własnych poglądów, wyznania i własności. W wielu przypadkach nie było to przestrzegane, ale papier – wiadomo – jest cierpliwy. Jednak doświadczenia ludzkości spowodowały, że te prawa są dziś traktowane serio. W każdym razie u nas i w innych krajach demokratycznych. Jest oczywistym, że gdy ktoś publicznie stwierdzi, że najwyższym bóstwem jest kij od szczotki, którym codziennie odkurza podłogę w kuchni, nikt go do więzienia nie wsadzi. Uznamy go najwyżej za wariata i przejdziemy do swoich spraw. 

Wolność słowa jest więc zapisem martwym, a jego obecność w konstytucji jest tylko pretekstem do tego, żeby sobie nim wycierać gębę wtedy, jak coś palniemy z nienacka, nie zastanowiwszy się nad konsekwencjami. Tak się właśnie zdarzyło poecie Rymkiewiczowi. Podobno w redakcji GW pracuje 400 osób. Nawet gdyby tylko jeden z nich nie był duchowym spadkobiercą KPP mógłby czuć z tego powodu dyskomfort.  Poeta Rymkiewicz się zapędził. Mógłby sprecyzować kogo tak konkretnie uważa za tego spadkobiercę (chodzi pewnie o Michnika) ale nie. Idzie w zaparte. Robi cyrk próbując na siebie zwrócić uwagę. Na obronę powołuje się na wolność słowa. Wygodna formuła. Jak się nie ma innych argumentów.

Mam nadzieję, że poeta Rymkiewicz przerżnie. Będzie musiał przeprosić za swoje nierozważne słowa. Nie chciałbym bowiem, żeby poeta Rymkiewicz nazwał mnie wasalem Stalina, czy potomkiem Dżyngis Chana. Ani tym, ani tamtym nie jestem, więc poeta Rymkiewicz, gdyby tak stwierdził skłamałby. Jednak, po wyroku uniewinniającym go – nie potrzebowałby mieć jakichkolwiek oporów. On… i każdy inny.

peergynt 1
O mnie peergynt 1

Interesuję się sztuką, historią, polityką i sportem. Wiek - między czterdziestką, a śmiercią... Politycznie jestem liberałem, cokolwiek to znaczy...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka