10 sierpnia, po nocy - jak na polskie warunki - niemal kryształowej, w tekście Opuszczeni*, opisywałam przestrzeń między stalowymi barierami na Krakowskim.
Ta przestrzeń - pomiedzy Krzyzem a Tłumem- była pusta.Było tak, jakby opuszczeni przez władzę ludzie czekali na próżno. Nikt nie chce wziąć przywództwa. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności.
Z dnia na dzień stalowych barier przybywało. Prezydent Komorowski się przez nie nie przebijał i do Palacu wjeżdżał tylną bramą - od Powiśla. Ten kawałek miasta, po kórym chodzilismy dzis z Ob Ciachowymi gazetami wygląda teraz jak festung Warschau.
Ale wczoraj w tę własnie przestrzeń weszli ludzie po mszy w Katedrze. Z pochodniami. Jarosław Kaczyński - prawnik, obywatel, przez wielu nazywany szaleńcem - mówił do nich. Oni słuchali. Bili brawo.
Pamiętam tytuł swojego starego tekstu:Obywatele, nasz czas sie kończy? A może się zaczyna?I inny, nowszy: Citoyens?
p.s.
Deklarację Obywateli przeczytać można tu:
Podpisać zaś, jesli ktos by jeszcze chciał, tu:
74300