Raz na jakiś czas w Radiu Maryja emitowana jest Etiuda Rewolucyjna Chopina. Utwór to piękny, jak mi się wydaje piekielnie trudny do wykonania, podobnie zresztą jak obrona ojczyzny. Tak właśnie należy go czytać. Polska Tonie!!! Tonie! Trzeba ratunku! Trzeba trudu, wierności, oddania i znoju; trzeba oddzielić ziarno od plew, a perły wyjąć przed wieprze. Trzeba rewolucji! Tym bardziej smuci walka dwóch tytanów, dwóch rewolucjonistów wadzących się ze światem o upadające, zarażane gangreną wielkie, tradycyjne wartości. Jeden z nich, Tomasz Sakiewicz. Romantyk. Kocha Polskę tak, że aż zgodził się na przewodzenie gazecie, w której nazwie kryje się odniesienie do Ojczyzny. A nie jakaś tam poetyka „wyboru” – tu czai się gangrena. Bo niby o jaki „wybór” chodzi? Chyba o wybór do opuszczenia – niczym szczur - tonącego okrętu. A to tonie Polska! Tonie Ojczyzna w błocie smoleńskim, we mgle (Johna Carpentera), w deszczu, zakrywana cieniem podkatyńskich drzew. Drugi, Łukasz Warzecha raczej walczący o normalność pragmatycznie, spozierając na podupadającą stolicę zza szyb swojego drogiego (jak mi się wydaje) samochodu, blokowany przez bus pasy, dostrzegający konieczność przywrócenia dobrych zwyczajów zaczerpniętych od Hammurabiego.
Rozumiem, że rewolucja wymaga nie tylko trwania w Prawdzie, ale również gorących głów, wysokiego levelu honoru, godności, dumy osobistej. Wymaga też, jeżeli tylko nadarza się taka konieczność, odwagi chwycenia za lancę. Ale przecież Panowie! Trzeba schować do kieszeni niesnaski! Walczycie w jednej drużynie, co się Naród zowie. O Ojczyznę walczycie! Zewrzyjcie więc szeregi przed dniem jutrzejszym, bo oto nadciąga doroczny – równie zgniły i równie doroczny jak Halloween - festiwal obłudy i terroru moralnego. Nie trwońcie krwi, ni zapału, ni energii. Oto jutro – trzy, dwa, jeden, bum – przychodzi demon polskiej prawicy, Jurek Owsiak. Z tym bagażem „róbtacochcetyzmu”, z jego obrzydliwym, permisywnym przekazem. Z Woodstockiem, kupowanym z pieniędzy nie zdających sobie sprawy z tego ogłupiałych debili. Debile! Nie wrzucajcie do puszek! Wiecie, że Owsiak w Turcji już był za tą kasę ze trzy razy?! A samochód skąd ma? W korporacji wyrabiał, żeby sobie kupić?!
Pamiętacie Panowie i Wy, drodzy czytelnicy, że Owsiak na Woodstocku Wałęsę kiedyś promował? A przecież głowy tam, pomimo tego, że odurzone mieszaniną alkoholu, narkotyków, brudnej muzyki, przygodnego seksu kurzu i błota, to na tyle młode, że chłonne. Należy się ostrzeżenie: głąby, nie wrzucajcie do puszek! A pamiętacie może Panowie i Wy drodzy czytelnicy, jak Owsiak nastał niegdyś na przedsiębiorcę drobnego, jak mu-sprzedawcy okularów, wpierwolił na jednym ze swoich menelskich spędów? Co to ma być – kretyni nie wrzucajcie do puszek!
I to Światełko. Miliony złotych wystrzelone w atmosferę (he, he, he – ekologia), zamiast na pompy infuzyjne i to co wygląda jak piloty do telewizora, co się do uszu wkłada zamiarem badań. Przecież wiadomo – ten, kto nie wali fajerwerkami, ten sumę pieniędzy, którą może wystrzelać przeznacza na ratowanie wątroby biednego Tomka i stópek Natalii. Taka jest prawda. I jeszcze policja i straż miejska. Całe państwo jest kolonizowane przez Owsiaka. Jego prywatna impreza kosztuje nas, podatników. A jakby nie pilnowała straż miejska i policja, to te pieniądze przecież poszłyby na pompy infuzyjne, piloty do telewizora, nauczanie Holger-Nielsena, Nelsona i Morse’a. Imbecyle… już chyba wiecie czego nie robić.