Bloger Chinaski bije na alarm. Nie on pierwszy i nie ostatni oczywiście. Chodzi o nic innego, jak o prześladowania uczuć religijnych katolików. A te w Polsce są ciemiężone właściwie non stop. Podać by kilka przykładów z ostatnich kilkunastu lat: genitalia na krzyżu, papież przyciśnięty meteorytem (w doktrynie trwa spór, czy papież jest przedmiotem kultu religijnego, czy miejscem przeznaczonym do publicznego wykonywania obrzędów religijnych), Nergal, który podarł Pismo Święte, a teraz poszedł z Piaskiem wpływać na polską młodzież za pośrednictwem nowego show muzycznego, sikanie do zniczy (tutaj występuje ten sam spór co w przypadku papieża) na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, nagie kobiety na krzyżach podczas koncertu zespołu Black Metalowego. Widać gołym okiem, że uczuciom religijnym w Polsce przez ostatnie piętnastolecie jest naprawdę niełatwo.
Bloger podpiera się tekstem Macieja Pawlickiego z „Uważam Rze”. Również chciałem odnieść się do tekstu, jednak tygodnik, wiedząc jak cenne są tezy autorów, pobiera opłatę za dostęp do większych artykułów. Mnie, biednego prekariusza, nie stać na mądrości z przejętego niedawno przez służby periodyku. Muszę więc wywodzić treść z, przyznaję, ostrego i oryginalnego tytułu: „Katole, morda w kubeł” i kilku pierwszych zdań. Pawlicki stawia odważne pytanie: „Dlaczego w wolnej Polsce mamy pokornie akceptować publiczne szyderstwa z tego, co dla nas święte?” Osobiście nie jestem pewien faktu, czy Polska jest wolna. Słusznie porusza tą kwestię autor zwracając, być może niezamierzenie, uwagę na to, że naród wydostając się z totalitaryzmu sowieckiego trafił w objęcia dyktatury politycznej poprawności. Jest w tym pytaniu wielki ładunek emocjonalny, rewolucyjna iskra i tęsknota za honorem muzułmanów, którzy w razie potrzeby palą kukły, drą się w niebogłosy, a jeśli zachodzi potrzeba, to również używają również argumentów fizycznych. No i pytanie zasadnicze, które pojawia się na marginesie – jeżeli oni mogą, to dlaczego katolicy nie? Zwłaszcza jeżeli ich metody są tak skuteczne. Salman Rushdie Rushdie nadal błąka się gdzieś incognito, a Negral będzie jurorem w telewizji.
Redaktor Pawlickie ciągnie: „Czy wolno jeszcze przynajmniej zapytać?” Panie redaktorze, pytać wolno, ale trzeba się liczyć z konsekwencjami i ja, szczerze Pana podziwiam za odwagę i determinację w dochodzeniu do prawdy. Reszta artykułu jest dla mnie za droga.
Wrócę jeszcze na chwilę do blogera Chinaskiego, który dzięki trzeźwemu oku wykłada całą sprawę w sposób bezkompromisowy: „formalny flirt wpływowych duchownych z mediami de facto antykatolickimi, ułatwia agresywnemu lewactwu zadanie.” Wpływowi duchowni rzeczywiście flirtują z mediami antykatolickimi ułatwiając lewactwu „zadanie” (kto je zadał, to też ważna kwestia). Wydaje się, że nawet pojawiają się tam, w tych mediach, osoby bezpośrednio związane z Watykanem. Jak dalece instytucja Kościoła jest zinfiltrowana przez lewactwo chce się zapytać.
Obraz, jaki malują komentatorzy jest naprawdę ponury, i ja szczerze współczuję uczuciom religijnym. Ilość incydentów jawnie godzących w nie, te wszystkie marsze równości, edukacja seksualna w szkołach, prezerwatywy, poseł Hoffman, który lubi oglądać gołe baby przy piwku. Wszystko to jest nastawaniem na świętość w ponoć „wolnej” Polsce.
Ale jakbym miał być szczery, tak szczery zupełnie do bólu, to w kontekście stanowisk wyżej cytowanych autorów, na ich miejscu, zastanowiłbym się czy tytuł artykułu w „Uważam Rze” nie niesi w sobie znamion jakiejś salomonowej rady.