ezekiel ezekiel
524
BLOG

Tabloidy jak służby bezpieczeństwa

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 6

W swojej ślepej nienawiści do kapitalizmu i bonzowatych, wysoko sytuowanych managerów i kapitalistów kilka zdarzyło mi się porównać tabloidy do służb bezpieczeństwa państw autorytarnych. Zarówno służby bezpieczeństwa, jak i tabloidy niszczą, często z premedytacją, ludzi skazując ich na cywilną śmierć. Jedni i drudzy wynoszą jakieś korzyści z tego procederu. Wśród jednych i drugich odpowiedzialność się rozmywa w tym stopniu, że nikt za nic nie czuje się odpowiedzialny. Jakaż niezdrowa radość spłynęła na mnie, kiedy usłyszałem, że brukowiec News Of The World podsłuchiwał ludzi, którzy w jakiś sposób zostali skrzywdzeni. Podsłuchiwał rodzinę zaginionej dziewczyny, podsłuchiwał rodziny rannych, albo zabitych w misjach stabilizacyjnych. Tabloidy najczęściej żerują na krzywdzie, sprzedają ją, aby bonzowie z wypracowanego w ten sposób zysku (przy wyzysku reporterów i tzw. stażystów) mogli wieźć swoje pretensjonalne, pełne złego smaku życie. Reklamodawcy kupują powierzchnie i jakoś wszystko się kręci. Tym sposobem niektórzy producenci nie tylko eksploatują tanią siłę roboczą, przyczyniając się do tego trwania obozów pracy w Azji, nie tylko przyczyniają się do niewolniczej pracy dzieci przy zbieraniu bawełny w jakiejś Mongolii, ale również biorą udział w obrzydliwych procederach podsłuchiwania ludzi, na których krzywdzie kapitał medialny może zarobić.

Interesujące w całej sprawie brytyjskiego szmatławca jest to, na ile takie praktyki są rozpowszechnione. Do jakich obleśności ucieka się na co dzień kapitał, aby wypracować zysk. Czy podsłuchiwanie to tylko i wyłącznie domena i wymysł podległych Murdochowi psychopatów, czy to powszechny proceder? Znajomi, którzy pracują w tego typu tytułach mówią, że ewentualne odszkodowania po przegranych procesach tabloidy mają wliczone w koszta swojej działalności. Z jednej strony mamy więc oficjalny przekaz, który mówi o prawie do informacji, o tym, że „ludzie mają prawo wiedzieć”, z drugiej strony mamy twarde realia wypracowywania zysku, w którym „prawo do informacji” jest kolejnym nic nie znaczącym sloganem reklamowym. Gazeta/telewizja/radio ma przynieść zysk, a informacja jest profilowana pod odbiorcę i destylowana w ten sposób, aby delikatnie na niego oddziaływać. W ten sposób np. w powstałych przy wyzysku reasercherów i reporterów tzw. programach interwencyjnych przedstawiane są losy ludzi „pokrzywdzonych przez aparat biurokratyczny”. Prasa nie jest instrumentem informowania, a dezinformacji; produkcji rzeczywistości wirtualnej, która ma za zadanie spełnić odpowiednią funkcję wobec kapitału i określonych sił politycznych.

Wracając do analogii między tabloidami, a służbami bezpieczeństwa. W Polsce ciągle odbija się czkawką poprzedni system, na negacji którego powstała zbitka „demokracja=wolny rynek”. Stąd ekonomia wyjęta jest poza obszar polityczności. Skurwysyństwa czynione w imię kapitału mają krycie ze strony obowiązującego dyskursu. W takiej optyce nie liczą się szkody, które zostały dokonane, ale sam winowajca. Przeniesiony jest ciężar dyskusji z pokrzywdzonego na krzywdzącego. Jeżeli winowajcą są/były (polityczne) służby bezpieczeństwa, to obrzydliwość jest obrzydliwością po stokroć. Jeżeli winowajcą jest kapitał (pozostający poza sferą polityczności), to tylko jakaś aberracja wieńczącego historię systemu gospodarczego.

 

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka