Pressje Pressje
593
BLOG

Wilczyński: Dzień Zwycięstwa na Dzikich Polach

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 0

Ostatnia teka Pressji "Polska Ejdetyczna"  miała na celu wzbudzenie dyskusji na temat celu i istoty Polski, czy raczej „polskości”. Wydaje się, że analogiczny problem istotowości wspólnoty nie dotyczy tylko jednego narodu, lecz wszystkich, również naszych wschodnich sąsiadów. Utwierdziła mnie w tym moja kolejna wizyta, tym razem we Lwowie i okolicach - mimo turystycznych zamiarów, pozwoliła mi ona poczynić kilka obserwacji.

Współczesna Ukraina kojarzy się Polakom głównie z mitycznymi stepami, husarią i kozakami, tanimi papierosami i wódką, a ostatnio – z gazem, Rosją i rozpadającym się na dwie części państwem Wielu ukrainoznawców zaprzecza jednak takiej możliwości, wskazując na to, że ani „prorosyjski” wschód tego nie chce, obawiając się całkowitego uzależnienia od braci zza granicy, ani „antyrosyjski” zachód, który żyje marzeniami o zjednoczonej, wielkiej Ukrainie. Dziwne to wszystko, biorąc pod uwagę, że niewiele z rzeczy, które mają miejsce w tym państwie w jakimkolwiek stopniu zależy od woli obywateli. Wydaje się, że sytuacja taka wynika nie tylko z „nietypowości” młodej, ukraińskiej demokracji, ale też z braku idei, celu życia w skonsolidowanym społeczeństwie. Niektórzy twierdzą, że jest to skutkiem procesu kształtowania się ukraińskiego nacjonalizmu, że to, co europejskie narody przeżywały w wieku XIX, dotyczy teraz Ukrainy. Uważam, że sytuacja jest odwrotna – Ukraińcy mają pełną świadomość narodową, a to, co obecnie sprzyja podziałom i brakowi inicjatyw obywatelskich, spowodowane jest identycznymi jak na Zachodzie procesami postpolitycznymi. Różnica polega na tym, że Ukraina ma na karku bardzo wiele pustego miejsca po komunistycznym (i jeszcze starszym) bagażu, którego nie może zastąpić niczym nowym.

Dzikie Pola (łac. Loca Deserta) to historyczna kraina położona na terenie dzisiejszej Ukrainy na południe od podłużnych skalnych progów na Dnieprze i zamku Kudak. Dzisiaj jednak o tym terenie tak się nie mówi – chyba że ze względów historycznych. Obecnie wyrosły tam spore ośrodki miejskie i przemysłowe jak Krzywy Róg, czy Zaporoże, region rozwija się i „europeizuje”, nie ma nic wspólnego z dzikością. Powróćmy jednak do mojej wycieczki, która miała miejsce w Galicji. Podczas czterodniowego pobytu dotknęły mnie nie tylko stosunkowo wysokie ceny, piękno (i zaniedbanie) miast i miasteczek galicyjskich, lecz także dosyć nachalny i często spotykany nacjonalizm. Nie chcę tutaj opisywać dosyć znanych problemów mniejszości polskiej, związanych np. z odnowionym kilka lat temu cmentarzem Orląt Lwowskich, czy założeniem Domu Polskiego we Lwowie. Chodzi tu raczej o samych Ukraińców, zamieszkujących te tereny od wieków, a także wzajemną relację ludności polskiej i ukraińskiej, która – jak się wydaje – coraz bardziej się pogarsza. Przejawy nacjonalizmu widoczne są w wielu miejscach i w wielu formach: niechęć do języka polskiego, pomniki Bandery, wszędobylskie flagi UPA. Tak naprawdę dzikich pól (w sensie duchowym, kulturowym i materialnym) nie ma co już szukać na wschodzie o który głęboko troszczą się rosyjscy przyjaciele (podobno najbogatszym Europejczykiem ma być Rinat Akhmetov, członek tzw. klanu donieckiego – jego majątek szacuje się na niemal 10 miliardów dolarów, co jest równowartością 7% ogólnego PKB Ukrainy).

Pustka zachodniej Ukrainy, korupcja, radykalizacja nastrojów (mam tu na myśli o wiele ostrzejszy podział społeczeństwa niż nasze lokalne PiS-PO) wywołane są nie odrodzeniem narodowym, niekoniecznie problemami gospodarczymi, lecz przede wszystkim brakiem idei, owego eidosu i wspólnego celu – jednak czy ukraińscy obywatele mają możliwość dostrzeżenia owego dobra wspólnego, również w skali europejskiej, mając za przykład skorumpowanych polityków, zwaśnionych duchownych? Lub gdy na zajęciach historii uczą się o wzorowych „bohaterskich” czynach Chmielnickiego czy Bandery? Niestety, nie mamy do czynienia z jakimkolwiek zdrowym krytycyzmem, nie ma miejsca na jakiekolwiek racjonalne argumenty – jedynym argumentem wydaje się być władza i pieniądz.

Dzień zwycięstwa uwieńczony został przede wszystkim manifestacjami zwolenników dwóch skrajnych skrzydeł. Z pewnością 9 maja 2011 na Ukrainie nikt nie zwyciężył. Sytuacja ta pokazuje jak wiele zależy od tego, by starać się prowadzić debatę racjonalnie i życzliwie, inaczej szybko można zagubić się w dzikości ideologii, które jak napompowany balon zajmują miejsce, jednocześnie nie wnosząc nic do rozwoju wspólnoty. Warto przy tym spojrzeć na nasze własne podwórko – chociażby na laurkowość, a z drugiej strony „kapiszonowe” - używając sformułowania Karola Kleczki - szkalowanie Jana Pawła II, które przypomina, choć w mniejszym stopniu, sytuację Bandery na Ukrainie.

 

Karol Wilczyński

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura