ezekiel ezekiel
2027
BLOG

Czy tylko PiS jest winny brakowi autostrad?

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 31

Gazeta Wyborcza, do czego nas przyzwyczaiła, za całe zło, a przynajmniej za jego sporą część, w kraju obwinia Prawo i Sprawiedliwość. Występuje tutaj ten sam mechanizm (obok zwykłych interesów oczywiście), który można zauważyć po drugiej stronie: przypisywanie swojemu oponentowi zbyt wielkiego wpływu na rzeczywistość. Demon nie byłby demonem, gdyby nie był wszechwładny, a przynajmniej jego wpływ na koleje losu nie byłby niezwykle silny. Dla wielu takim sprawcą i poruszycielem jest Adam Michnik, dla innych Prawo i Sprawiedliwość. Niestety, a może na szczęście, procesy społeczno-polityczne są znacznie bardziej skomplikowane. Jak pisały klasyk: rzeczy dzieją się tak a nie inaczej, bo wiele rzeczy dzieje się jednocześnie. Nie ukrywam, że jest to jedna z mądrzejszych syntez opisujących mechanikę dziejów, jaką udało mi się usłyszeć.

               Bloger chinaski przytacza cytat z komentarza Adama Leszczyńskiego (ja cytuję nieco obszerniej): „Chmurni, gniewni i rozsierdzeni politycy PiS dopiero będą - po następnych wyborach, kiedy zobaczą wyniki. Zainteresowanie Smoleńskiem w końcu opadnie, a rozpadające się koleje zostaną. A jeśli będziemy mieli taką opozycję jak PiS, to pociągi PKP i dziurawe drogi będą straszyć w Polsce po wieki wieków: nic tak skutecznie nie mobilizuje do roboty, jak konkurencja, a jaką mobilizację ma PO przy takiej opozycji? SLD jest żenująco bezradne, a PiS nawet nie udaje, że ma pomysł na cokolwiek poza Smoleńskiem. Zamiast reformy służby zdrowia - spektakle organizowane przez Antoniego Macierewicza. Zamiast dróg - chmurne oblicze prezesa. Oto wizja Polski XXI wieku: nic, tylko głosować.” Nie można odmówić słuszności tezy odnoszącej się do słabości opozycji jako jednego z gwarantów rządów PO. Jednocześnie trudno jest obarczać „winą” – a tak przecież jest konkluzja tekstu - PiS za to, że Platforma Obywatelska nie ma absolutnie żadnej wizji rządzenia. PiS jest li tylko jednym z elementów pejzażu, w którym przyszło operować, jakże farciarskiemu, ugrupowaniu Donalda Tuska. Zresztą bądźmy sprawiedliwi: PO znalazła swoje szczęście w słabiutkiej opozycji, PiS miał jako pomocnika światowe prosperity.

Ważniejszym jest proces społeczny, który można w Polsce zauważyć. Procesu oczywiście nie można wskazać palcem i spersonifikować, ot choćby pod postacią Jarosława Kaczyńskiego, czy Antoniego Macierewicza (choć i jeden i drugi są produktami jakichś społecznych procesów), co nie jest zbyt przyjemne dla komentatora. Lud chce winnych, a zadaniem dziennikarza w służbie infotainment jest tych winnych wskazanie. I tu już zależy od opcji: winny jest albo Kaczyński do spółki z Macierewiczem, albo Tusk z Misiakiem.

Premier swoją władzę czerpie nie ze (przynajmniej nie tylko) słabości Kaczyńskiego, ale z procesu, który cechuje się wyłączaniem spod zasięgu polityczności coraz większych połaci życia społecznego. Coraz więcej ludzi uważa, że polityka to głównie personalne bójki, a na ich codzienne życie „pajace z wiejskiej” i tak nie mają większego wpływu. A i owszem – nie mają, ponieważ nie mają wizji, pomyślunku, odpowiedniej wiedzy, wykształcenia, wiedzy. W tej symbiozie a-polityczności społeczeństwa z postpolitycznością władzy trwa system byle-jakości, miernego rozwoju. Tylko deklaratywnie kwestią polityczną jest sprawa oświaty, systemu ochrony pracownika, ochrony zdrowia, stymulowania rozwoju nowych technologii. Realnie Polacy pogodzili się z tym, że władza nic nie może zrobić. A ta się do tego przyzwyczaiła i rzeczywiście nic nie robi. To nie wina Kaczyńskiego, to wina trendu przeistoczenia polityki w sterylny serial political-fiction. Serial musi mieć swoją dynamikę, swoich głównych bohaterów i intrygi, ale nadal pozostaje „fiction”.

Każdy rok byle-jakich rządów to rok stracony dla możliwości zdynamizowania postępu. Rząd ratując zieloną wyspę obcina mn. pieniądze na PIP (pracodawcy sobie poradzą), w nosie ma transport publiczny, nagle znikają pieniądze przeznaczone na infrastrukturę, program "Rodzina na swoim" bardziej służyć ma developerom niż beneficjentom wskazanym w nazwie. Na opinii można sobie jechać dość długo i – tutaj zgoda – z kiepskim przeciwnikiem łatwo wygrywać. Jednak ani na opinii, ani na kiepskości przeciwnika nie wybuduje się dobrobytu, ani nie wdroży się poważnych, dalekosiężnych strategii rozwojowych.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka