tad9 tad9
3696
BLOG

konsekwencje "teorii nacisku"...

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 96

          W kraju, w którym dziennikarki potrafią „cytować słowa, które nie padły” możliwe jest wszystko – przynajmniej w sferze medialnej. Nie dziwmy się zatem, że cuda sypią się nam jak z rękawa, i to cuda niewiele ustępujące tym biblijnym... „Na początku było Słowo” - pisał, dajmy na to, Jan Ewangelista i wszyscy myśleli, że miał na myśli coś nadzwyczajnego, a tu proszę – III RP przebiła i to... Oto pojawiła się rozmowa, której nikt nie słyszał, ale której treść jest znana. „Na początku była Treść i treść ta szukała swego Świadka” - brzmiałyby więc pierwsze słowa ewangelii według... powiedzmy, według Agnieszki i Wojciecha. Idzie oczywiście o rozmowę generała Błasika z kapitanem Protasiukiem odbytą tuż przed feralnym lotem do Smoleńska. „Chodziło o to, że Protasiuk nie chciał lecieć, bo nie miał informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku, a wiedział o pogarszających się warunkach. Generał zwymyślał go w wulgarnych słowach. Kazał mu iść do kokpitu i sam meldował prezydentowi samolot gotowy do odlotu” - powiedział naszym ewangelistom ktoś, kto słyszał, że ktoś inny słyszał... Kłopot polega jednak na tym, że nie wiadomo czy ktoś faktycznie coś słyszał, albowiem nikt się do tego nie przyznaje prokuraturze... Jak smętnie donosi „GW”: „Sęk w tym, że chorąży B. i major S. w prokuraturze byli (...) przesłuchiwani, i to dwa razy. Nie powiedzieli nic o tej rozmowie mimo że byli o nią pytani. Po ich przesłuchaniach prokuratura wydała oświadczenie, że świadkowie nie potwierdzają, by do takiej rozmowy doszło”. Pojawiły się też doniesienia, że rozmowę co prawda widziano, ale jej nie słyszano, bo wszystko zagłuszył ryk silników... 

           I na tym to wszystko stanęło, aż wreszcie znalazł się świadek – szef BOR Marian Janicki. Sięgnijmy znów po „GW”: „...Janicki był pytany o okoliczności rozmowy pomiędzy Błasikiem a Protasiukiem. Potwierdził, że do takiej rozmowy doszło, oraz że generał nerwowo przywoływał pilota i gestykulował podczas rozmowy. Treści samej rozmowy nie znał”. O rozmowie mieli Janickiemu powiedzieć wspomniani wyżej chorąży Wiesław B. i major Piotr S., którzy – w czasie prokuratorskich przesłuchań – milczeli na ten temat jak zaklęci... Skąd więc znana jest treść rozmowy Błasika z Protasiukiem? Nie wiadomo. Na tym właśnie polega cudowny charakter tej sprawy, choć jakiś cynik mógłby powiedzieć, że nie mamy do czynienia z cudem, a jedynie z ordynarnym wszczepianiem do świadomości społecznej pewnego przekazu... Działa to mniej więcej tak: w poniedziałek w mediach pojawia się informacja: są świadkowie mówiący, że 10 kwietnia 2010 roku w siedzibie „GW” odbyło się zebranie redakcji na którym zapadła decyzja: zwalamy wszystko na Kaczyńskiego!”. We wtorek mamy wieść: „nie ma świadków rozmów toczonych 10 kwietnia w siedzibie „GW”... A w środę: „Są świadkowie potwierdzający, że 10 kwietnia w siedzibie „GW” odbyło się zebranie”... I po takim zabiegu dobre 50 procent publiczności będzie przekonanych, że 10 kwietnia w siedzibie „GW” rozprawiano o tym jak zwalić wszystko na Kaczyńskiego, choć zebranie mogło dotyczyć – powiedzmy – rybołóstwa... No bo tak: zebranie było? Było. O czym mówiono? Niby nie wiadomo, ale jednak były jakieś mgliste doniesienia... Tak właśnie zaszczepia się ludziom różne przekazy...

      Wracajmy jednak do zeznań generała Janickiego i rzućmy na nie okiem przez pryzmat „teorii nacisku”. Jak wiadomo teoria ta głosi, że żołnierz gotów jest popełniać największe głupstwa, byle tylko nie narazić się swojemu dowódcy. Taki naciśnięty żołnierz woli – na przykład – doprowadzić do śmiertelnej i dla siebie katastrofy lotniczej, niż powiedzieć przełożonemu „nie”. W pewnych kręgach „teoria nacisku” przyjmowana jest za pewnik, zobaczmy więc jak zadziała w przypadku generała Janickiego. A więc – nie trudno zauważyć, że generał Janicki do spółki z mediami postawili chorążego B. i majora S. w „sytuacji naciskowej”. Bo cóż teraz mogą zeznać wyżej wymienieni panowie? Otóż, mogą albo potwierdzić słowa swojego dowódcy, albo im zaprzeczyć. A - jak wiemy - żołnierz woli się zabić, niż podpaść przełożonemu. Ile więc warte są zeznania składane w takiej sytuacji? O odpowiedź proszę zwolenników „teorii nacisku”... 

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka