Mitrandir Mitrandir
548
BLOG

Badania naukowe nad marihuaną

Mitrandir Mitrandir Kultura Obserwuj notkę 4

 O tym, że świat stanął na głowie i wszelkie zasady są względne, nie trzeba nikogo przekonywać. Jednym wolno wszystko, innym nic nie wolno. Są równi i równiejsi. Jedynie uzasadnienia wyższości co niektórych stają się coraz bardziej absurdalne, głupie i śmieszne. Pani Olgo (vel. Koro) to jak to było naprawdę? Czy nie popalała sobie Pani pomiędzy koncertami? A ta paczka z trawką, zamówiona na psa? Przecież to klasyczna metoda dostarczania dragów do Europy i USA - rzeźby, figurki, maskotki z narkotycznym nadzieniem, którego odkrycie jest tylko dziełem przypadku - wysyłane przez słupy z krajów takich jak Indie, Kolumbia, Ekwador. Kto to wysłał? Skąd znał imię psa? Do tego dochodzi jeszcze to oświadczenie o rzekomych badaniach naukowych. Tak wierutnej bzdury w życiu nie słyszałem. Doktor nauk humanistycznych, zamawiający narkotyki do domu?! Rzekomo do badań. Ponoć dobry żart tymfa wart. 

Tak na poważnie. Można badać narkotyki, w zamkniętym i kontrolowanym laboratorium.  Rozumiem, że taka eksperymentalna plantacja znajduje się w jakiejś szklarni Akademii Medycznej czy na jakimś Wydziale Chemii. Co miałby jednak badać doktor nauk humanistycznych: skutki zażywania na własnym przykładzie? Może to jest jakieś badanie eksperymentalne, polegające na tym, że badacz zażywa (pali, pufa zioło) a ktoś (np. Pani Olga) obserwuje i notuje skutki. Jeśli tak było, to proszę nas oświecić. Proszę przekonać nas, że takie badanie miało jakikolwiek sens. To przecież badanie z zakresu medycyny, teorii uzależnień i pewnie jeszcze kilku innych dyscyplin. Rzecz w tym, że w nauce nie bada się rzeczy już zbadanych (no może polska nauka jest wyjątkiem). Do napisania książki o hipisach trawki nie potrzeba. 

Pani Olgo, dobrze by było powiedzieć coś, co Pani nie ośmieszy do końca. Może nie być Pani przekonana, że popalanie ziółka szkodzi. Janusz Palikot  zapewne zorganizuje jakiś happening w Pani obronie.  Ja jednak twierdzę, że popalanie marihuany szkodzi i to mocno, zwłaszcza społecznie. Zachęcam, aby przynajmniej raz odwiedziła Pani jakiś dom Monaru albo inną instytucję zajmującą się uzależnieniami. Uważam, że tacy jak Pani torpedują gigantyczny wysiłek terapeutów, którzy walczą o życie niewiele ponad 5 proc. narkomanów - mniej więcej tyle trwale wychodzi z nałogu. Wielu zaczynało od suszonych konopi indyjskich, nieskrępowanego pufania w domowym zaciszu. Potem szukali mocniejszych doznań, coraz mocniejszych i ostatecznie lądowali na ulicy a potem na cmentarzu (zwykle jeszcze przed 30-stką).

Jest jeszcze coś, co w tym wszystkim wydaje się być czymś skandalicznym i potwierdza fakt przeorientowania zbiorowej moralności. Telewizja, artyści i dziennikarze próbują załagodzić sprawę. No przecież nic się nie stało. Znana osoba nie mogła popełnić przestępstwa. Nie można karać kogoś za posiadanie tak niewielkiej ilości narkotyków. No poza tym to przecież  pies dostał owe suszone liście. Czym tego osobliwego duetu ma ZNIKOMĄ SZKODLIWOŚĆ SPOŁECZNĄ! Teraz rozumiem dlaczego delikatnie zliberalizowano przepisy antynarkotykowe. Platforma chciała, aby właśnie takim jak Pani się upiekło. Mnie, zwykłemu szaraczkowi to by się nie udało. Nie pozostaje mi nic innego jak NAPIĘTNOWAĆ tę sytuację właśnie tutaj, na blogu, słownym orężem i szczerze życzyć Pani aby sąd skazał Pani na karę więzienia, nie za posiadanie zioła, ale zdegenerowany, zły przykład. 

Pozdrowienia dla Ramony!

M.

Mitrandir
O mnie Mitrandir

Trudno pisać o sobie, szukając sensu, bo wszelkie kwalifikacje ideologiczne czy religijne a także zainteresowania naukowe stają się względne i jakoś "równouprawnione".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura