Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński
403
BLOG

Tu, teraz dzieje się Proces Kafki!

Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

(Oparte na właśnie rozgrywających się wydarzeniach i faktach, miejscami narracja literacka w klimacie thriller'a psychologicznego– trzeba wyjaśnić, żeby mi ktoś w dobie mody na przypisywanie schizofrenii, tej nie imputował)

Informowałem wcześniej o swoich perypetiach z praktycznym funkcjonowaniem instytucji państwa, że to, co pokazywane jest w mediach, w dużej mierze to pokaz PR, chłodny uśmiech skrywający ostre zęby. W praktyce, jeśli obywatel, z nie swojej winy znajdzie się w trudnej sytuacji, którą tworzą jacyś wpływowi ludzie, państwo staje się aparatem zniszczenia obywatela i jeśli trzeba organizuje się na tę chwilę i zaczyna działać sprawnie. Oto jak.

Uczelnia Kafkowa

Wspominałem w innych tekstach, że będąc w 2017r. na studiach doktoranckich w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach zgłosiłem tam sprawę korupcji urzędnika naukowego (powinna być liczba mnoga), w osobie byłego dyrektora Instytutu Filozofii UŚ Andrzeja Kiepasa, który nosi tytuł profesora itd. Dostałem się na te studia w 2016r., bo on przez mniej więcej 12 wcześniejszych lat odmawiał mi do nich dostępu, choć prawa do tego nie miał, nie pasowałem do jego prywatnych układów. Gdy odszedł, wreszcie, przesiadując na stanowisku około 14 lat, łamiąc przy tym zapisy ustawy o szkolnictwie wyższym dotyczące kadencyjności, dostałem się na te studia w tym 2016r. Nastąpiło to trywialnie łatwo, co stworzyło uderzający kontrast z moją 13 letnią podróżą i nieszczęsną przygodą z instytucja naukową trwającą od 2003r., którą to „podróż” spreparował ignorancją owy, były na szczęście dyrektor.

Zgłosiłem tę sprawę Władzom UŚ, a te zamiast wyjaśnić próbowały mnie dławić, może wszelkimi dostępnymi środkami. Pomawiały o chorobę psychiczną, Kierownik Studiów Doktoranckich, czyli mój opiekun i ówczesny radny miasta Chorzów, w którym mieszkam, Piotr Wróblewski wykorzystał posiadane wpływy, aby przenieść sprawę z uczelni do miasta i nasyłać na mnie Policję trzykrotnie i OPS. Władze UŚ, w osobach Rektora Andrzeja Kowalczyka, następnie prorektora Ryszarda Koziołka, i nie tylko, w odpowiedziach na moje pisma grały rolę zaskoczonego „Greka”, po prostu nie widząc moich argumentów i dowodów w sprawie, a jedynie wygłaszając swoje wyimaginowane opinie z siłą sprawowanego urzędu. Na wszczętym bezpodstawnie postępowaniu dyscyplinarnym, prowadzonym przez Rzecznika Dyscyplinarnego Jarosława Zagrodnika, ten groził mi, zastraszał, celowo dezorientował, poniżał próbując różnymi sztuczkami przymusić mnie do podpisu zrzeczenia się prawa do obrony prawnej, co w ogóle jest niemożliwe. Jednak nie jest bezcelowe. Może być użyteczne jako deklaracja bez mocy prawnej i posłużyć jako przesłanka dla psychiatrów, że potrzebuję pomocy skoro zrzekam się praw, których zrzec się nie mogę, byle by się do mnie dobrać. Bowiem razem z tym prawnym nonsensem, w tym samym pseudo pouczeniu o prawach i obowiązkach sformułowanym niezgodnie z prawem opisanym w KPK znalazł się zapis mający narzucić mi badania psychiatryczne. Więc na widok takiej koincydencji wyrwałem się, jakbym odkrył swoją obecność we wrzątku. 

Kafkowy sąd

Nie udało się wtedy. Więc pozornie pomówiony przez mnie, a faktycznie oskarżony w oparciu o dowody były dyrektor Andrzej Kiepas złożył przeciwko mnie pozew w Sądzie Rejonowym w Chorzowie. Myślę sobie, świetnie, o to mi chodziło, bo z jego powodu dla mnie stanowiło to pewną niedogodność, ale do tego zmierzałem w trudach swojego losu. Pierwsza rozprawa, składam wniosek o pozew wzajemny, kilka dni później przekazuję w formie pisemnej. Reakcja sędziego Bartłomieja Kwaśnika prowadzącego sprawę bardzo jednoznaczna, przysyła mi w odpowiedzi wezwanie na badania psychiatryczne, a mój pozew do dziś tkwi zawieszony w „próżni”, ani przyjęty, ani odrzucony. Tymczasem prawo obliguje go do posiadania dowodów i zbadania okoliczności uzasadniających wniosek o powołanie biegłych psychiatrów. Ale on nie musiał ich gromadzić i badać okoliczności, jest niezawisły, absolutnie, także wobec prawa. Więc dotyczący mnie zapis konstytucyjny o bezstronności sądu i równości jest tutaj niczym.

Na marginesie, prezent dla Pana sędziego Bartłomieja Kwaśnika z okazji zbliżającej się rocznicy, pierwszego roku obstrukcji procesowej, publikacja pt. „Granice niezawisłości sędziów i niezależności sądów?”: http://www.krs.pl/admin/files/gn%20%20pl%20%2020160505.pdf   Pytajnik w tytule jest bardzo wymowny, pisali znani profesjonaliści.

Na badania, wraz z kolejnymi wezwaniami konsekwentnie się nie stawiam, bo wniosek łamie prawo, moje prawo do ochrony przez „sprywatyzowanym totalitaryzmem (bez)prawnym” państwa. Wysyłam skargi, że łamie moje prawa, jak konstytucyjne do bezstronności sądu, czy to wymagające dowodów i zbadanych okoliczności, nie wspominając o tym, że nie zawiadomił organów ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa, a tę informację dostał w moim pozwie. Pani Prezes Sądu Rejonowego w Chorzowie Alina Kołakowska odpowiada, że jako zwierzchnik administracyjny w przebieg procesu ingerować nie może. Znaczy to, trochę obrazowo przejaskrawiając, że jeśliby sędzia bałagan zrobił w jakichś papierach i teczkach, Pani Prezes zaraz miałaby powód, aby w ten mało istotny proces zaingerować. Ale, gdy sędzia łamie prawa obywatela kraju, żywego człowieka, główną ustawę kraju i jednego z tych obywateli, którzy łożą na ich utrzymanie, czyli mówiąc nieładnie, z ręki im jedzą mając pracę i wypłaty z podatków, tu zaingerować nie może. Niezadowolony, wysyłam następną skargę, do Sądu Okręgowego w Katowicach, Prezesa Rafała Stasikowskiego. Ten sprawę rozgrywa tak samo, że łamanie prawa zapisanego w Konstytucji itd., to nie jego sprawa, ale gdyby tylko naruszył administracyjnie, zaraz by... Niezadowolenie pchnęło mnie do Sądu Apelacyjnego w Katowicach, do Prezesa Witolda Mazura. Niestety, ci szefowie sądów i wszystkich podległych im sędziów są zupełnie bezbronni wobec łamania prawa, jak niewinne dzieci. Stoją na straży prawa! Ale chyba tylko jako kukły. Nie jak silni strażnicy, na których prawo stabilnie spoczywa, więc nie dziwota, że prawa ni ma. Dodał jednak, więc coś od siły drgnęło, że skierował wniosek do Rzecznika Dyscyplinarnego, ale czy coś z tego będzie... nie wiem, biorąc pod uwagę to, co wciąż się wyprawia? Znów niezadowolony wysłałem skargę do Krajowej Rady Sądowniczej, może po wstrząsach, które miały tam miejsce... coś będzie... Może przez upolitycznienie?

Prokuratura Kafkowa

Sprawa jest już wielowątkowa, wielostronna, układa się dokładnie w to, co na początku zapowiedziałem. W obraz jak państwo systemowo niszczy obywatela. Jak głęboko jest skorumpowane, że wystarczy jeden, aby namówić kilku wpływowych i „jazda” z nieposłusznym wobec korupcyjnych układów obywatelem.

Równocześnie po tych wydarzeniach, które wstrząsnęły mną, gdy zobaczyłem, co naprawdę dzieje się za fasadą akademickich uśmiechów jak z żurnala, na Kafkowej Uczelni, zgłosiłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Prokuraturze. Po kilku przejściach, typu skargi i zażalenia, wykazaniu że uwadze pewnego prokuratora, dziwnym trafem umknęły tylko kluczowe dowody, co dało mu przesłankę do odmowy wszczęcia śledztwa, śledztwo udało się wszcząć. Rozdzielone na Prokuraturę Katowicką i Chorzowską ruszyło. Z Katowic, OCZYWIŚCIE, najpierw musi przyjść odmowa wszczęcia śledztwa, tudzież jego umorzenie, bo gdzie by tam prokurator wytężał uwagę, i nie chodzi o nazwę miasta, a instytucję. Więc w zażaleniu starałem tę jego uwagę wyostrzyć i na kontynuację tego wątku kafkowego opowiadania na razie czekam.

Drugi wątek w Prokuraturze chorzowskiej, dotyczący tego radnego, Piotra Wróblewskiego i jego zażyłości z Policją i z OPS, może ciekawszy. Najpierw przesłuchanie, na przesłuchaniach, gdy jest się poszkodowanym wszystko wygląda ładnie, może nawet „cukierkowo”, ale to pozory. Wniosek o przyłączenie prokuratora do proces w sądzie chorzowskim odrzucony, wiecie Państwo z jakim uzasadnieniem..., bo, cytuję, nie zasługuję! Takie zostało użyte słowo, zabrakło mi orderów na klapie, a zabrakło, bo mnie „dyro” tłumił, kafkowe koło. Niech będzie, nie będę się pastwił nad „niewinnym” prokuratorem, pewnie nie wiedział jakiego słowa użyć, aby sprawę pod dywan zamieść. W końcu prokurator od śledztwa, nie słowa. Ciekawsze jest jednak coś innego. Zawiadomienie które wpłynęło do chorzowskiej Prokuratury przesłane z katowickiej, gdzie je podałem, nie zostało przekształcone w śledztwo. Tu także prokurator Józef Kępa ma problemy ze wzrokiem albo/i z uwagą. Choć w zeznaniu jak „byk” stoją dowody, jemu nie udało się ich dostrzec. Mało tego. Przysłał pismo z odmową wszczęcia śledztwa. Więc, myślę, zażalenie. Wysyłam, ale pocztą elektroniczną, nie wiedziałem wtedy, że pisma w postępowaniach karnych, procesowe, nie mogą iść drogą elektroniczną. Ale to było tym, na co czekał nasz prokurator. A rzucam tą sugestią, bo przesyła mi pismo, że zażalenie zostało odrzucone ze względu na brak podpisu, czyli niezgodność z art. 119KPK, że to nie pismo, bo ma być na papierze (bardzo „wyrafinowany” argument), i że SN orzekł, iż pocztą elektroniczną przyjść nie może. Więc te moje dowody w sprawie nie tylko nie doszły do głosu, ale gdy już miały z zażaleniem wypłynąć na powierzchnię, poszły na dno, bo nośnik dowodów, czyli zażalenie nie mogło wypłynąć. Wielkim nieszczęściem jest ta nieuwaga u naszych śledczych, którzy powinni odznaczać się wielką uważnością. Bowiem choć Pan Prokurator potrafił „wydłubać” mało popularny wyrok SN, jakimś niebywałym pechem jest, że przeoczył art. 120 KPK, sąsiadujący przecież, zaraz obok ze 119, na który się powołał. A ten 120 mówi o uzupełnieniu braków formalnych pisma i o tym w swojej odmowie przyjęcia zażalenia już nie wspomniał. Postanowiłem, że koniecznie trzeba wspomóc uważność Pana Prokuratora i złożyłem skargę, z wnioskiem o przywrócenie terminu, powołując się na to, co umknęło. Teraz czekam jakie to jeszcze nieoczekiwane i nieprzewidziane w prawie przeszkody przede mną wyrosną z woli Pana Prokuratora Kępy.

Kafkowa Policja

Wątek trzeci uzupełniający, układ trójkątny (z sądem i prokuraturą, możliwy do rozszerzenia) z przestrzenią w środku na obywatela. Osiągnięcie rodzaju zupełności w niszczycielskiej działalności państwa, którego paradygmatem jest strach o władzę rzutowany na społeczeństwo i jego zastraszenie. Ten trójkąt to narzędzie „sprywatyzowanego terroru” instytucji państwa. Oczywiście trochę jeszcze wierzę, że bez przesady, że to co opisuję dzieje się tam, gdzie nikt nie zagląda... nawet celowo nie zagląda... i może gdzieś, ktoś w końcu zajrzy... ale w tym miejscu zdania moja wiara w państwo prawa już chwieje się, obawiam się, że mydlę tą wiarą tylko Czytelnikom oczy. Napiszę, że nie wiem.

W każdym bądź razie, do tandemu sąd i prokuratura działających niechlujnie i z celową niechlujnością włącza się Policja, która już wsadziła w sprawę swoje niechlubne „trzy grosze” ulegając namowom wspomnianego radnego Chorzowa i Kierownika Studiów Doktoranckich współdziałającego z Rektorem UŚ Andrzejem Kowalczykiem i... wiele nazwisk trzeba tu dopisać. Policja raz nasłana ze złamaniem prawa musi się już chronić, więc doprowadzenie mnie na badania psychiatryczne, zarządzone w oparciu o łamanie prawa leży w jej interesie. We wrześniu 2018r., gdy przyszli, nie trafili na mnie w moim mieszkaniu. Po tym najściu ruszyły moje skargi na sędziego Bartłomieja Kwaśnika. Po czym zaraz po odrzuceniu mojej skargi przez Prezesa Sądu Apelacyjnego, Policja zjawia się u mojej sędziwej matki i próbuje nakłonić ja do wydania bezprawiu syna. Matka na szczęście zachowała twarz matki! Chwała jej za to, i budzący się namysł, co to za państwo, w którym obywatel jest zastraszany będąc niewinny? Że tak można nadużywać prawa? Że ściga się go jak faktycznego przestępcę, nachodzi od różnych stron? To metody państw totalitarnych!

Policję jednak coś pali w pięty, bo znów, dzień, czy dwa po bezpodstawnym najściu mojej rodziny mieszkającej pod innym adresem niż ja, rano, o 8:22, 16 stycznia, z numeru 723 651 534 dzwoni ktoś na mój telefon. Wyświetla się ten nieznany numer (wkleiłbym zdjęcie, ale telefon sam się nie sfotografuje), a intuicja podpowiada mi, że dzwoni do mnie Policjant. Odbieram i owszem Policjant, informuje mnie pytaniem, gdzie ma mi dostarczyć wezwanie do złożenia zeznań. Robi to telefonicznie?! Pyta, czy na adres mojego zameldowania, czy tam gdzie nachodzą moją matkę? Myślę sobie, kpiąc ze zdumieniem, ta nasza Policja naprawdę finansowo niedomaga, skoro mimo podwyżek, Pan Policjant dorabia jako telefoniczny listonosz. Więc nie bawiąc się w te jego gierki, bo wiem, że chodzi mu o tylko dostarczenie mojego ciała do psychiatry, bo wtedy umysł idzie do „więzienia”, pytam, czego naprawdę chce się dowiedzieć? Policjant rozgniewał się w zmieszaniu i rzucił słuchawką, nawet nie żegnając się ze mną. Spostrzegawczy! Głosik i ton miał taki, że gdyby słów wypowiadanych przez niego nie można było zrozumieć, brzmiałby jak duży rozgniewany pies od lat przykuty do budy razem z pretensjami do całego świata. Ten telefon mnie poruszył, bo świadczy, że muszę być dla kogoś bardzo niebezpieczny, skoro szukają mnie nawet telefonicznie, telefonicznie próbując zastawić sidła. Więc zabrałem się do pracy i natychmiast wysłałem do odpowiednich Prokuratur pisma, cały szereg, w których informuję o tym, co tu piszę, że Policja w Chorzowie nie jest bezstronna, a nawet jest przedmiotem mającego, mam nadzieję nastąpić śledztwa prokuratorskiego, więc mam realne obawy o to, że wyjdzie, iż na komisariacie, podczas przesłuchania jako świadek i pokrzywdzony, nieoczekiwanie zostanę „wariatem” i w trybie nagłym muszę zostać wywieziony na detencję. Oczywiście kontakt ze mną będzie już wtedy niemożliwy, pewnie na bardzo długo. Poprosiłem w tych pismach o zmianę miejsca przesłuchania lub zadowolenie się zeznaniem wcześniejszym, które podtrzymuję. To może komuś wydać się przesadne, co napisałem, ale byłem już pomawiany wcześniej, także przez Policję, w tym zastraszany z moją rodziną podczas bezprawnych najść. To taka nieładna „gra” na wytrącenie z równowagi, bo gdy się tę równowagę u kogoś wytrąci, trzeba wytrąconego osobnika podchwycić, np. zatrzymując, uzyskawszy pod wpływem własnych starań efekt wytrącenia i wizerunek niosącego szlachetną pomoc! Następnie użyć to jako argumentu przeciwko temu osobnikowi, że jest niezrównoważony, a jest taki, bo o to się władze usilnie starały nachodząc, zastraszając, tworząc atmosferę strachu, taki „niewinny” kafkowy trick.

Widzicie Państwo wstępnie, co się tutaj w Chorzowie, leżącym w Polsce dzieje. Jeden człowiek (sytuacji swojej nie mogę opisać, ale w jej świetle te „sprywatyzowane prześladowania” są niższe od pogardy), a na niego, formalnie całe państwo: sąd, Policja i Prokuratura zabezpieczająca, aby mi się cokolwiek nie udało, reszta „spuszcza łomot”, psychiatrzy w obwodzie, czekają jak wojska inżynieryjne, by łomot dopełnić zupełnie. Nie złamałem prawa, nie leczyłem się psychologicznie, psychiatrycznie, czy neurologicznie, za to złapałem korupcję za rękę i ta teraz, przenikając nasze państwo, chce mnie „pożreć”.

System Kafkowy

Wiece już Czytelnicy jak działa państwo, jak sprawuje się władzę? Uderza się w obywatela, raz, z jednej strony, on na tę stronę uwagę rzuca. Zaraz uderza z drugiej, gdy patrzy tam gdzie najpierw dostał. Obraca się, po czym dostaje z trzeciej. Później znów z innej strony, a po tym powtórka z następnej itd. Uwagę mu się rozrzuca, rozmywa nieistniejącego początkowo przeciwnika, bo przeciwnik staje się, gdy się odrzuca obywatela. Działa się tak, aby rozproszyć jego koncentrację i energię, by się zgubił, aby stracił kontrolę i osłabł. Razem z tym stwarza się nieistniejące przeszkody, aby go zmęczyć dodatkowo i robić tak długo, aż zrezygnuje, bo rezygnację trzeba budować zależnie od potrzeb i gradualnie wzmacniać. I na zmianę z ciosami, aby czuł zagrożenie. Trzeba budować w nim strach, pokazując też, że najechać jego życie można od strony niezwiązanej ze sprawą, od rodziny łamiąc jej jedność pomówieniami, albo wciskać się w jego telefon. I znów, to cios, to przeszkoda, znów cios itd. Tak działa teraz nasze państwo, które musi dziś skrywać totalitarny charakter, wije się w cieniu, bo ten jawny już został skompromitowany. Teraz totalne stały się metody tworzenia pozorów. Pokazywanie, że prawo, o którym mówi się i pisze, że jego nie ma, że to tylko pozory. Państwo rządzi post-prawdą. Że niezmiennie istnieje prawo tego, kto ma większą pięść. To nadal jest barbarzyństwo, jedynie z czasem stało się wyrafinowane, pozwala się ukryć w kieszeni będąc pod ręką zawsze na czas. A Ty musisz być czysty, nie możesz dać argumentów przez utratę kontroli, przez jakikolwiek wybuch, choćby nierównowagę, bo zaraz obrócą to przeciwko Tobie i ugodzą. Mimo, iż masz w tej sytuacji prawo osłabnąć, po to właśnie stwarza się takie otoczenie zdarzeń. I musisz być przy tym niebywale wytrzymały, aby nie ulec słabościom, nawet jeśli już 100 razy byłeś wyczerpany, wyczerpać się nie możesz, bo to Twój koniec. W ten sposób może... może, zdołasz przez to przejść. Ale na pewno, dzięki temu sam sobie nie naplujesz w twarz, zrobisz to jeśli spluniesz w ich twarz, choć te twarze tylko się o to proszą, prowokują do tego. Tu tkwi nierównowaga, że Ty jesteś w świetle, a one w cieniu, dlatego ty nie możesz, choć one to robią. To właśnie „walka” dobrem, zachować je.

Hazard Kafki

Do kogo się zwrócić? Wiem do kogo się zwrócę, drodzy Czytelnicy, do Was. Ale i wy pomóc nie możecie, inercją jesteście, stąd pochodzi władza nad wami, a nawet jeśli ktoś jest bardziej aktywny, władza stara się mieć i na to narzędzia, o czym zresztą tu czytacie. Ale chociaż zróbmy z tego grę, choć gorzką, ale ja scenariusz piszę ten jaśniejszy, więc goryczy za bardzo nie wnoszę, i jest ona „sprywatyzowana”, więc szczególnie Was nie dotyka, mnie pozwoli zadrwić z losu, otuchy doda, wzmocni, doda wiary przed następną pułapką. Zróbmy zakłady, czy Kotasiński zostanie złapany i trafi na lata do psychiatryka, czy też w jakiś niebywały i nadzwyczajny sposób wymknie się temu zinstytucjonalizowanemu Piractwu? Trzeba się pośpieszyć, być może rozwiązanie stoi już za progiem, skoro mi już przez telefon wchodzą, kto wie, osaczają. Więc wstępnie dziękuję za uwagę, gdybym się nie odezwał, wiecie gdzie mnie szukać. A wszystko to, że zachciało mi się odkrycia naukowego, że chciałem je wszystkim Wam donieść, i że wytrzymałem w nędzy i poniżeniu przez... dziś już 16 rok płynie, a jest tylko gorzej. Dziękuję wam ludzie, ja i mój los jesteśmy waszym odbiciem!



A ha! Nie wspomniałem jeszcze o RPO, który z pomocą sprzecznego rozumienia ustawy o sobie zignorował tę sprawę, czy o MNiSW, które jak wszyscy ubogą ma uwagę i kompetentne jest tylko w ignorowaniu wszystkiego poza własnymi potrzebami. 

I tyle proszę Państwa, predykcje proroka Franza Kafki spełniają się i rozprzestrzeniają po świecie. Żyjemy w nowej formie totalitaryzmu, sprywatyzowanego, to totalny brak istnienia i pomocy ze strony prawa w wymiarze jednostki i niewielkich grup. Pomoc jest tylko przedmiotowa i możliwe najskromniejsza. Prawo jest tu, dziś po to, aby niszczyć i ogłaszać się bohaterem, bo zniszczony nie może nic już powiedzieć, po tym jak wcześniej ledwie piszczał. To wszystko wynika ze strachu w jakim żyje władza, ta wielka i potężna, w środeczku cała struchlała, że się straci i to właśnie jest przyczyną jej zaniku.

Powstał „sprywatyzowany epos” o nędzy człowieczej władzy. Dla niedowiarków istnieją rzeczowe dowody na taki przebieg opisanych wydarzeń.

Foto wypożyczone stąd: https://polishpostershop.com/plakat/mieczyslaw-gorowski/proces-kafka.html

Wyzwolony OD 3 LAT UKRYWAM SIĘ, GDYŻ ZNISZCZONO MI 20 LAT ŻYCIA I MOJE PRÓBY ODZYSKANIA GO SKUTKUJĄ ŁAMANIEM WSZELKICH MOICH PRAWA OBYWATELSKICH I PROCESOWYCH - JESTEM CZYNNIE PRZEŚLADOWANY I NISZCZONY PRZEZ SKORUMPOWANY DO DNA SYSTEM, BEZPOŚREDNIO W OSOBACH SSR KWAŚNIK I KIEPAS (poczytaj o nich i mojej sytuacji obywatelu Polski) Poznanie Poznania> Książka o samopoznaniu "Rozwój duchowy a samoświadomość" POZNAJ SIEBIE! To rzecz najciekawsza w życiu, czegoś ciekawszego nie znajdziesz. Mówił o tym Sokrates jakieś 2,5 tyś. lat temu, mówił Jezus, Budda i wszyscy wielcy mędrcy. 'Ja' też to mówię. Mówili też, że człowiek po tym Wyzwala się. Kluczem jest Twoja świadomość siebie, i uczucia, i ich zgodność, to droga, by poznać Świadomość wszystkiego. Można naprawiać świat... więc co robimy? Najprościej zacząć od siebie, poznać kim się jest i czego naprawdę pragnie. Wychodzi to wtedy, gdy się zupełnie nie sprzeczamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości