Projekt polityczny Prawa i Sprawiedliwości obok haseł sanacji życia publicznego, zaostrzenia kar za najcięższe przestępstwa i budowy IV RP, zawierał mocny akcent antykomunistyczny. PiS piętnował uwłaszczenie nomenklatury, umizgi polityków SLD do Rosji, proponował dekomunizację, wzmacnianie Instytutu Pamięci Narodowej, słowem credo jaskiniowego antykomunizmu.
Jak widać, cena za zmianę priorytetów nie jest zbyt wysoka. Dla kilku głosów byłych wojskowych, milicjantów, etatowych pracowników PZPR, Jarosław Kaczyński jest gotów porzucić fundament swojego programu wyborczego.
PIS-SLD jak Zjednoczenie Patriotyczne "Grunwald"
Działacze PIS są przekonani, że to kolejny przykład geniuszu politycznego Jarosława Kaczyńskiego, który pozwoli mu wygrać wybory ponownie, wbrew mediom i sondażom. Co bardziej twardogłowi konserwatyści w rodzaju posła Górskiego widzą w tym dobry, zdrowy machiawelizm, przykład politycznego realizmu.
Sojusz PIS-u z SLD byłby katastrofą dla Polski. Obok ksenofobów w rodzaju posła Pięty czy działaczy z Zakopanego, ramię w ramię szli by gen. Jaruzelski, Włodzimierz Czarzasty, Robert Kwiatkowski. Były pracownik MSW wraz ze swoją latoroślą już został oddelegowany do negocjacji.
PIS i SLD razem to koncepcja państwa wszechogarniającego, kontrolującego obywateli, szukającego przestępców, a jednocześnie uprawiającego prymitywne rozdawnictwo względem tych, którzy krzyczą najgłośniej.
Geschefty Napieralskiego
Grzegorz Napieralski nie widzi zagrożenia IV RP. Nic dziwnego. Poza jednym policzkiem w postaci filmu "Towarzysz Generał" współpraca w radiu i telewizji układa się znakomicie.
Sojusz z PIS-em będzie oznaczał niechybny rozpad SLD. Nie wyobrażam sobie Ryszarda Kalisza, który idzie ramię w ramię z Antonim Macierewiczem. Również Leszek Miller uważa, że sojusz z PIS-em, powstałby na grobie Barbary Blidy.
Współpraca tych dwóch partii byłaby zupełnie nie zrozumiała dla ich elektoratów. Pokazałaby, że z ambitnych programów (jakże różnych) pozostała tylko cyniczna walka o władzę. Za wszelką cenę.