A nie mówiłem, że mi sie prokuratorek medyk trafił? "Prokuratorek" w sensie pieszczotliwym oczywiście. Kamil Żmudziński. No to chyba jest już i specjalizacja tego "medyka" znana. Specjalista od psychuszek. Wczoraj napisał swoją diagnozę ten medyk "Nadal istnieją wątpliwości co do Pańskiej poczytalności, które jednak obecnie nie stanowią przeszkody do wzywania Pana na termin przesłuchania". Tak? Acha. Powstała psychuszka w Apelacji Lubelskiej ulokowana w Siedlcach. I tu pytania do doktora Żmudzińskiego:
1. Skąd ma niby watpliwości skoro dla prokuratury byłem chory równo 6 miesięcy?
2. Skąd ma pewnośc, że "watpliwości" nie stanowią przeszkody?
3. Który lekarz mu to orzekł? Sam sobie Żmudziński jako lekarz?
Napisałem do prok. Pogody prośbę o egzegezę prokuratorskiej medycyny. On jest w tym uczony. Spytałem go "Panie Prokuratorze Apelacyjny, pytam Pana jako autorytet egzegezy prokuratorskiej: To jestem czy nie jestem poczytalny?". Żmudziński koreluje z tymi biegłymi: w opinii piszą "Wymaga leczenia psychitrycznego" i tego samego dnia zeznaje jedna „Przy sporządzaniu opinii na pewno nie było przesłanek do niezbędnego leczenia psychiatrycznego”. W medycynie Żmudzińskiego zaś tak troche jestem niepoczytalny ale nie az tak, by byc niepoczytalnym. Prawo stanowi, że jeśłi sa watpliwości co d poczytalności, to nie mogę uczestniczzyc w żadnych czynnosciach. U Żmudzińskiego inaczej. A nie pisałem, że to niedoszły medyk? Że mi się prokuratorek medyk trafił? Czy w piwnicy domu ma salę operacyjną i własne więzienie? Czy jestem niepoczytalny na tyle, że zrobi mi operację mózgu? Cholera wie.
Te Siedcle to w ogóle jakieś zagłebie medyków prokuratorskich a i sędzia mi się trafiła mądrzejsza od lekarzy. Banasiukowa. Prok. Wąsak gdy prowadziła śledztwo w sprawie błedu medycznego w urologii sama sobie biegłą była i biegłych nie powołała. Dla Banasiukowej Wąsak to autorytet niebotyczny. Wąsak a później i Banasiuk orzekła, że błędu nie stwierdza w leczeniu urologicznym leczeniem lekiem psychiatrycznym i mimo opinii lekarskiej prywatnej i zeznań śwodka - lekarza medycyny, doktora, pracownika naukowego, dyrektora ds. medycznych jednego ze szpitali, wybitnego specjalisty, że ten błąd stwierdził. Wąsak mądrzejsza i bardziej szkolona w medycynie była. Lekarz twierdził, że mogłem miec przy okazji dolegliwości nerkowych zakażenie weneryczne. Złożyłem oczywiście wszelkie skargi. Żadnych wener nie miałem. Potwierdziła to później Izba Lekarska że się u mnie wener nie dopatrzyła. Zastępca Prokuratora Rejonowego w Siedlcach Jarosław Wardak stwierdził, że "doświadczenie życiowe" Katarzyny Wąsak jest tak wybitne, że wystarczajace do niepowołania biegłych z medycyny. Lekarz walił mi toksyczny preparat psychiatryczny na nerki. Mówił, że chyba wenery miałem. A ja mam pytanie: skąd u Wąsak takie niebotyczne "doświadczenie życiowe" w stosowaniu leków psychiatrycznych i... chorób wenerycznych? Nie prowadziła ona wczesniej nigdy sprawy błedu w medycynie. Skąd ma to doświadczenie? Z akademika? A Banasiuk skąd taka biegła w psychiatrii i wenerologii? Też biegłych z medycyny nie potrzebowała.
