Polonezkoy Polonezkoy
2211
BLOG

Ida Lebenstein – kolejna odsłona polsko-żydowskiego dialogu

Polonezkoy Polonezkoy Kultura Obserwuj notkę 22

Słów parę o filmie Pawła Pawlikowskiego.

Niespieszna, ale wciągająca narracja, niezwykłej urody czarno-białe kadry, jazzowo-big-beatowe muzyczne tło i aktorski popis debiutantki Agaty Trzebuchowskiej, a przede wszystkim rutynowanej Agaty Kuleszy. Złote Lwy na festiwalu w Gdyni, świetne recenzje krytyków, skupione, wrażliwe, zgrabnie opowiedziane i przejmujące kino, nawiązujące w wielu punktach do najlepszych dokonań szkoły polskiej sprzed ponad 50 lat. Do tego kino poruszające ważkie i ciągle aktualne w Polsce tematy. No właśnie, bo o czym to jest film?

W warstwie fabularnej może się wydawać nieco schematyczny - wychowana w klasztorze dziewczyna spotyka się z krewną dowiadując się o swoich żydowskich korzeniach. Próba odnalezienia rodzinnego grobu odsłania mroczną tajemnicę, a same poszukiwania stają się okazją do zarysowania społeczno-historycznego tła powojennej Polski, a także polem dla specyficznej psychologicznej rozgrywki między głównymi bohaterkami. Swoiste zderzenie czystego dobra z demonicznym złem, sacrum kontra profanum, żywa religia kontra przegrana wiara w lepszy komunistyczny świat, żarliwa modlitwa vs. zalewana alkoholem cyniczna rozpacz. Nie zdradzając zbyt wiele, szczęśliwie fabuła nie popada w schemat, pewne zdarzenia powodują, że opowieść idzie w nieoczekiwaną stronę dodając tylko filmowi uroku. Czyż to nie idealny temat dla czytelników Salonu24? Mamy tutaj do czynienia ze stalinowską prokurator (wzorowaną na Wolińskiej-Brus), mamy zajawkę pokazowego procesu, mamy rozczarowanie komunizmem, mamy także oczywiście motyw mordu Żydów przez polskich chłopów (o Rany boskie, znowu!) Mamy na ekranie Polskę B zza siódmej między, pokryte liszajami podwórka, kryte słomą chałupiny, ot weryzm powiatowej wczesnej gomułkowszczyzny. Na szczęście po jasnej stronie mocy mamy nieskazitelne piękno zakonnej postulantki i fantastyczne jazzowe standardy.

Film urodzonego w Polsce, ale ukształtowanego w Wlk.Brytanii Pawła Pawlikowskiego z całą pewnością wart jest polecenia. Sukcesu kasowego, ani frekwencyjnego mu nie wróżę – te max. 300-400 tys. widzów zainteresowanych w Polsce co ambitniejszym kinem będzie trudne do osiagnięcia... Istnieje wprawdzie nadzieja, że film podpadnie środowiskom tzw. „narodowo-patriotycznym” i antyreklama w mediach „niezależnych” to zawsze tę paręnaście procent widzów więcej. A jest na co utyskiwać, bo znowu pojawia się tematyka samobiczowania i przyjmowania na siebie winy za rzekome zbrodnie wobec Żydów, znowu polscy chłopi są pokazani jako poubierani w baranie skóry troglodyci, a Polska to kraina grobów, ortodoksyjnego katolicyzmu i szarych, monotonnych krajobrazów. Nie daj Boże film pójdzie w świat, a jest zrobiony znacznie lepiej niż łopatologiczne i fragmentami tandetne 'Pokłosie', więc szanse na zagraniczne nagrody tym większe. Dodając do tego, iż dofinansowane w kawałku przez PISF, to już nie wymaga komentarza. Znowu pani Wiesława będzie miała nad czym załamywać ręce. Kiedyż to przestaniemy sami się wystawiać na śmieszność i pokazywać światu swoje brzydkie i do tego nieprawdziwe oblicze? Jeszcze tylko tego brakowało, aby Izrael wystąpił o odszkodowania.Kiedy zaczniemy prowadzić właściwą politykę historyczną, taką w której Polska jest majowa i zielona, w czasie wojny wszyscy pomagają sobie nawzajem, gdzie bursztynowy świerzop i gryka jak śnieg, gdzie solidarność i miłość bliźniego, gdzie ksiądz spowiada leśnych, organizuje tajne komplety i zbiera żywność dla pochowanych w piwnicach Żydów. Gdzie piętnowani są szmalcownicy, chłopi nie piją i nie chędożą, fabrykanci płacą godnie i honorowo, żołnierze są bezprzykładnie bohaterscy, nie przeklinają i nie gwałcą, a kobiety w słowiańskim typie urody przędą i śpiewają rzewne pieśni o wracającym z wojny Jasieńku. Gdzie naukowcy rozwikłują tajemnicę Enigmy, lotnicy zestrzeliwują henkle i dorniery, Sowieci uciekają w panice spod Radzymina, Karski raportuje Rooseveltowi, a czwarta najliczniejsza armia na świecie mówi po polsku, no i najwięcej drzewek przy jerozolimskim Yad Vashem to brzózki i wierzby wiadomo skąd. No i oczywiście najbardziej pokrzywdzeni to Polacy, bo jak nie z lewej, to z prawej, albo i naraz zdradzeni o świcie. Kiedy taki przekaz pójdzie w świat i kiedy to wżdy zobaczą, że Polak potrafił. Kiedy?

Dobra, nie rozpędzam się. Kpię sobie troszeczkę, wiem że dla niektórych może przesadnie. Nie bardzo wierzę w możliwość otwartego dialogu polsko-żydowskiego, i nie mam złudzeń, że taki czy inny film, może stanowić przyczynek do refleksji, wzajemnego zrozumienia, rachunku sumienia czy czegokolwiek w tym stylu. Mamy wielki problem z podejmowaniem każdej debaty publicznej, a od pewnego tragicznego wydarzenia w 2010 roku jest to jeszcze mniej wyobrażalne. Nie ma już dzisiaj autorytetów, które mogłyby taką dyskusję moderować. Ale czy w znanej nam historii były? Wracając jednak do filmu, to nie jest traktat o relacjach polsko-żydowskich i może niepotrzebnie ten wątek podkreślam (psychologiczny coryllusowy syndrom 'na Żyda'?). Tak naprawdę to film o wartościach i życiowych wyborach. I należy zobaczyć 'Idę' chociażby po to aby spojrzeć na siebie (pokolenie rodziców, dziadków?) przez ten filmowy pryzmat. A poza tym to piękny film i pójść nań zdecydowanie warto.

 

Polonezkoy
O mnie Polonezkoy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura