Naprawdę wszystko wskazywało, że będzie jak zawsze. Upewnił mnie w tym telefon do wiceprezesa (prywatnie proboszcza), z którego wynikało, że pośpiewamy, porozmawiamy i będzie fajnie.
— Będą ciastka? — zapytałem.
— Będą — odpowiedział wiceprezes.
— To jeżeli się obrobię, wpadnę — niezobowiązująco zadeklarowałem.
Czyli wszystko wskazywało, że będzie to kolejne nudne spotkanie lokalnego stowarzyszenia. Będę szczery: na podjęcie decyzji o wzięciu udziału największy wpływ miała okazja podładowania akumulatora bez wyciągania go z samochodu oraz konieczność wychlapania resztek letniego płynu do spryskiwaczy. No i to, że będzie się można nażreć ciastek.
Tymczasem było bardziej niż sensacyjnie. W skali gminy i powiatu. W skali województwa – po prostu sensacyjne. W skali kraju – co najmniej interesująco.
Otóż. Wkraczając na dwie minuty przed oficjalną godziną rozpoczęcia spotkania stwierdziłem byłego kandydata na wójta (współ)śpiewającego Pierwszą Brygadę! No chyba nie muszę pisać, które z wiodących ugrupowań go w zeszłym roku wystawiło, skoro byłem zaskoczony. Fakt, iż się do – bądźmy szczerzy – przykościelnego stowarzyszenia zapisał chwilę po tym, jak gruchnęła po gminie informacja, że będzie startował na wójta – mówi sam za siebie.
Skwitowałem (w myślach):
— Skoro wlazłeś między wrony – musisz krakać, jak i one. I dobrze ci tak!
Następnie poszło jeszcze kilka patriotycznych piosenek. Śpiewał niedoszły wójt z bananem na ustach mieszczącym się w granicach europejskiej tolerancji. Dotyczącej krzywizny bananów oczywiście. Jednak minęły trzy piosenki (oraz pięć ciastek) i głos zabrał prezes (nie ksiądz) informując, że zebraliśmy się tutaj, żeby porozmawiać o patryjotyźmie. W tym momencie banan byłego kandydata przyjął krzywiznę, wykluczającą z UE.
Ale to był dopiero początek, ponieważ prezes (nie ksiądz), po teoretycznym wprowadzeniu, poleciał cytatami. Zaczynając od Niesiołowskiego. I w tym momencie niedoszły wójt zbladł. Ponieważ – jak mniemam – doszedł do wniosku, że albo zacznie pewnych tez bronić i wyjdzie na idiotę, albo będzie siedział cicho ryzykując, że wyrzucą go z Platformy.
Kierując się miłosierdziem, rozładowałem narastające bezkarnie napięcie (prezes spiczował jeszcze z pięć minut) stwierdzeniem, że stowarzyszenie lepiej wyjdzie na sprowokowaniu założenia podsłuchu, niż opłaceniu monitoringu…
Później było jeszcze ciekawiej. Dywagowanie o domniemanych nacjonalistycznych napięciach polsko-ukraińskich zostało ucięte stwierdzeniem, że połowa miejscowej ludności jeździ po papierosy i wódkę za pobliską granicę i jakoś w całości oraz komplecie wraca.
Większe problemy były za to z wrzutką dotyczącą (potencjalnego) nacjonalizmu niemieckiego.
Zobaczyć w oczach guru gminnych platformersów BŁAGANIE o nieporuszanie kwestii, że Kopacz składała przedwczoraj wieniec z Wenderlichem i Nowicką DOKŁADNIE w czasie wyłapywania na Nowym Świecie niemieckich antyfaszystów – BEZCENNE...