Polski Polski
978
BLOG

Ryszard Czarkowski o Holokauście

Polski Polski Polityka Obserwuj notkę 1

Poniższy tekst z 1989 polecam szczególnie p. J. T. Grossowi oraz naszym rodakom, którzy są często bezkrytycznymi zwolennikami „bicia się w piersi”.

 Holokaust – dlaczego w Polsce?

            Zagłada społeczności żydowskiej w Polsce w latach 1939-1945 nie ma już dzisiaj tajemnic. Wiadomo, kto jej dokonał i gdzie. Do tych oczywistych faktów udokumentowanych ponad wszelką wątpliwość dorabia się obecnie na Zachodzie swoistą mitologię, stwarza się alibi dla morderców-ludobójców, a niektóre żydowskie kręgi opiniotwórcze na Zachodzie usiłują wmówić opinii publicznej świata rzekoma współwinę Polaków. W tym chórze dało się – niestety – słyszeć i nasze, polskie głosy. Niedawna dyskusja prasowa ujawniła nie tyle nowe fakty, bo o nie trudno, co mało zrozumiałą chęć brania tej zmyślonej współodpowiedzialności za zbrodnie – na szczęście – nie dokonane.

            Ta zgoła aberracja kilku autorów dyskusji została skwapliwie podchwycona przez pewne, nieliczne zresztą, koła żydowskie zainteresowane w poszukiwaniu wspólników masowej rzezi.

            Znaczna część tych, w końcu nielicznych, uratowanych na naszych ziemiach Żydów, z uporem godnym lepszej sprawy sypie jak z rękawa faktami mającymi dobitnie świadczyć, że to polscy antysemici masowo denuncjowali Żydów, ograbiali przy okazji oszukańczo oferowanej pomocy itp. Słowem: bez tej przyzwalającej jakoby atmosfery Niemcy nie dokonaliby eksterminacji Żydów w Polsce. Pada „koronny” argument: dlaczego Niemcy zlokalizowali obozy śmierci w Polsce właśnie? Ano dlatego, że znany polski antysemityzm stwarzał podatny grunt dla tej masowej zbrodni. I w domyśle, że tego przyzwolenia zabrakłoby w jakimkolwiek innym kraju europejskim znajdującym się pod okupacją hitlerowską. To zwielokrotnione pomawianie, zwłaszcza wobec coraz większego dystansy czasowego, wymierania pokoleń, które ówczesną sytuację znały z autopsji – tworzy w szerokich kręgach opinii publicznej na Zachodzie jakże fałszywy obraz: Polak jawi się jako usłużny pomocnik, a często i współwykonawca holokaustu.

            Te tragiczne karty historii poddawane są manipulacji z oczywistej chęci spreparowania na użytek cywilizowanego świata obrazu Polaka jako nieokrzesanego, mściwego antysemity, który obłowił się na cudzym nieszczęściu. Gdyby nie to – może najlepiej byłoby nie podnosić już tych spraw, których biegu przecież nikt nie odwróci.

            Ale takie podejście byłoby najoczywistszą zdradą tych licznych przecież rodaków, którzy zginęli zamęczeni przez hitlerowskich siepaczy właśnie za pomoc udzielaną współobywatelom – Żydom. Dajmy więc świadectwo prawdzie, nawet jeżeli łatwiej byłoby o wszystkim po prostu zapomnieć.

            Zwykło się mówić i traktować, iż dogmaty wiary chrześcijańskiej zawierają wiekowe elementy antysemityzmu, a nosicielami tego antysemityzmu mieli być katoliccy księża.

            Dlaczego więc tych „nosicieli” antysemityzmu aż tylu zginęło z rąk hitlerowskiego okupanta? Często umierali oni przed tym samym plutonem egzekucyjnym i we wspólnym grobie z Żydami. W obozach hitlerowskich zginęli księża Kościoła katolickiego: 83-letni arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski – w Działdowie, biskup Leon Wetmański – w Sztutowie, biskup włocławski Michał Kozal – w Dachau, nie mówiąc o tysiącach księży.

            Dlaczego pomagał Żydom w przetrwaniu, zwłaszcza ratując wiele żydowskich dzieci, ksiądz prałat Marceli Godlewski, proboszcz parafii Wszystkich Świętych, w sytuacji szczególnie niebezpiecznej, bowiem kościół znajdował się na granicy z gettem?

            Dlaczego w klasztorach całego kraju ukrywało się około pięciu tysięcy Żydów, w tym większość dzieci żydowskich w przyklasztornych sierocińcach, np. w domu ks. Boduena w Warszawie i Klarysewie czy Szymanowie? Pomoc ze strony Rady Pomocy Żydom „Żegota” – to osobny rozdział.

            Nie mając żadnej wątpliwości, że przedstawione na Zachodzie uogólniające sądy o narodzie polskim nie odpowiadają prawdzie, nie zamierzam równocześnie negować istnienia marginesu społecznego, który tuczył się na szantażu nieszczęsnych współobywateli. Jednak nie szmalcownicy, na których notabene zapadały wyroki sadów państwa podziemnego, tworzyli zbiorczy wizerunek tamtej generacji Polaków. Ten portret byłby krzywym zwierciadłem, karykaturą naszego narodu.

            Ci, którzy podkreślają bierność społeczeństwa polskiego wobec niemieckich zbrodni na Żydach, zdają się nie pamiętać, że wszelka pomoc tego rodzaju karana była jedynie śmiercią. A więc śmiercią osoby udzielającej pomocy, a także całej rodziny, wszystkich najbliższych. Pomoc oznaczała bohaterstwo.

            Czy można sensownie żądać od jakiegokolwiek społeczeństwa, aby w całości wykazywało się bohaterstwem, żeby wszyscy Polacy i każdy z osobna Polak okazał się bohaterem? Pytanie jest oczywiście czysto retoryczne.

            Spróbujmy odpowiedzieć rzetelnie: dlaczego w Polsce, a nie w jakimkolwiek innym okupowanym kraju hitlerowcy dokonali holokaustu?

            Wobec ogromnych potrzeb transportowych związanych z toczącą się wojną, a zwłaszcza obsługą materiałową frontu wschodniego, nie mogło być mowy o oddaniu na inne cele znacznego potencjału kolejowego. Z tych to powodów było absolutnie niemożliwe wywiezienie w celu zgładzenia Żydów z terenów Generalnego Gubernatorstwa do jakiegokolwiek innego kraju. Nieporównywalnie łatwiej było zbudować ośrodki zagłady dla nich (i dla Polaków oczywiście) na miejscu w Generalnym Gubernatorstwie. Przy podejmowaniu decyzji lokalizujących takie ośrodki nie podawano żadnych innych powodów. To było absolutnie decydujące. Prosta arytmetyka. W okupowanej Polsce było około 3,5 miliona Żydów. W pozostałych okupowanych przez Niemców krajach (włączając kraje satelickie, np. Węgry i Rumunię) znacznie mniej.

            Innym ważnym powodem, który niewątpliwie brano pod uwagę, była względna łatwość ukrycia tych masowych zbrodni przed światową opinią publiczną. Generalne Gubernatorstwo było całkowicie odcięte od reszty Europy, panował tu wobec całej rdzennej ludności nieprawdopodobny terror okupanta, który nigdzie, może z wyjątkiem Jugosławii i ZSRR, nie miał sobie równych. Tu można było liczyć na zachowanie tajemnicy. Ale nawet tu te rachuby Niemców zawiodły dzięki zasięgowi i jakże ofiarnej penetracji służb wywiadowczych polskiego państwa podziemnego. Wiadomości o eksterminacji narodu żydowskiego dotarły bezzwłocznie przez kurierów i uciekinierów do Anglii i Stanów Zjednoczonych. Nie dano im na Zachodzie wiary i uważano je za generalnie przesadzone i wręcz niemożliwe. Mówi się teraz, że prawda była zbyt nieprawdopodobna, by w nią wierzyć.

            Czy to tłumaczenie może nam wystarczyć? Chyba nie, bo kurier Jan Karski wysłany do Londynu widział getto i Bełżec od wewnątrz i mówił o tych sprawach nader konkretnie. A miał okazję podzielenia się tymi rewelacjami i z Edenem i nawet Rooseveltem. Prawdziwy wydaje się pogląd, że ci ludzie nie chcieli uwierzyć informacjom z Polski. Było im tak po prostu wygodniej. To wygodnictwo uniemożliwiało – zdaniem wielu historyków – uratowanie kilkunastu tysięcy Żydów węgierskich, rumuńskich, których może udałoby się w odpowiednim czasie wywieźć do Palestyny. Brytyjczycy – kierując się swoistą i znaną powszechnie polityką – nie mieli najmniejszego zamiaru udostępniać swoich statków.

            Społeczeństwo polskie walczyło każdego dnia o przetrwanie, szło w następnej kolejności, ale w tym samym czasie na śmierć. Nie było zamknięte w gettach, ale całe Generalne Gubernatorstwo było jednym wielkim gettem, gdzie masowo rozstrzeliwano bez sądów, a jedynie ograniczona przepustowość komór gazowych wydłużała w czasie wytępienie fizyczne całego narodu. Nasze miejsce w kolejce do śmierci było zaparafowane, ustalone i gdyby wojna i okupacja potrwały dłużej, jedynie silniejsza fizycznie cześć społeczeństwa polskiego zasłużyłaby sobie u okupanta na los niewolników i harówkę dla nadludzi.

            Nie było jakościowej różnicy w traktowaniu przez Niemców Polaków i Żydów. Trzeba o tym przypomnieć, bo jakże wielu, podnoszących ten temat, o tym nie pamięta.

            Czy w świetle zarzutów stawianych Polakom o rzekomej bierności wobec zagłady Żydów nie należy mówić o bezsilności? Byliśmy przecież absolutnie bezsilni również wobec wymordowania na naszych oczach tysięcy Polaków na ulicach Warszawy i gdzie indziej.

            Zbrojne podziemie, to nasz powód do niebywałej chwały, ale nasz zbrojny czyn pod okupacją nie mógł wstrzymać operacji zagłady. Wybitny poeta napisał wstrząsający wiersz. To, że Polacy mimo koszmaru wojny usiłowali jakoś pozorować normalne życie, na które składają się jakieś drobne uciechy, że tańczyli na imieninach, pili wódkę, chodzili do wesołego miasteczka, nie obnaża jakiejś nieprawdopodobnej nędzy moralnej, zgnilizny godnej jednoznacznego potępienia. Nikt nie przeżył tej wojny wyłącznie strzelając do wroga, modląc się i pisząc podniosłe pieśni. Taki bogobojny obraz jakiejkolwiek społeczności byłby po prostu chwiejstwem moralisty. Przypomnijmy: w getcie zasobni Żydzi jadali wykwintne kolacje w wykwintnych lokalach, podczas gdy ich bracia masowo konali na ulicach tegoż getta.

            Mimo wyraźnej solidarności żydowskiej, o której mówi się raz z zawiścią, a innym razem z sympatią – to właśnie ta społeczność wydała ze swych szeregów jakże nikczemną, z sadyzmem wysługującą się Niemcom policję gettową.

            Spróbujmy wyobrazić sobie, co nasze społeczeństwo mogło zrobić, a czego nie zrobiło dla ratowania Żydów podczas okupacji.

            Najprostsze wydaje się masowe ukrywanie przez te kilka lat Żydów w polskich domach. Miało to miejsce, ale oczywiście nie na masową skalę. Zagrożenie dla obu stron było ogromne. Tylko niewielki odsetek Żydów mógł zewnętrznie uchodzić za Polaków. Ogromna większość była natychmiast rozpoznawana przez pierwszy napotkany patrol przy okazji rutynowej kontroli dokumentów, co miało miejsce wszędzie i o każdej porze.

            Druga sprawa to zaopatrzenie kartkowe i nędza ogromnej większości ludności polskiej w Generalnym Gubernatorstwie.

            Niemniej ważne było nastawienie samej ludności żydowskiej. Starsi gmin żydowskich, żydowskie autorytety moralne, niemal do końca głosili konieczność pogodzenia się z losem, wierzyli lub zdawali się wierzyć w cud ocalenia pod warunkiem absolutnej bierności, uległości wobec siepaczy.

            Finał: tragiczne powstanie w warszawskim getcie nastąpiło wówczas, gdy cud nie mógł się ziścić, gdy dla najbardziej łatwowiernych nie pozostało nic do stracenia.

            I znowu: wspominając tę bierność Żydów nie wysuwam zarzutu, a jedynie konstatuję nagi fakt. Gdzie ci Żydzi mieli uciekać, gdzie się schronić? Polska nie była tajgą czy amazońską dżunglą. Kontrola okupanta była totalna i ogromna większość uciekinierów – niezależnie od ewentualnej pomocy – byłaby wyłapana i zgładzona.

            W tych czasach bardzo trudno było uchronić od aresztowania nawet samą górę państwa podziemnego, pojedynczych ludzi. O ochronie milionów nie było co marzyć.

            Reasumując: ponad wszelką wątpliwość naród polski jako całość nie ma powodu do bicia się w piersi za swoją postawę wobec unicestwiania przez Niemców ludności żydowskiej w Polsce. Nasze zachowanie na pewno nie było hańbiące. Wstydliwe fakty miały miejsce i nie ma żadnego sensu temu zaprzeczać, ale ich skala w żadnym razie nie wykraczała poza normę marginesu, który bytuje w każdym cywilizowanym społeczeństwie.

            Polskie społeczeństwo nie znało masowej kolaboracji, nie było żadnych polskich legionów faszystowskich na wzór francuskiego czy holenderskiego. Nie było Polaków w służbach obozowych, gdzie trafiali Ukraińcy, Łotysze i inni.

            W świetle tego, co zostało podniesione, cała nagonka, która już od kilku lat szarga naszą opinię w oczach świata, nie znajduje potwierdzenia w faktach. Stronniczy Shoah Lanzmanna, książki Leo Urusa, Kuhler-Sibermana, Donata, Lewiatana i wielu innych kreują jednak masową wyobraźnię w szerokim kręgu kulturowym i dlatego należy zastrzec sobie niezbywalne prawo do naszej odpowiedzi w imię prawdy o tamtych tragicznych czasach, które oby nigdy się już nie powtórzyły.

            Jakże cenny jest wywiad redaktora Waldemara Piaseckiego ze znakomitym amerykańskim pisarzem Jackiem Eisnerem, który przeżył warszawskie getto, autorem książek Ocalony (The Survival), Przeżyłem, organizatorem Komisji pod przewodnictwem Arthura Goldberga, byłego prezesa Sądu Najwyższego USA, badającego stanowisko Żydów amerykańskich wobec holokaustu. W wywiadzie tym Jacek Eisner powiedział:

            (...) „Dlaczego holokaust rozegrał się masowo na ziemiach polskich? Ja nad tym pytaniem nie odprawiam żadnego misterium. Najwięcej Żydów ginęło tam, gdzie ich najwięcej żyło. A najwięcej było ich w Polsce. Łączenie tego z jakimkolwiek innym czynnikiem, powiedzmy z lansowaną przez niektórych tezą o «sprzyjaniu i współudziale Polaków w zagładzie» jest brednią nie popartą żadnymi dokumentami. Nie ma ani jednego niemieckiego dokumentu, w którym byłoby choćby zdanie o tym, iż hitlerowcy zakładają pomoc Polaków, że lokują obozy na terenach polskich, bo tam będzie dla nich akceptacja społeczna. Jest natomiast faktem, że Niemcy robili wiele, aby prawda o zbrodniach dokonywanych w obozach pozostawała tajemnicą jak najdłużej (na to są dokumenty). Gdzie lepiej było tę prawdę ukryć? Pod Paryżem czy Brukselą, czy też może gdzieś koło Włodawy?

            Żeby zakończyć powiem tylko, że cały paradoks holokaustu, cała jego zbrodnicza perwersja polegała także i na tym, że rozegrał się w znacznej mierze właśnie w kraju, który zasłynął z tolerancji i autonomii Żydów, który formował ich kulturę, warunki do rozwoju wszelkich dziedzin życia. Za to Polaków nie wolno obciążać. Antysemityzm, zwłaszcza ten zbrodniczy i ludobójczy, nie ma nic wspólnego z autonomią, psychologią czy charakterem Polaków. Przecież jeżeli się jest antysemitą, to nie znaczy automatycznie, że się jest Polakiem. Ja nie twierdzę, że antysemityzmu w Polsce nie było, lecz nigdy nie osiągnął on rozmiarów, które by powalały na planowe mordowanie Żydów ręka w rękę z Niemcami czy nawet ich wyręczanie. Są kraje w Europie, gdzie tak było”.

            O pracy Komisji badającej stanowisko Żydów amerykańskich wobec holokaustu, Jacek Eisner powiedział:

            (...) „Efektem prac komisji Goldberga była publikacja książkowa, która wywołała szeroki rezonans w Stanach i na świecie. Osąd wydany w niej był negatywny dla amerykańskiego żydostwa. Z badań wynikało, że Żydzi w USA mogli zrobić o wiele więcej, niż zrobili dla swoich współbraci w okupowanej Europie, niż to uczynili. Przede wszystkim amerykańscy Żydzi nie chcieli ryzykować opinii, iż wciągają USA do II wojny po to, żeby ratować Żydów, z wąskich narodowych pobudek. Mieli mieć znacznie większy wpływ na prezydenta Roosevelta, ale zrezygnowali z tego”.

            (...) „Potrzeba będzie 10 albo nawet 15 lat, zanim społeczność żydowska zdobędzie się na odwagę obiektywnego spojrzenia na siebie samą”.*

 

* „Kultura” 1988 nr 15, s. 1, 4

 

Powyższy tekst pochodzi z książki Ryszarda Czarkowskiego „Cieniom Treblinki” (Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989, strony 251-259)

 

 

Polski
O mnie Polski

Wyborczej i p. Michnikowi mówię Nie! Pisuję rzadko gdyż nie mam sporo czasu ale obiecuję się poprawić ;) Tym ktorzy przesiadują tu całymi niemal dniami i piszą i komentują cały czas radziłbym wybrać się na długi spacer lub wycieczkę rowerową za miasto ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka