Animela Animela
3306
BLOG

Cezary Gmyz obiera ryby i truskawki ;-D

Animela Animela Rozmaitości Obserwuj notkę 66

       Do nowej inicjatywy medialnej, jaką jest tv republika, mam ostrożny dystans - zresztą coraz większy. Nie chodzi mi tylko o tajemnice powstawania wszystkich tych "niepokornych" mediów, choć - według mnie - jest tam kilka tajemnic ;-D Przede wszystkim chodzi mi to poziom, jaki te media prezentują ("Sieci" i "Do rzeczy"). A jest to poziom, niestety, bardzo niski. Zwłaszcza "Do rzeczy". Dlatego "Republikę" obiecałam sobie omijać szerokim łukiem. I, oczywiście, słowa nie dotrzymałam;-D Niestety, zły człowiek podrzucił mi linkę do drugiego odcinka "Kuchni polskiej", z posłem Kaczmarkiem w roli gościa i Cezarym Gmyzem w rroli (stałego) prowadzącego.

     Postanowiłam, że tylko zerknę jednym okiem, i znów mój słaby charakter wziął górę! Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko jedno: widowisko rzeczywiści było niebanalne ...

         Już pierwsza scena, w której redakor Gmyz zgrzyta nożem, robi wrażenie. Zajawki z nożami mają i Gordon Ramsey, i Magda Gessler, jak najbardziej więc jest to widocznie element obowiązkowy dla wielkich kucharzy - a wszak sam Gmyz z ujmującą skromnością twierdzi, że "lubi i potrafi gotować". 

       Wybór wiodącego produktu też nastrajał optymistycznie. Jesiotr w kuchni polskiej był wykorzystywany często i z ogromnym pożytkiem. Niestety, tytuł programu "Kuchnia polska" jakoś nie nasunął kuchmistrzowi pomysłu, by rybę podać w sposób, który z kuchni polskiej zawędrował na salony europejskie, czyli z siekanym jajkiem ugotowanym na twardo ... Mistrz postanowił zamordować smak jesiotra, przyrządzając go w soku pomarańczowym. A przecież  już Brillat-Savarin uważał, że nie ma to jak wielka ryba, ugotowana na parze i podana w całości ...  W dawnej kuchni polskiej, która wszak słynęła z doskonałego przyrządzania ryb (do ryb "trzymano" Polaksa, jak do robienia pasztetów - Francuza), ulubionym sposobem przygotowywania ryb było gotowanie ich w wywarze warzywnym. 

           Ach, bo w końcu zapomnę o tym napisać - prowadzący wystąpił w stroju ludowym, z krakuską na głowie... Pewnie jestem wredna, ale takie męskie ciągotki do przebieranek kojarzą mi się nieodparcie z senatorem Piesiewiczem!

           Program był kopalnią wiedzy. Naprawdę! Redaktor Gmyz śmiało zaanosował, że jesiotr jest niespotykany w Polsce (nieprawda, rybacy dość często wspominają o małych sztukach złowionych na wędkę, a przecież dawniej jesiotry wpływały do Wisły, gdzie już czyhała na nie Ćwierczakiewiczowa, by przerobić je na ikrę). Równie nietuzinkowe było wyznanie Pana Cezarego, że jesiotr to żywa skamielina, PONIEWAŻ pływa głównie PO ("płyń po morzach i oceanach)".... morzach rosyjskich ;-D Nowatorskie sformułowanie, że jesiotry pływają PO powierzchni, powinno przejść do annałów ... nie wiem, chyba ichtiologii ;-D Zaciekawiła mnie również opinia, że żywa skamielina to ta, która pływa po rosyjskich wodach - do tej pory tkwiłam w "mylnym błędzie", że w tym określeniu chodzi o zwierzę lub roślinę, która w stanie niezmienionym zachowała się od pradawnych czasów ...

          Zauroczył mnie też redaktor dumą, której słusznie nie starał się ukryć, wynikającą z odkrycia, że połączenie truskawki i pieprzu jest tyleż znakomite, co nowatorskie. Może powinien swoje odkrycie opatentować? ;-D To był moment, kiedy autentycznie się wzruszyłam ;-O

         Muszę jednak wyznać, że największe wrażenie sprawił na mnie język kulinarnego guru. Obieranie ryby ,mnie zafascynowało (w pierwszej chwili myślałam, że może chodzi o zdjęcie skóry, ale nie - obieraniem ryby pan redakor nazywa czynność krojenia jej na dzwonka), jednak określeniem "obieranie truskawek" wręcz mnie zahipnotyzował! Ileż to trzeba mieć i cierpliwości, i zręczności, aby obierać te małe i miękkie owoce!! Przy Gmyzie taki Graham Masterton, który w poradniku erotycznym zachwalał swoje niezwykle zręczne i delikatne palce (proszę się domyślić, w jakim konekście ;-O) to zwykły chłop małorolny o spracowanych dłoniach ;-D Nasuwa się też skromne pytanie, czy obrana truskawka nie traci przypadkiem na urodzie? ;-D

         W ogóle muszę zauważyć, że nieporadność językowa obu panów, zwłaszcza redaktora Gmyza, była po prostu uderzająca i dla mnie zaskakująca. Gmyza (poza aferą hazardową, a potem aferą z trotylem) kojarzę głownie z dawnych popołudni radia TOK FM, którymi mąż czasem mnie katował podczas jazdy samochodem (od pewnego czasu godzina emisji została zmieniona na niesprzyjającą ludziom pracy, więc nie mam pojęcia, czy Grzegorz Chlasta nadal zaprasza Gmyza). Cezary Gmyz bywał tam dość często zapraszany i zawsze wyrażał się, jak na dziennikarza, rozsądnie (chyba, że na tle Chlasty, Mazowieckiego czy Sierakowskiego każdy wypada dobrze?), nie zapamiętałam też specjalnych wpadek językowych. Natomiast w "Kuchni polskiej" to jakaś masakra. Dezynwoltura, z jaką gramatyka języka polskiego jest traktowana przez Gmyza, naprawdę robi wrażenie ...

         Być może jest to spowodowane faktem, że trudno jest jednocześnie gotować i mówić z sensem ....  Zresztą przypomniało mi się, jak Gmyz kiedyś pisał albo mówił, że kiedy chce wydobyć sekrety od rozmówcy, to sadza go za kierownicą i ruszają w drogę ... Pogląd ten uderzył mnie swoją naiwnością, bo akurat prowadzenie samochodu to czynność, która kierowcy z pewnym doświadczeniem sprawia tyleż trudności, co - na przykład - gryzienie ... Może zresztą mężczyźni mają inaczej, bo dla kobiety jednoczesne prowadzenie samochodu, rozmowa z dzieckiem i poprawianie makijażu to żaden ewenement  ;-D 

         Widać zresztą było wyraźnie, że w chwilach, gdy panowie zaczynali rozmawiać serio, praca urywała się natychmiast. Da to Panu do myślenia, Panie Redaktorze? ;-D

            Wiem, że moje wynurzenia przez niektórych wielbicieli Pana Gmyza (którego zresztą ja też bardzo cenię - jako dziennikarza śledczego ...) mogą zostać potraktowane jako atak na ich idola (kabotyn Matka-Kurka Gmyzowi zbudował kapliczkę ;-O) ale to naprawdę nie tak. Na dowód - proszę przeczytać podsumowanie, w którym znajdą się i dobre rady dla prowadzącego. Może z nich skorzysta? ...

           Otóż - program naprawdę nie jest zły. Można powiedzieć, że jest nawet całkiem udany - Odnoszę jednak wrażenie, że sam pomysł na program, choć śmały i oryginalny, został w pewnej mierze trochę ... stłamszony. Tak, jaby ktoś przestraszył się własnej  śmiałości i zatrzymał się w pół drogi. Niesznie! Należy właśnie wytężyć wyobraźnię, aby "Kuchnię polską" uatrakcyjnić jeszcze bardziej.

              Aby ten cel osiągnąć, warto rozważyć taką koncepcję: prowadzący i gość, aby już jakoś wykorzystać malownicze przebranie, mogliby wpłynąć do studia, tańcząc na melodię "Łowiczanka ci ja z samego Łowicza" ;-D) Elementy taneczne można też wprowadzić podczas całego programu - na pewno widzom spodobałby się taki przerywnik - gdy rozmowa zaczyna się robić nużąca, a siekanie cebuli - męczące, prowadzący i jego goś wykonują kilka tanecznych pas. Zakończyć program, dla odmiany, można w sposób wnoszący do sprawy nieco powagi - proponuję MAZURA. Coś pięknego! Już to widzę oczyma wyobraźni!

               Przebieranie Gmyza to pomysł piękny, szczęśliwi i trafiony, ale jednak to za mało. Myślę, że nie tylko redaktor Gmyz lubi przebieranki, po co więc skazywać gościa na męki zazdrości? Oczywiście, jak zawsze, tak i tu harmonia jest najważniejsza, więc jeśli prowadzący będzie ubrany po męsku, to gość - odwrotnie, co będzie też pasować do tańca.

               Bardzo mi się podobało wstępne zgrzytnięcie noża, ale tu też można byłoby pójść o krok dalej. Pan Gmyz, o którym już wiemy, że jest bardzo zręczny, mógłby się nauczyć żonglować nożami. To dopiero byłoby coś! Zresztą, można byłoby zręcznie połączyć taniec z żonglowanie - to już kwestia dla choreografa, ale po inspirację warto się udać do "Rodziny Adamsów" i ich słynnego, braterskiego, tańca z nożami!

                 Użycie w "Kuchi polskiej praktycznie samych "cudzoziemskich" produktów to też pomysł doskonały, bo już na wstępie dezorientuje przeciwnika (uuups, widza, rzecz jasna) ale dla niektórych może jeszcze za mało czytelny. Z tego powodu podpowiadam pomysły na tematy przewodnie kolejnych odcinków: sajgonki, kim chi, biltong, Propozycje można zgłaszać bezpośrednio redakcji - najbardziej egzotyczne zostaną nagrodzone tańcem z Gmyzem w świątecznym wydaniu "Polskiej kuchni".

                     Gdzieś, kiedyś, przeczytałam starą maksymę carskich urzędników:

"Bardzo też pożytecznie bywa najsamprzód zdzielić świadka, ledwo wejdzie, mocno kijem po głowie, od czego ten bardzo zdumiony bywa".

                 Otóż to. Mnie "Kuchnia polska" solidnie walnęła po głowie, pewnie dlatego stan zdumienia trwa tak długo ....

Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości