polacy-online.pl polacy-online.pl
313
BLOG

Co z ruchem katolicko – narodowym w III RP?

polacy-online.pl polacy-online.pl Polityka Obserwuj notkę 6


Jan Szczepankiewicz: Co z ruchem katolicko – narodowym w III RP?

 

Rozsądny Polak spoglądając na ludzi przedstawiających się dzisiaj, jako „narodowcy" musi odnieść wrażenie, że z jednej strony ma do czynienia z energetycznym jądrem naszej wspólnoty, zaś z drugiej usilną, lecz bezrefleksyjną próbą przeprowadzenia rekonstrukcji historycznej na pełnej dynamicznych zjawisk scenie politycznej początku XXI wieku.

Przysłowiowe zawracanie kijem Wisły kraszone legendą o Lechu, Czechu i Rusie, służy dziś tylko zbiorowym terapiom opcji, która permanentnie nie potrafi odnaleźć się w z gruntu przyjaznej, ale wbrew pozorom wymagającej intelektualnie rzeczywistości budowanej przez „żydów, masonów i liberałów" oraz nieprzystawalnej do preferowanych odniesień sytuacji III Rzeczypospolitej.

Polacy na swoje szczęście współtworzą dzisiaj wspólnotę nie azjatycką, lecz europejską - a na swoje nieszczęście, trafiając w niej na socjalistyczny epizod, nie potrafią zorganizować się adekwatnie dla obrony swojego narodowego interesu m.in. przez brak nowoczesnej myśli po stronie prawej.

Nowoczesność jest bowiem „prawicy" przeważnie wstrętna, a jeżeli już ją dopuszcza, to dostajemy wizję, będącą karykaturę normalności, nie zaś pożądanym ciągiem dalszym w ramach tradycyjnego i roztropnego rozwoju.

Jakiekolwiek sensowne działanie opcji katolicko – narodowej wymaga zatem zarzucenia bezpłodnej kontestacji, uznania realiów politycznych, społecznych i gospodarczych epoki globalizacji oraz mądrej konsolidacji przy uzgodnionym pozytywnym, a wystarczającym ideowym minimum.

Tym minimum jest uznanie prymatu koncepcji Europy zintegrowanych państw narodowych, która zagwarantuje nam zachowanie niezbędnych atrybutów suwerenności, tradycyjnych wartości oraz możliwość realizacji zasad kapitalizmu narodowego dla swobodnej współpracy podmiotów i równoprawnej konkurencji międzynarodowej.

W takim stwierdzeniu znajdujemy też definicję współczesnej, tożsamej i rokującej w swoim przekazie polskiej prawicy XXI wieku, wolnej tak od religijnych, jak historycznych obsesji, a przy tym nie kolaborującej ze związkowym lewactwem, czy jakimkolwiek innym cynicznym bytem pasożytniczym.

Człowiek powinien być wolny, poddany prawu i przyjaźnie nastawiony do bliźnich. Jedną z najcenniejszych cech cywilizacji łacińskiej jest preferencja tycząca indywidualnego podejście do każdej istoty ludzkiej, a dalej szacunek dla jej zdrowia, życia i własności, co różni nas radykalnie od barbarzyńskich praktyk bliższego oraz dalszego Wschodu.

Cokolwiek by zatem nie mówić o okolicznościach deklarowania, czy też późniejszym sposobie rozumienia i praktykowania tzw. praw człowieka, samo przesłanie pewnej w tym względzie niezbywalności należy uznać za zgodne z charakterem naszej cywilizacji, której doraźnych konstrukcji w oczywisty sposób nie możemy traktować nazbyt statycznie.

Pod kontrolą układu

Dziś wszystko wskazuje na to, że niezadowolony wyborca o poglądach prawicowych po raz kolejny podejmie próbę wyboru „mniejszego zła", kombinując pomiędzy partiami centro - lewicowymi, jakimi bez wątpienia są wszystkie obecne byty parlamentarne.

W kwestiach europejskich partie układu głosząc odmienne zdania, koncentrują się bez różnicy na biurokratycznym targu i przedstawieniach dawanych swojemu wyborcy.

Suwerenność dzielona jest i zdawana solidarnie ze średnią dbałością o wynik negocjacji w kontekście kolejno zawieranych umów oraz przyjmowanych traktatów.

Z kolei propozycje tzw. środowisk niepodległościowych w znakomitej większości nie mogą być atrakcyjne dla inteligentnego, a przy tym zaradnego Polaka, który nie szuka usprawiedliwień dla swojego upośledzenia, ale walczy o dobrą pozycję społeczną, dba o standard życia swojej rodziny i zgrzytając zębami płaci niesprawiedliwe podatki na obydwie socjalistyczne wspólnoty – narodową i europejską.

Post- peerelowski bezmyślny patriotyzm oraz ludowy katolicyzm ludzi mających zbyt wiele wolnego czasu zagospodarowano operując metodami właściwymi dla ich możliwości percepcji w sposób obrzydliwy, ale jednak wystarczająco fachowy.

Wspólny wróg, oblężona twierdza, niezawinione krzywdy, wielka nędza, klimat beznadziejności, nieufność do ludzi sukcesu...

Zakłamano relacje społeczne. Uczciwa „maksymalizacja zysku" stała się niemal grzechem, w przeciwieństwie do „pozyskiwanie środków" gromadzonych drogą przymusowego poboru lub w wyniku masowej psychologicznej obróbki ludzi biednych.

Kto zatem nie chce być w sekcie „prawdziwych patriotów", ten wybiera „patriotyzm nowoczesny" głosując na obietnicę sukcesu, retoryczną poprawność i niebieski krawat.

W obu tych opcjach na każdej z możliwych płaszczyzn królują dziś manipulacja i kłamstwo.

Dzielące już na wstępie ubóstwo historycznych odniesień i ryzykowność nagromadzonych propozycji współczesnych „narodowców", które nie pozwalają nawiązać pozytywnego kontaktu ze znakomitą większością obywateli, wzmacnia jeszcze rozkosznie wprost infantylna maniera kraszenia wszelkich wystąpień atrybutami powszechnie kojarzonymi bynajmniej nie z siłą, ale z prostactwem oraz publicznym niebezpieczeństwem.

Całość rywalizacji miast naturalnie polepszać jakość oferty, do reszty zohydza obywatelom udział w nie wartym zachodu demokratycznym życiu narodowego państwa.

Wbrew deklaracjom zwalczających się stron mamy tu efekt fachowych zabiegów zachowawczych, korzystny dla całego obecnego układu parlamentarnego.

Propozycje nie do przyjęcia

Wychwalanie z gruntu niesprawiedliwych konstrukcji Wschodu nie stanowi atrakcyjnej propozycji dla porządnego Polaka, który myśli pozytywnie o cywilizacyjnym obliczu Rzeczypospolitej, a przy tym trzeźwo ocenia podstawy, na których może oprzeć stabilność ekonomiczną oraz tożsamość kulturową swojej rodziny.

Od wieków jesteśmy jako naród przywiązani do indywidualizmu, wolności oraz demokratycznych rozwiązań, zaś fantastyczna wizja „słowiańszczyzny" sprowadza się dzisiaj jedynie do podnoszonej w naukowych analizach „młodości narodów", mało istotnych już podobieństw języków i nadzwyczaj dobrego tolerowania alkoholu wprowadzonego do krwi.

Tu nie ma mowy o „filii", czy „fobii", ale o permanentnym braku wspólnego interesu

i zerowym koncie dobrych historycznych doświadczeń z obcymi kulturowo „Słowianami" przez okres trzech minionych stuleci.

Zadziwia fakt, że współcześni „narodowcy" pokonali na przestrzeni minionych dekad drogę Romana Dmowskiego, tyle że w odwrotnym kierunku, a przy tym inaczej niż mistrz - wbrew zmieniającym się warunkom, nie zaś - podążając roztropnie za oczywistą zmianą, która uwalnia szczęśliwie nas od dylematu ewentualnej kolaboracji z zaborczą Rosją.

Zepsuta Europa zawsze pozostaje kontynentem do którego Polska cywilizacyjnie należy,

a któremu trzeba jedynie przywrócić właściwy kierunek rozwoju.

Polska jest depozytariuszem cywilizacji łacińskiej i autentycznie –nasza- prawica nie podniesie walorów fikcyjnej dziś „słowiańszczyzny", jako że każdy z przywoływanych narodów od dawna kształtował się czasem wręcz w drastycznie odmienny sposób.

Normalnie żyjący Polak nie przyjmie także za dobrą monetę żadnych kołchozowych mądrości nieudaczników, którzy w sposób zakamuflowany proponują rozdzielić dorobek ludzi mądrych i pracowitych, poddając ich aktywność kontroli bezrobotnych dziś jeszcze speców od „sprawiedliwości społecznej".

Wizja państwa silnego - nie bogactwem obywateli i nie dla obywateli, lecz - kosztem i wobec swoich obywateli, nie może być atrakcyjna dla człowieka, którego ukształtowała cywilizacja łacińska,

Boże błogosław Amerykę, a nam daj silną armię

Każdy przy zdrowych zmysłach przyzna też, że bezwzględnie egoistyczne i nadal bardzo bogate USA przeważnie okazywały się jednak lepszym „przyjacielem" sprawy polskiej niż porażona obsesją mocarstwowości Rosja, której wielkość PKB implikuje bezwzględnie sytuację ludzi tam mieszkających.

Kto chce dziś jeździć rosyjskim autem, kupuje sobie wyprodukowany tam telewizor, czy wreszcie szuka poprawy losu emigrując z rodzina na wschód?

Polacy pełniący obecnie służbę wojskową za granicami kraju, czynią to z własnej woli, otrzymując za to stosowne wynagrodzenie. Nie zostali zmobilizowani na 30 lat w wyniku branki, ani wysłani z „bratnią pomocą" w efekcie wcześniejszego przymusowego poboru.

Naszej armii nie planuje się także wykrwawić przy atakowaniu celów w Europie Zachodniej, co zakładała zarówno doktryna rosyjska sprzed Powstania Listopadowego, jak też późniejsza z czasów Układu Warszawskiego.

O przewidywanym losie polskiego narodu w przypadku nuklearnego konfliktu, który akceptowali zarówno sowieccy, jak peerelowscy przywódcy także należy przy takich chybionych „resentymentach" bezwzględnie pamiętać.

Nie wykluczając zmian w polityce rosyjskiej na przestrzeni przyszłych dziesięcioleci, trzeba sobie jasno zdawać też sprawę, ze jedynym realnym sojusznikiem wojskowym Rzeczypospolitej pozostają w chwili obecnej Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, zaś naszym zmartwieniem powinno być to, by urzeczywistnienie tak rozumianej przyjaźni zwyczajnie nie była dla nich z przyczyny naszej słabości nadmiernie kosztowne, czy wręcz trudne do zrealizowania.

Polacy porządni, sprawni i bogaci, czy głównie liczni?

Żaden Polak mający cokolwiek do stracenia, a głos takich obywateli należy cenić szczególnie, nie przyjmie bez należytej odrazy propozycji hodowania swoim kosztem roszczeniowo nastawionych darmozjadów, których główną zaletą ma być fakt, że będą oni przy swojej narodowości polskiej i katolickim wyznaniu po prostu liczni.

Należy powiedzieć jasno, że lepiej by polskie rodziny były statystycznie rzecz biorąc mniej dzietne, lecz za to w przeważającej części samowystarczalne z tendencją do materialnego wzrostu, niż bezrefleksyjnie płodne i zdane na uwłaczający socjal.

To właśnie ludzie wykształceni, pracowici i bogaci bez „odejmowania od ust" mogą pozwolić sobie na większą liczbę roztropnie planowanego, genetycznie wartościowego, a dalej porządniej wychowanego i mającego lepsze szanse na starcie potomstwa.

Dzieci alkoholików bywają zbyt często upośledzone umysłowo, natomiast potomstwo bezrobotnych nieudaczników ma ogromne szanse nie tylko na „dziedziczenie biedy", ale też przenoszenie społecznych patologii oraz ustrojowo szkodliwych postaw roszczeniowych.

Wbrew wcześniejszym deklaracjom także dzieci z rodzin rozbitych bardzo często powielają schemat, który je wcześniej skrzywdził i upośledził.

Dziś nikt, kto ma zdrowie, chęć do pracy i nie jest upośledzony na umyśle nie musi żyć w nędzy, a wielodzietność możemy uznać za pozytywne zjawisko jedynie wtedy, gdy liczba potomków jest adekwatna do możliwości starannego wychowania, odpowiedniego wykształcenia oraz dostatecznego wyposażenia ich przez samych rodziców.

Zadaniem państwa jest sprzyjanie konkurencyjności rodzimej gospodarki tak, by opłaciło się pracować i żyć we własnym kraju, a odpowiedzialność za losy rodziny spokojnie mógł realizować jej ojciec bez urzędniczej „pomocy" kreowanej z pieniędzy anonimowego podatnika.

Tzw. polityka prorodzinna w wydaniu dziadowskim wynaturza relacje społeczne, uwłacza ojcu rodziny i poniża kobietę sprowadzając rodziców do roli reproduktorów.

Jak każdy wynalazek społecznych rewolucjonistów jedynie osłabia silnych, a deprawuje słabych, kłócąc przy tym ze sobą wszystkich ludzi, którzy pozostają w narodowej wspólnocie.

Ludzie trawę jeść będą!

Wizje kryzysu, głodu, czy wreszcie końca cywilizowanego świata, jakie z lubością kreślą rozmaici frustraci są dla normalnie funkcjonujących rodzinnie i zawodowo Polaków zwyczajnie wstrętne, bo w sposób oczywisty wypływają wprost z nienawiści do bardziej zaradnego, a zatem zamożnego rodaka.

Tylko głupi i z gruntu zły człowiek może pożądać zbiorowych nieszczęść, jako rzekomej okazji do wprowadzenia swoich ekonomicznych utopii - bez świadomości, że „gdy gruby schudnie, to co może zostać z chudego?". Rewolucje za każdym razem zjadają też swoje dzieci, o czym jednak nie chcą pamiętać kolejni socjalistyczni naprawiacze świata.

Liberalny kapitalizm niezmiennie natomiast stanowi pierwotne odniesienie zmian, które niosąc wolność gospodarowania, rozwój sił wytwórczych i nowe stosunki w sferze pracy doprowadziły do niespotykanego, a powszechnego w dostępie wzrostu zamożności cywilizowanych społeczeństw, w tym polepszenia jakości oraz wydłużenia się ludzkiego życia.

Właściwym kierunkiem przemian jest zatem powrót do zdrowych zasad ekwiwalentu rynkowego przy normalnym traktowaniu pracy, jako towaru wycenianego z uwzględnieniem aktualnej podaży i zapotrzebowania, a dalej zbywanego pod rządami równo traktujących umawiające się strony regulacji prawa cywilnego. Normalnie funkcjonujące sądy w wystarczającym stopniu zabezpieczą ew. roszczenia stron nie czyniąc z pracobiorcy przydatnej politycznie potencjalnej ofiary nieuczciwego z definicji kapitalisty.

Prymitywne i utopijne zarazem konstrukcje w rodzaju „trzeciej pozycji" (ni pies, ni wydra), czy „personalistyczne" wariacje (nobilitacja uduchowionego lenistwa) na szczęście nie mają dziś szans na wyjście poza granice dyskusji w klubach ludzi normalnych i pracowitych - inaczej.

Podsumowanie

Wobec wszystkich poruszonych kwestii należy zadać sobie pytanie, dlaczego stosownej wiedzy zdają się nie mieć ludzie zawiadujący obecnie ruchem katolicko- narodowym, albo też mając tę wiedzę pozwalają sobie „doprawiać gębę" opcji myślącej w sposób zupełnie nie realistyczny, a przy tym de facto politycznie zależny i społecznie rewolucyjny?

Dlaczego pomimo tych wszystkich oczywistości nie pogonią religijnych obsesjonatów, słowiańskich ekshibicjonistów i zakamuflowanych komuchów?

Dlaczego istnieje przyzwolenie, by ludzie „robili sobie dobrze" stojąc i rycząc byle co naprzeciw tylko czekających na taki suport zboczeńców, wyrodków i pospolitych kpiarzy?

Być może wojowniczy temperament młodych kibiców opcji realizować powinny odpowiednio prowadzone organizacje paramilitarne m.in. przydatne dla obronności kraju, a nie orientowane bynajmniej na antyintelektualny i uwłaczający najlepszym tradycjom ruchu narodowego uliczny „dialog" z bojówkarzami obyczajowej lewicy.

Poza analizowaniem w sumie już niezbyt ciekawych „myśli nowoczesnego Polaka" sprzed stu lat (bo ileż w końcu można „młodzieńczo" egzaltować się historycznym tekstem) należałoby zatem pilnie przeprowadzić rewizję całej myśli katolicko - narodowej pod kątem politycznej przydatności rozmaitych haseł, trafności powtarzanych bez sensu oskarżeń oraz, co najważniejsze - oceny alternatywy dawanej swoim rodakom w zamian za pewnie nie idealny, ale jednak najlepszy od trzystu lat stan polskich spraw na początku XXI wieku.

Powtarzanie pretensje do całego świata oraz kierowanie socjalistycznych roszczeń do dzielnych życiowo i solidnie pracujących rodaków niczego dobrego ani narodowcom, ani też narodowi nie przyniesie.

Ekonomicznie i kulturowo upośledzony Polak będzie miał zawsze „pod górkę", choćby znał wszystkie dzieła Dmowskiego na pamięć, chrypł w ulicznych zadymach non stop i modlił się w najbardziej "tradycyjny" sposób.

Po co zatem ponawiać próby przysłowiowego „wkładania spodni przez głowę", gdy inni to czynią normalnie z bardzo przyzwoitym skutkiem?

 

Tekst pochodzi z Biuletynu Świątecznego Europy Wolnych Ojczyzn

Narodowe Święto Niepodległości AD 2012

 

Jan Szczepankiewicz


Serwis polacy-online.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka