Pogromca Smoków Pogromca Smoków
81
BLOG

Klich

Pogromca Smoków Pogromca Smoków Polityka Obserwuj notkę 0

Jeżeli Bogdan Klich jako lekarz osiągał sukcesy podobne do tych, którymi może pochwalić się jako minnister obrony, to powinien bez przerwy dziękować Bogu, że spejalizował się w psychiatrii a nie, na przykład, medycynie ratunkowej. Psychiatria to dziedzina subtelna, z punktu widzenia osób postronnych zwykle nieinteresująca, słowem nie posiadająca w swoim arsenale takich fajerwerków, jak spadające samoloty czy rozbudowane krętactwa dość wyraźnie i widowiskowo dowodzące braku kontaktu je tworzącego z rzeczywistością. Brak tego typu atrakcji zdecydowanie sprzyja maskowaniu; co innego w karetce. Jako lekarz-ratownik Klich niewątpliwie wpędziłby w kompleksy tzw. „łódzkie pogotowie” i idzie mi tu o drugie, późniejsze tego zwrotu znaczenie, cieniem kładące się na dobrym imieniu ratowników Miasta Środka.Wywiedzenie analogii między zachowaniem i skutkami działań ministra a owego przykładowego (rzec można- ofiarnego, poświęconego na potrzeby niniejszego tekstu) lekarza pogotowia jest dość proste. Oto mamy spadający samolot, CASĘ z dowództwem sił powierznych na pokładzie. Minister stracił jednostkę, lekarzowi nie udało się uratować pacjenta. Zdarza się, jakkolwiek dowództwo sił powietrznych to pacjent, którego śmierć nie nastąpiłaby, gdyby nie wadliwe (na poziomie litery bądź wykonania) procedury, które nie powinny zezwalać na wspólne loty tylu piastujących odpowiedzialne stanowiska osób, zaś za procedury odpowiada oczywiście minister. W karetce może odpowiadać to śmierci pacjenta na skutek niewydania przez lekarza dyspozycji tyczącej wykonania procedury ratującej życie, lub niewykonania takiej dyspozycji przez personel karetki, co także obciąża lekarza. Mija trochę czasu i spada drugi samolot. Tym razem mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której czujność lekarza powinna być wyjatkowo wysoka- primo, lekarz już raz, w podobnym przypadku skrewił, powinien więc tym bardziej przyglądać się sytuacjom przywodzącym na myśl poprzednią porażkę (ale, obawiam się, że aby dostrzec swoje błędy trzeba mniej więcej znać się na rzeczy…), secundo, pacjent prezentował objawy znacznie wyraźniej niż poprzednio. O ile bowiem lot CASY może zostać wzięty za pacjenta z normalnymi objawami (objawy to- dla mniej kumatych- fakt przebywania w jednym samolocie pewnej ilości isotnych z punktu widzenia państwa osób a ich manifestacja to z jednej strony zainteresowanie mediów, z drugiej zaś- liczność znajdujących się na pokładach dostojników oraz waa pełnionych przez nich urzędów) o tyle lot Prezydenta był zdecydowanie przypadkiem symptomatologicznie bogatym, bo pozostającym w centrum zainteresowania mediów i gromadzącym najwyższych urzędników nie tylko wojskowych (jak w CASIE) ale i cywilnych.
Niestety, pomimo takiego ułatwienia lekarz-kierownik zespołu zadaniu nie podołał i dopuścił do kolejnej straty. Teraz zaś rękami i nogami broni się przed przyznaniem, że popełnił jakikolwiek błąd czy niedopatrzenie, co- zapewne z uwagi na niedostatki procesów poznawczych- przybiera groteskowe formy, kiedy ujawniane zostają dokumenty przeczące dotychczasowym słowom, a kolejne próby wygrzebania się spod niekorzystnych faktów każą otoczeniu co najwyżej zastanowić się czy do ujawnionych uprzednio ograniczeń nie dopisać jeszcze takich pospolitych kwiatków, jak nieumiejętność kojarzenia prostych faktów (vide: przypadek opisany przez jeden z portali, traktujący o dokumencie z którego jasno wynika, że minister wiedział o tym iż do Katynia wybiera się całe dowództwo armii i się na to godził, ale nie zorientował się, że wszyscy generałowie lecą na pokładzie jednego samolotu… nie pomyślał, żeby to sprawdzić, choć sprawa CASY powinna go na to bardzo uczulić) tudzież coś w rodzaju intelektualnego niechlujstwa przejawiającego się kompletną niespójnością wygłaszanych oświadczeń.
Bogdan Klich miał zatem albo sporo szczęścia przy wyborze specjalizacji albo dużego pecha podczas podejmowania decyzji o zamianie praktyki lekarskiej na działalność polityczną. Jakby nie patrzeć, jako minister prezentuje się od najgorszej strony, poddając w wątpliwość nie tylko swą wiedzę fachową, ale też podstawowe zdolności intelektualne. Jeszcze parę dni i wypadnie zadać pytanie, czy minister aby na pewno umie czytać i pisać?
W sumie można sprawę zamknąć wzruszeniem ramion i prostym „a nie mówiłem?”, ponieważ brak odpowiedzialności partyjnych działaczy z PO powoli staje się przysłowiowy, jednak kolejne cuda, jakie dzieją się za ich sprawą coraz bardziej każą zastanowić się nad własnym osobistym bezpieczeństwem. Nie oszukujmy się, państwo nie jest tworem, który wytrzyma wszystko i zawsze, niezależnie od tego, jakie wygibasy zaprezentuje ekipa aktualnie stojąca przy sterze. My, Polacy, wiemy o tym szczególnie dobrze, chhoćby przez przykład XVIII wieku. Owszem, sytuacja najpewniej nie jest jeszcze tak fatalna, jak wtedy, ale, dzięki brakowi jakichkolwiek konsekwencji wyciąganych wobec ministrów i zupełnemu pomijaniu ich wpadek przez media tendencja jest fatalna.

Time Shop   Blog poświęcony zabytkom Łodzi Rybowicz  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka