guardian guardian
854
BLOG

Równość płci w zatrudnieniu przykład na Dzień Kobiet

guardian guardian Gospodarka Obserwuj notkę 9

Ostatnio z dużą uwagą obserwuję działania tzw. feministek w polityce. Przy okazji sprawy Wandy Nowickiej bardzo silnie uaktywniły się w mediach Kazimiera Szczuka, Magdalena Środa, Barbara Labuda i sama Wanda Nowicka. Wczoraj mogliśmy je widzieć na konferencji prasowej w Sejmie z okazji 8. Marca.

Duża uwaga jaką przykuwają jest wywołana tym, że jakkolwiek każdą z tych Pań uważam za dosyć inteligentne i posiadające sporą wiedzę, nie jestem w stanie wyłuskać z ich wypowiedzi chociaż jednego konkretu, który pokazywałby ich program mający doprowadzić do zrównania np. sytuacji kobiet i mężczyzn na rynku pracy. Epatują one cały czas statystykami mówiącymi, że kobiety mniej zarabiają na takim samym stanowisku, są dyskryminowane w zatrudnieniu a już szczególnie przy awansach na kierownicze stanowiska, przy czym absolutnie nie chcą zastanowić sie nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Jedyny konkret jaki proponują to zupełnie bezmyślny pomysł parytetów na listach.

Powiem zupełnie otwarcie - gorsze wynagradzanie kobiet, niechęć do ich zatrudniania oraz pomijanie ich w awansach, zwłaszcza w odniesieniu do kobiet przed czterdziestką ma swoje oczywiste, racjonalne podstawy, a źle rozumiana opiekuńczość państwa tylko pogłębia przepaść jaka dzieli kobiety od mężczyzn. Żeby nie pisać po raz dziesiąty ogólnych zdań i statystyk pokażę to na przykładzie. Nie zarzucajcie mi proszę szowinizmu, ale powiedzcie, w którym momencie popełniam błąd w rozumowaniu.

W ostatnim czasie zakładałem spółkę, która prowadzić będzie działalność w zakresie fizjoterapii (rehabilitacji). Przy okazji osoba dla której to robiłem powiedziała, że będzie teraz potrzebowała zatrudnić jednego rehabilitanta do pracy. Powiedział, że jest teraz mnóstwo młodych absolwentów i absolwentek tego kierunku więc na pewno uda mu sie kogoś zatrudnić nawet za niewielkie pieniądze. Owszem powiedziałem, ale niech Cię ręka Boska broni przed zatrudnianiem dwudziestokilkuletniej dziewczyny, chyba, że chcesz do mnie wrócić, żebym najpóźniej za kilka lat przeprowadził Ci również likwidację założonej właśnie spółki, chyba, że dziwczyna przyjdzie na "własną działalność".

Zacznijmy od pierwszego problemu - szukamy do pracy osoby na co najmniej kilka lat. Zależy nam na reputacji nowej firmy, a więc również na tym, aby nowy pracownik prezentował dobry poziom. W chwili obecnej wynagrodzenie jakie proponujemy jest niskie, ale szukamy osoby do partnerskiej współpracy na kilka lat, zatem oprócz wynagrodzenia zamierzamy też finansować tej osobie rozmaite, bardzo drogie (po kilka tys. zł) kursy. Gdyby to więc była bylejaka praca nie byłoby problemu, ale ponieważ tutaj pracownik ma stanowić dużą wartość - młoda kobieta zdecydowanie się nie nadaje.

Drugi problem - duże ryzyko finansowe zwłaszcza w pierwszym roku - dwóch. Wynagrodzenie pracownika na poziomie 2000-2500 zł brutto może stanowić nawet 25-30% przychodów. Poza tym oprócz 25-30 tys. złotych wynagrodzenia trzeba doliczyć 6000 złotych na kursy tylko w ciągu pierwszego roku. Oczywiście w zamian za pieniądze na kursy pracownik podpisywał będzie za każdym razem lojalkę na 3 lata, ale to też słabe zabezpieczenie.

I tutaj nakreśliłem mu dosyć prawdopodobny scenariusz. DZIEWCZYNA ZACHODZI W CIĄŻĘ PO DWÓCH LATACH PRACY, KILKA MIESIĘCY PO OTRZYMANIU UMOWY O PRACĘ NA CZAS NIEOKREŚLONY. Ponieważ w gabinecie fizjoterapeutycznym jest mnóstwo potencjalnie szkodliwych czynników - wysiłek fizyczny, pola elektromagnetyczne itd. niestety pracownika takiego należy przesunąć do innej pracy. Innej pracy de facto nie ma więc pracownica przez 8-9 miesięcy zostaje w domu w pełnym wynagrodzeniem. Jakby poszła na L4 to i tak pierwsze 33 dni płaci pracodawca więc na jedno wychodzi, przeciez ciąża to nie choroba, więc zwolnienia lekarskiego się na 9 miesięcy nie dostanie. Musimy w międzyczasie zatrudnić drugiego pracownika, ale juz ani na kursy ani na 2500 zł brutto nas nie stać, więc dbałość o reputację i szkolenia szlag trafił, zatrudniamy kogoś kto się skusi na 1600zł brutto, a nam samym zostaje niewiele więcej. Zresztą jak tu inwestować w pracownika, skoro może za 1 rok może za 2 a może za 4 lata dziewczyna, może wrócić, a my jej będziemy musieli dać takie samo wynagrodzenie. I tutaj właśnie sobie przypomnieliśmy, że podpisując umowę na czas nieokreślony na partnerskich zasadach daliśmy jej podwyżkę do 3500 zł brutto bo byliśmy z niej bardzo zadowoleni - szlag by to trafił !. Dziewczyna poszła sobie na macierzyński (roczny, półroczny, trudno powiedzieć, bo rząd sam jeszcze nie zdecydował), później max. 3 lata wychowawczego, który co jeszcze lepsze można wykorzystywać w częściach ! Dziewczyna wreszcie wraca do pracy, uff tyle nas już kosztowała - juz 40 tys. (wynagrodzenie za czas ciąży) + 12 tys. szkolenia, w międzyczasie (powiedzmy 1 rok macierzyńskiego + 2 lata wychowawczego) musiałem wydać jeszcze dodatkowe 70 tys. na zatrudnienie przez 3 lata całkowicie bezwartościowego zastępcy, ale przynajmniej teraz będzie normalnie. Poczucie przyczynienia się jako pracodawcy do wspierania rozrodczości Narodu Polskiego jest przecież bezcenne. Po czym po dwóch tygodniach po powrocie dziewczyna informuje, że Bóg pobłogosławił ją drugim dzieckiem... 

Jaki z tego wniosek - nie chcesz być bankrutem - nie zatrudniaj kobiet w wieku rozrodczym.

Jakie Państwo ma pomysły na wyrównanie szans kobiet i mężczyzn ? Wydłużyć urlop macierzyński, walczyć z umowami o pracę na czas określony i tzw. śmieciowymi. No faktycznie wprowadźmy zakaz zatrudniania w jakiejkolwiek innej formie niż umowa o pracę na czas nieokreślony to bezrobocie wśród kobiet w wieku 25-34 lata sięgnie 90%.

Moim zdaniem przede wszystkim konieczne jest wzięcie przez państwo na siebie ciężaru wynagradzania pracownika za czas gdy nie może on świadczyć pracy ze względu na ciążę, a nie można mu powierzyć innej pracy (oczywiście z głową bo jak to na nas - Polaków przystało, 90% takich przypadków to będą przypadki zmyślone przez pomysłowych kombinatorów (kombinatorki). Po drugie likwidacja urlopu wychowawczego, albo przynajmniej obowiązek zadeklarowania przez pracownika w momencie przechodzenia na urlop macierzyński bezwzględnie wiążącego oświadczenia o długości urlopu wychowawczego i deklaracji o chęci powrotu do pracy. Da to pracodawcy jasny obraz czasu na jaki potrzebuje zastępcy i czy dawny pracownik wróci. Poza tym zamiast dwukrotnie (z 6 do 12 miesięcy) wydłużać urlop macierzyński, należałoby dofinansować zatrudnienie zastępcy na czas urlopu macierzyńskiego (finansowo dla Państwa obojętne).

Co o tym sądzicie, jakie są Wasze doświadczenia w zatrudnianiu kobiet - zapraszam do dyskusji.

guardian
O mnie guardian

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka