desz desz
62
BLOG

Palenie świeczek 9. maja raz jeszcze

desz desz Polityka Obserwuj notkę 3

Obejrzałam właśnie felieton w programie T. Lisa otym jak to Warszawiacy palili świeczki na grobach z czerwoną gwiazdą.

 

Kilka dni temu przyszło mi do głowy by zorganizować 9. maja spotkanie pod 'Krzyżem Katyńskim' na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lubline. Przyszła nas garstka, ale okazało się, że nie byliśmy sami. Demonstrację zorganizowała też grupa sympatyków gazety 'Pod Prąd'.

Jako inicjatorka akcji, czułam się w obowiązku wytłumaczenia dlaczego zdecydowałam się przeprowadzić taką akcję. Oto co miałam do powiedzenia uczestnikom:

 

Jesteśmy tu dlatego, że z pobudek patriotycznych zrodził się w nas sprzeciw wobec nawoływań tzw. ‘’autorytetów’’ związanych ze środowiskiem Gazety Wyborczej. Nikt z nas nie może zgodzić na to by właśnie dzisiaj, 9. maja – w dzień, który dla wielu symbolizuje koniec nadziei na wolna Polskę – czcić pamięć naszych oprawców i okupantów –Sowietów.

 

Nie przyszliśmy tu by niszczyć groby krasnoarmiejsców. Nikt z nas nie przyniósł ze sobą puszki z czerwoną farbą czy łomu. Nie przywiodła nas tu nienawiść.

 

Każdym z nas kierują zapewne inne pobudki. Pozwólcie Państwo, że powiem dlaczego ja nie zapalę dziś znicza na grobie sowieckiego żołnierza. Pradziadek mój, Stanisław Korczak,  w 1914 przerwał naukę w Szkole Lubelskiej by przyłączyć się do Legionów Piłsudskiego. W wolnej Polsce służył w Policji Państwowej, został zamordowany w 1940 r. W Twerze. Obok 22 tys. innych polskich patriotów stał się ofiarą sowieckiego ludobójstwa zwanego Zbrodnią Katyńską. Na tym cmentarzu, w rodzinnym grobowcu, przez wiele lat znajdowała się jego symboliczna mogiła z jedyną dopuszczalną wówczas inskrypcją – zaginął bez wieści w Związku Radzieckim. Regularnie paliliśmy tu znicze, nigdy jednak nie udało się mi zapalić świeczki nad zbiorową mogiłą w Miednoje, gdzie spoczywają jego prochy.

 

Jego starszy brat, Józef Korczak, obiecujący młody poeta, o którego twórczości pochlebnie wypowiadała się m.in. Arnsztajnowa, członek Związku Strzeleckiego, żołnierz I Brygady Legionów Piłsudskiego, szef sztabu Pogotowia Bojowego PPS oraz, komendant główny utworzonej w 1918 r. Milicji Bojowej PPS, również poległ z rąk Sowietów w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. Bronił polskich granic. Zginął na ziemi wileńskiej w 1920 r. I chociaż kuzynowi mojemu kilka lat temu udało się odnaleźć jego grób na warszawskich Powązkach, nie udało mi się dotychczas odwiedzić jego mogiły i zapalić symbolicznego znicza.

 

Byli też w mojej rodzinie inni, którzy poświęcili wiele w służbie Rzeczpospolitej, w obronie Jej granic przed wschodnim najeźdźcą.

 

Pamiętajmy dziś o ‘żołnierzach wyklętych’, dla których data 9. maja w najmniejszym stopniu nie oznaczała ‘wyzwolenia’. Dla wielu był to dzień, w którym marzenia o wolnej Polsce legły w gruzach. Dla wielu był to sygnał, że należy walczyć dalej. W 1945 r. w podziemiu wciąż czynnie walczyło 17 tys. żołnierzy. Większość z nich poległa w walce lub została ‘zlikwidowana’ na podstawie wyroków śmierci wydanych przez stalinowskie sądy.

Największą masową zbrodnią dokonaną przez Sowietów była przeprowadzona w lipcu 1945 tzw. obława augustowska, w której wymordowano co najmniej 1878 osób. Do dnia dzisiejszego ustalono personalia jedynie ponad pół tysiąca osób, które w tym czasie nie powróciły do domów. Ich rodziny również nie znają miejsca pochówku – nie było im dane zapalenie zniczy na ich grobach.

 

W latach 1944-1956 wydano w Polsce ponad 8 tys. wyroków śmierci. 2810 wykonano. Na tym polegało ‘wyzwolenie’.

 

Na koniec chciałabym przypomnieć postać Rotmistrza Pileckiego, którego nazwisko, dzięki staraniom IPN i wielu osób, staje się w ostatnich latach co raz bardziej znane. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1920r, jako ochotnik przedostał się do Auschwitz, gdzie organizował ruch oporu. Dzięki jego raportom przekazywanym przez siatkę konspiracyjną na Zachód świat po raz pierwszy dowiedział się o ludobójstwie, czy jak kto woli, holocuascie w Auschwitz. Po ucieczce z obozu brał m. in. czynny udział w Powstaniu Warszawskim.

 

Rotmistrz Pilecki, jak wielu innych, został skazany na karę śmierci. Zginął w 1948 – miejsca pochówku nigdy nie odnaleziono. Wiemy, że skatowany Pilecki przed śmiercią wyznał żonie: „Oświęcim to była igraszka’’. Czy jego katów możemy dziś nazywać wyzwolicielami?

 

Dziś, w 65 rocznicę rzekomego wyzwolenia oddajmy hołd tym, którzy do końca walczyli o wolną Polskę. W tym symbolicznym miejscu zapalmy znicze w intencji tych bojowników o wolną i niepodległą Polskę, którzy zginęli z rąk Bolszewików i których miejsca pochówku do dziś nie są znane.

desz
O mnie desz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka