molasy molasy
542
BLOG

Śladowe zainteresowanie na świecie polską prezydencją w UE

molasy molasy Polityka Obserwuj notkę 10

Wprawdzie Polska oddała już Danii prezydencję w Unii Europejskiej, ale jeszcze przez miesiąc trwać będzie w służalczych wobec rządu Donalda Tuska mediach (pasuje do nich idealnie, ukute kiedyś w celu walki z PiS-em przez Jacka Żakowskiego i innych jego pokroju wyznawców antykaczyzmu, określenie "media reżimowe") męczący spektakl propagandowy pt. "Podsumowanie polskiej prezydencji w UE". Kolejne akty tej komedii odbywać się będą do czasu najbliższego szczytu UE, zaplanowanego na koniec stycznia

Te uroczyste, kolorowe celebracje będą miały za cel przykryć szarą prawdę, że polska prezydencja nie miała dla UE żadnego znaczenia. Rolę jaką odegrała Polska w UE w ostatnim półroczu najlepiej oddaje pocałowanie klamki gabinetu, w którym obradowali ministrowie finansów krajów strefy euro, przez Jana Vincenta Rostowskiego. W ten sposób zakończyła się jego próba dołączenia do polityków, podejmujących naprawdę ważne decyzje dla UE.

 Prawda jest taka, że polską prezydencją prawie nikt poza Polską i Brukselą się nie interesował. Dowodzą tego wykresy zapytań "prezydencja UE", "prezydencja UE w 2011 r. oraz "polska prezydencja" w wyszukiwarce Google. Pierwszy wykres dowodzi, że pytanie "EU presidency" wpisywano w 2011 r. najrzadziej od 3 lat. Drugi wskazuje, że polska prezydencja wzbudziła mniejsze zainteresowanie niż węgierska, która miała miejsce w pierwszej połowie ubiegłego roku. 

Trzeci wykres wskazuje na to, że internauci interesowali się polską prezydencją przez jedynie niecałe 4 miesiące - od czerwca do ok. 20 września. Było to spowodowane tym, że rząd Donalda Tuska zorganizował wszystkie istotne spotkania polityczne i inne wydarzenia związane z prezydencją (np. kulturalne) w okresie kampanii wyborczej. Z powodów polityczno-propagandowych Platforma Obywatelska wpisała je w wyborczy kalendarz. Miały przyczynić się do zwycięstwa rządzącej koalicji w październikowych wyborach, co się też stało.

Warto zwrócić uwagę, że zapytania dotyczące polskiej prezydencji wpisywano przede wszystkim w Belgii oraz w Polsce, a ponadto w Wielkiej Brytanii oraz w USA. Zupełnie "nieoczekiwanie" najbardziej interesowali się przewodnictwem naszego kraju w UE mieszkańcy miejskiej gminy Ixelles, która należy do aglomeracji brukselskiej. Z Wikipedii dowiedziałem się, że znaczną ich część stanowią imigranci z Afryki. Zasłynęli oni w Europie na początku XXI krwawymi walkami, jakie ze sobą w Ixelles toczyli. Zatem to oni byli tymi nielicznymi Europejczykami (?), którzy docenili np. "kulturalny program polskiej prezydencji"! Ma się czym poszczycić minister kultury Bogdan Zdrojewski! Zaprawdę, warto było wydać spore pieniądze na jego zaplanowanie, przygotowanie i realizację!

Powyższy passus to oczywiście żart. W Ixelles znajduje się bowiem także siedziba Komisji Europejskiej i hotele, w których są zakwaterowani mieszkający w Brukseli politycy i wysocy unijni urzędnicy. I to właśnie ci "eurokraci" wpisywali do swoich komputerów słowa "polska prezydencja" w swoich rdzennych językach. Najwięcej zapytań sformułowano po polsku, flamandzku i francusku. Domyśleć się można, że polską prezydencją interesowali się wyłącznie urzędnicy UE pochodzący z Polski i Belgii, którzy przygotowywali, nikomu niepotrzebne, spotkania polityczne i inne imprezy. Przepraszam, słowa "niepotrzebne" użyłem niepotrzebnie. Dzięki temu, że te spotkania musiały się odbyć, urzędnicy Komisji Europejskiej mieli ręce pełne roboty. I w ten sposób udowodnili, że są niezbędni do sprawnego funkcjonowania Unii Europejskiej.

Brak zainteresowania polską prezydencją na świecie nie powinien nikogo dziwić. Przewodniczenie UE ma bowiem jedynie techniczno-organizacyjny charakter. W gruncie rzeczy im mniej się mówi o kraju przwodniczącym, tym lepiej. Proszę zwrócić uwagę, że na wykresie "prezydencja UE w 2011 r." redaktorzy Google wyróżnili 2 wiadomości dotyczące przewodnictwa wegierskiego, które nazwane zostało "chaotycznym" oraz 2 informacje na temat negatywnego stanowiska Turcji w sprawie objęcia prezydencji w UE w drugiej połowie 2012 r. przez skonfliktowany z nią Cypr. Jedyne doniesienie dotyczące polskiego przewodnictwa dotyczy kryzysu strefy euro, na rozwiązanie którego, jak już wyżej pisałem, Polska nie miała i nie ma żadnego wpływu.

Wbrew stanowi prawnemu, zgodnie z którym kraj przewodniczący UE spełnia jedynie obowiązki organizacyjne, w naszym kraju zorganizowano wielką akcję propagandową, jakby premier Donald Tusk uzyskał wpływ na przebieg wydarzeń międzynarodowych porównywalny z prezydentem USA, kanclerzem Niemiec czy prezydentem Francji. Rządowa propaganda realizowana przy pomocy "reżimowych" mediów przedstawiała Polskę jako kraj, z którego opinią wszyscy możni tego świata bardzo się liczą, a miliony Europejczyków z zapartym tchem obserwują kolejne imprezy zorganizowane przez ekipę Tuska w ramach prezydencji. W rzeczywistości nikt, poza brukselskimi urzędnikami, tymi wydarzeniami się na świecie nie interesował. Tych czytelników, którzy mi jeszcze nie uwierzyli, powinien ostatecznie przekonać wykres zapytań Poland w wyszukiwarce Google. Udowadnia on niezbicie, że na przełomie czerwca i lipca 2011 r., gdy Polska przejmowała przewodnictwo w UE, zainteresowanie internautów naszym krajem w ogóle się nie zmieniło! A chyba wszyscy przypominamy sobie co się w Polsce wtedy działo. W mediach bez przerwy o tym mówiono, jakby było to jakieś wielkie wydarzenie historyczne. A szczytem śmieszności było wywieszenie chorągiewek w barwach UE w warszawskich autobusach miejskich. Wbrew medialnej propagandzie Warszawa nie stała się 1 lipca stolicą Kosmosu. Zaczerpnięte z Google dane udowadniają, że  na świecie nikt tego wydarzenia nie zauważył. Wstydźcie się za swe kłamstwa "reżimowe media"!

molasy
O mnie molasy

"JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA" - Józef Mackiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka