Polonium Polonium
147
BLOG

Kolejne demokratyczne wybory w Polsce

Polonium Polonium Polityka Obserwuj notkę 2

Wybory jako esencja demokracji

Wszyscy wiedzą jak to jest z wyborami we współczesnej demokracji. Są one jednym z najważniejszych elementów tejże demokracji, jej esencją. Bez nich trudno byłoby w ogóle panujący system nazwać demokracją. Dzień wyborów jest zwyczajowo nazywany świętem demokracji a uczestnictwo w nich – obywatelskim obowiązkiem. Sami obywatele przywykli do transparentności wyborów, do tego, że media bacznie przyglądają się takim elementom wyborów jak prawidłowość finansowania komitetów wyborczych, spory rozsądzane w specjalnym trybie wyborczym, czy też przestrzeganie ciszy wyborczej w dniu poprzedzającym wybory i w dniu wyborów. W dniu wyborów mocno nagłośnione są najdrobniejsze nawet incydenty w lokalach wyborczych. Na przykład zgorszeniem napawają sytuacje (sporadyczne), gdy członek komisji wyborczej jest pijany. Opóźnienie w przebiegu głosowania choćby w jednym lokalu wyborczym powoduje automatyczne przedłużenie ciszy wyborczej o odpowiednią ilość czasu w całym kraju.

Frekwencja wyborcza

Każde władze, niezależnie od aktualnie panującej opcji politycznej, starają się przed wyborami wpłynąć na obywateli aktywizująco, dążąc do jak najwyższej frekwencji. Choć nie ma określonego minimalnego poziomu frekwencji, który przesądzałby o ważności wyborów (z wyjątkiem referendów), wszyscy zdają sobie sprawę, że legitymacja rządzących jakoś jednak od tej frekwencji zależy. Szczególnie niskie poziomy frekwencji dość powszechnie uważa się za kompromitujące dla demokracji. Z drugiej strony w niektórych krajach obywatelski obowiązek został zamieniony w prawny przymus. W skrajnym przypadku kara finansowa za absencję może wynieść €1000 (Luksemburg). Niski poziom frekwencji w wyborach do parlamentu europejskiego w Polsce może świadczyć o tym, że ludzie nie traktują tej instytucji jako realnej władzy. W praktyce nawet partie startujące w eurowyborach traktują je u nas trochę jak plebiscyt poparcia i prognozę przed wyborami krajowymi.

Kandydaci egzotyczni

Innym czynnikiem wskazującym na erozję systemu demokratycznego mogą być wysokie wyniki kandydatów egzotycznych. Dobrym przykładem są wybory samorządowe na Islandii w 2010 roku, w których zwyciężyła Najlepsza Partia założona kilka miesięcy wcześniej przez komika. Oficjalną ideologią tej partii jest anarchosurrealizm. W zwycięskiej kampanii wyborczej przedstawiciele Najlepsze Partii rozgłaszali, że ich partia nie dotrzyma żadnej obietnicy złożonej przed wyborami.

Marketing wyborczy

Jeśli chodzi o kandydatów, to starają się oni zaskarbić przychylność wyborców wszelkimi sposobami, przy czym od dawna za normalne i stosowne uważa się korzystanie z agencji PR oraz wyrafinowanych technik marketingowych. Nie wystarczają zwyczajne obietnice. Poza tym partie i poważni kandydaci muszą być ostrożni w doborze wyborczych obietnic, ponieważ wyborcy odrzucają powtarzane od szeregu lat, nigdy nie realizowane obietnice poprawy codziennego bytu zwykłych obywateli. Publicyści zaś ostro krytykują sprzeczności takie jak w klasycznym przypadku: obietnica podwyższenia świadczeń socjalnych przy jednoczesnym obniżeniu podatków. Media lubią też krytykować przejawy negatywnej kampanii wyborczej, polegającej na dyskredytowaniu przeciwnika, toteż i takich chwytów kandydaci na ogół wystrzegają się.

Trwałość systemu

Demokracja w powiązaniu z prodemokratycznymi mediami stanowi system w zasadzie nienaruszalny. Poglądy antydemokratyczne lub – nie daj Boże – faszyzujące są skutecznie tępione przez główne ośrodki medialne, które mogą różnić się opcją polityczną, ale generalnie są prodemokratyczne. Skutecznie zwalczane są nawet nieznaczne przejawy populizmu i wspomnianych wyżej nieakceptowanych chwytów wyborczych.

Znane są w historii przypadki zwycięstwa opcji antydemokratycznej w demokratycznych wyborach, są to jednak wyjątki od reguły wynikające raczej ze specyfiki niektórych krajów lub okresów historycznych.

Kontrola procesu wyborczego

Na naszym podwórku widać narastającą od kilku lat tendencję do podważania rzetelności zliczania i podawania wyników wyborów. Po raz pierwszy sprawa tego rodzaju zastrzeżeń została szeroko nagłośniona jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2007. Był to jednocześnie jedyny dotychczas przypadek, kiedy takie zastrzeżenia miały charakter międzynarodowy. Zaczęło się chyba od byłego prezydenta Czech Vaclava Havla, który podkreślił, że zbliżające się wybory w Polsce muszą być wolne oraz że powinni to zagwarantować międzynarodowi obserwatorzy. Opinię tę poparł ówczesny wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Opinie te wyrażały sugestię, że ówczesne władze mają możliwości i intencję naruszenia procedur wyborczych w Polsce i doprowadzenia do bezprawnej korekty rzeczywistych wyników na korzyść partii rządzącej.

Po 1989 roku polskie organizacje społeczne niejednokrotnie angażowały się w misje obserwowania przebiegu wyborów w krajach o niskim poziomie demokracji. W drugą stronę było inaczej – do 2007 roku Polska nie zapraszała obserwatorów do siebie, a polskim systemie prawnym nie były przewidziane żadne formy współpracy administracji państwowej z międzynarodowymi obserwatorami. Mało znane misje obserwacyjne ze strony OBWE czy Grup Helsińskich miały miejsce okazjonalnie do roku 2007, jednakże ówczesne władze z nimi nie współpracowały. W efekcie pierwszą misją, której działania polski rząd oficjalnie przyjął do wiadomości, była przeprowadzona w atmosferze skandalu misja 12 obserwatorów OBWE/ODIHR w 2007 roku.

Ciekawe jest to, że o ile przed 2007 rokiem w raportach z międzynarodowych obserwacji polskich wyborów zdarzały się skargi na to, że obserwatorzy są traktowani jak intruzi, to od 2007 roku raporty są zasadniczo pozytywne, choć wysuwane w nich postulaty wprowadzenia zinstytucjonalizowanej współpracy administracji państwowej z obserwatorami pozostają niespełnione. Należy podkreślić, że poważniej skrytykowane zostały dopiero wybory samorządowe 2014 za awarię systemu informatycznego.

Problem kwestionowania rzetelności wyborów

Proces wyłaniania władz w kraju w drodze demokratycznych wyborów umożliwia zmiany polityczne i legitymizację władzy na drodze pokojowej i to jest ogromną, jeśli nie najważniejszą zaletą tego systemu. Fałszowanie wyborów unieważnia całą ideę. Demokracja staje się wyłącznie fasadą utrzymywaną na potrzeby pewnego marketingu politycznego. Następuje delegitymizacja władzy, a nowym czynnikiem legitymizującym stopniowo staje się przymus.

Kwestionowanie rzetelności demokratycznych wyborów niesie zatem bardzo poważne implikacje, podważa rację bytu systemu, oznacza zmianę reguł gry. Trudno się dziwić, że instytucje prodemokratyczne takie jak ośrodki naukowe, główne ośrodki medialne unikają najmniejszej sugestii idącej w tym kierunku. Zwróćmy uwagę na to, że przez cały okres okołowyborczy wybory stanowią główny temat medialny, są szczegółowo analizowane i komentowane. Wybitni specjaliści z takich dziedzin jak politologia, socjologia, ekonomia, marketing z dużą częstotliwością pojawiają się w programach informacyjnych telewizji i radia. Dominuje atmosfera pełnej transparentności wyborów i… niepisana zasada, by atmosfery tej nie rozciągać na prace głównej instytucji, czyli PKW.

Od kilku lat w Polsce pojawiają się negatywne sygnały odnośnie rzetelności wyborów. Odpowiedzią wspomnianych wyżej instytucji prodemokratycznych jest krytyka, czasem ostra, ale nieprzekraczalną granicą krytyki jest próba zakwestionowania rzetelności samych wyników. Z wyjątkiem wspomnianej sytuacji przed wyborami parlamentarnymi 2007 nigdy nie są kwestionowane intencje Państwowej Komisji Wyborczej, a rzetelność podawania wyników jest przyjmowana a priori.

Problem wyborów samorządowych 2014

Kwestionowanie rzetelności wyborów jest traktowane jak temat tabu. Szczególnie ostro było to widoczne w trakcie zamieszania wywołanego awarią systemu informatycznego w 2014. Wielu krytyków zaistniałej sytuacji wręcz opatrywało każdą najbardziej nawet krytyczną wypowiedź zastrzeżeniem, iż mimo wszystko nie ma żadnych powodów do kwestionowania poprawności wyników.

Dochodziło do takich sytuacji, że eksperci przyznają, że w wyborach samorządowych 2014 doszło do trudno wytłumaczalnych fenomenów, takich jak „cud PSL” (w niektórych miejscach elektorat tej partii wzrósł nawet 10-krotnie) czy fenomen monstrualnej liczby nieważnych głosów. Ci sami eksperci są gotowi ad hoc przedstawić najbardziej wyszukane koncepcje wyjaśnienia tych zjawisk, potwierdzając jednocześnie rzetelność wyborów, mimo nagłaśnianych w tym samym czasie informacji o zamieszaniu przy liczeniu głosów. W imię tego podstawowego celu reprezentanci odpowiedzialnych nurtów politycznych, ośrodków naukowych i medialnych gotowi są na zastosowanie czegoś w rodzaju „dwójmyślenia”. Nie sposób nie przyznać, że tak odpowiedzialne podejście do krytyki procedur wyborczych także zwiększa stabilność systemu demokratycznego.

Postulat dotyczący wyborów prezydenckich 2015

Szybkimi krokami zbliżają się wybory prezydenckie 2015. Przebieg kampanii wyborczej jest szczegółowo relacjonowany przez odpowiedzialne media różnych opcji politycznych. Ta transparentność z pewnością przyczyni się do podtrzymania dobrej opinii o naszej demokracji. W świetle powyższych rozważań, należałoby wysunąć postulat, by wyniki wyborów zostały szybko policzone i podane do wiadomości. Trzeba też uwzględnić, że dobrej opinii o rzetelności wyborów nie służą nadmierne skoki wyników w porównaniu z wyborczymi sondażami, nie służy też zbyt duża liczba głosów nie ważnych. Ewentualna krytyka przebiegu wyborów zapewne będzie, jak zawsze, życzliwa i konstruktywna, ale lepiej w ogóle nie dawać powodów do krytyki.

Polonium
O mnie Polonium

Piszę od czasu do czasu. Popieram prawo do anonimowości w sieci.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka