Pressje Pressje
1211
BLOG

Światłowski: Pokorni historycy, pokorne elity

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 1

Opublikowanie w ostatnim czasie dwóch istotnych książek quasi-historycznych w świetny sposób ukazało petryfikację postaw tzw. establishmentu III Rzeczpospolitej. Najpierw głośno było o publikacji „Złotych żniw” Jana Tomasza Grossa okrzykniętego przez część światłych elit luminarzem polskiej narracji o Holokauście, odkrywcą bolesnej prawdy demitologizującej rzekomy heroizm Polaków pomagających ofiarom niemieckich represji. Co charakterystyczne dla tego typu „wstrząsających publikacji” dyskusja rozgorzała przed samym faktem ukazania się eseju na półkach księgarń. Fakt tej apriorycznej dyskusji nie oznacza wbrew temu co można by sądzić o przełomowym i odkrywczym charakterze tez stawianych w książce (wszak o niechlubnych i wprost haniebnych zachowaniach Polaków pisano już dużo wcześniej w delikatnie mówiąc bardziej naukowych broszurach). Rozgorączkowanie bierze się raczej z medialnej popularności autora „Sąsiadów”  i jego by tak rzec bezkrytycznie antypolskiej postawy, która każe odrzucić naukowy warsztat i badawczą uczciwość w imię odczarowania legendy o polskiej pomocy żydowskim ofiarom. Otóż jak się okazuje Polacy działali ręka w rękę z niemieckim okupantem, a niejednokrotnie wykazywali większą gorliwość w tropieniu Żydów niż okupant. Powodowani chęcią zysku denuncjowali ukrywające się na wsiach ofiary hitlerowskich oprawców. I w błędzie jest ten, kto myśli, iż to ciemnego ludu igraszki z losem. Odium historycznej prawdy spada także, a może przede wszystkim na oświecone warstwy społeczeństwa. Nauczyciele, lekarze, lokalni urzędnicy z racji swoich intelektualnych przymiotów niejako predestynowani do postaw empatycznych i solidarnościowych wykazali się jeśli nie aktywnym udziałem to daleko idącą biernością w kwestii ratunku dla prześladowanych i mordowanych Żydów. Wszystko to nazywa Gross „społeczną normą”, czyli innymi słowy schematem zbiorowych zachowań i postaw Polaków w stosunku do ściganych Żydów. Coś jednak w tej osobliwej wizji polskiej kolaboracji trzeszczy i zgrzyta. Coś jednak uwiera. Aliści było paru Polaków, którzy dziwnym (dla Grossa) trafem pomogli ściganym Żydom. Liczba drzewek w Yad Vashem wskazuje, że polskich sprawiedliwych wśród narodów było całkiem niemało jeśli odnieść ich liczbę do przedstawicieli innych narodów. Myli się jednak ten, kto sądzi, że autor „Strachu” odważyłby się oddać honor tym nielicznym, którzy wykazali się heroizmem i autentyczną chęcią niesienia pomocy ofiarom agresji wspólnego wroga. W istocie ten godny najwyższego szacunku wysiłek ukrywania Żydów spowodowany był chęcią zysku materialnego i niczym więcej! Jeśli już pojawił się dobry Polak to był to pozornie-dobry Polak, a tak naprawdę żądny materialnych gratyfikacji wyzyskiwacz. Nie miejsce tu na analizy pseudo naukowego warsztatu Grossa. W przekonywający sposób pisze o tym choćby Piotr Gontarczyk w swoich artykułach w tygodniku Plus- Minus. Nic natomiast na aktualności nie tracą niegdyś wypowiedziane przez Jerzego Giedroycia słowa opisujące dokonania małżeństwa Grossów: J.T. Gross i jego żona to osoby nafaszerowane kompleksami, a ich wykłady «uniwersyteckie» mają w kraju (poza kręgiem ich przyjaciół) jak najgorszą opinię.

  Ciekawa okazuje się recepcja treści „Złotych żniw” przez część tzw. elit opiniotwórczych. Tygodnik Powszechny wita książkę Grossa doprawdy przenikliwym i dającym do myślenia nagłówkiem „Sny o bezgrzesznej, albo dlaczego boimy się Grossa”. Umiarkowana przychylność redakcji z Wiślnej zastępowana jest przez Adama Michnika epistemologicznym entuzjazmem łączonym z doniosłością publikacji dla diagnozy stanu obecnego: Idąc dalej, w duchu koncepcji Grossa, konsekwentnie odkłamując przeszłość, można zastanawiać się nad korzyściami, jakie do dziś czerpią Ci, którzy przetrwali z faktu, że część nie przetrwała.Nikt jednak nie ośmieli się naczelnego „Gazety” posądzać o teorie spiskowe. Określenie to bowiem zostało już w debacie publicznej raz na zawsze przyporządkowane jednej formacji politycznej. Szkoda tylko, że przedstawiciele mediów III RP nie wykazują podobnej gorliwości tropicieli prawdy w odniesieniu do współpracy z tajnymi służbami PRL. Ten rażący brak konsekwencji będący w gruncie rzeczy pokłosiem posługiwania się pomnikową narracją najnowszej historii znalazł swój wyraz w krytycznej ocenie pracy Romana Graczyka pt. „Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego”. Krakowski dziennikarz „TP” ośmielił się popełnić książkę traktującą o agenturalnej współpracy czołowych przedstawicieli krakowskiego Znak-u, KIK-u i Tygodnika Powszechnego. Wertując tomy esbeckich dokumentów doszedł do konstatacji, że grupa kluczowych postaci środowiska to byli tajni współpracownicy służby bezpieczeństwa. Co charakterystyczne i niemniej istotne autor przyjmuje wobec swoich poprzedników i kolegów stanowisko dość przychylne, często dystansując się i unikając jednoznacznych opinii. W niczym nie zmienia to oburzenia oraz niechęci wobec pracy obecnych przedstawicieli środowisk znakowskich. Danuta Skóra nazywa lekturę Graczyka „tendencyjną książką, która krzywdzi wielu ludzi”, a szef wydawnictwa Henryk Woźniakowski nie godzi się na publikację książki przez Znak. To co łączy publikację Graczyka z książką Grossa to zmieszczenie wbrew różnicom czasowym, okolicznościowym i egzystencjalnym obu historii w orbicie jednej wizji przeszłości, w trybach wspólnej, logicznej narracji historycznej. Imperatywem takiej postawy opisującej przeszłość w sposób zero jedynkowy jest pragnienie rewizji zasług i win polskich w przypadku konfliktu o niewyobrażalnej skali ofiar, brutalności i okropności jaką była niemiecka okupacja i związane z nią plany eksterminacji, przy jednoczesnej kurczowej obronie legendarnego wizerunku krakowskiego środowiska „TP”. W pierwszym wypadku uderza jednostronność krytycznych ocen wobec zachowań Polaków w stosunku do Żydów i próby przypisania haniebnych zachowań całemu społeczeństwu. Rzecz ma się inaczej w stosunku do kwestii współpracy z tajnymi służbami. Tu sprawa wymaga zdaniem niektórych przedstawicieli elit daleko większej ostrożności i pietyzmu w doborze źródeł historycznych. Jednak wbrew tej deklarowanej metodologii percepcja historii dokonywana przez pewne środowiska nadal pozostaje zero-jedynkowa wpisując się tym samym w logikę pomnikowej narracji pomijającej ludzkie słabości, dylematy i ułomności.

Bohdan Cywiński we wstępie do ponownie wydanej książki „Rodowody niepokornych” opisującej zmagania ludzi ideowo niepodporządkowanych, nie zważających na środowiskową i polityczną poprawność, zawsze ciążących ku prawdzie pisze: (…)prawdziwie niepokornych nigdy nie było wielu. Mimo to okazywali się historycznie skuteczni. A niepokornym każdy z nich stawał się – mocą własnej decyzji – sam.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka