Prolacy Prolacy
281
BLOG

Odcinek 59: Tolerancja, czyli czy tu leyą?

Prolacy Prolacy Polityka Obserwuj notkę 0

W poprzednim odcinku

Państwo Prolakowie żyją spokojnie i dostatnio. Prawie, bo pieniędzy starcza im mniej więcej do dwudziestego pierwszego, ale przecież jest kryzys w tej części Europy, która nie jest zieloną wyspą na mapie recesji i w związku z tym normalne, że jakieś negatywne wpływy na Polskę być muszą. Albowiem, cokolwiek by to mogło znaczyć, „do pustego nawet Salomon nie naleje”, jak siostra Prolaka Stefana zwykła często powtarzać. Właśnie dzwoni do swojej szwagierki i tradycyjnie już bez żadnego wprowadzenia zaczyna monolog:

„Myślałam, że nic mje już nie zaskoczy, że każda podłość ze strony niedobitków tej czwartej erpe wprawdzie wszcząśnie mnom i bolesne ukłucie w trzewiach wywoła, ale takiej perfidji to siem jednak nie spodziewałam.”

„Mówisz o tej bombie z opóźnionym zapłonem jaką było doprowadzenie do tego, że unia nam pieniądze na drogi odebrała jako reperkursje minionego zamachu na demokracje knutą przez partię tamtego małego? Że do teraz odbija nam się czkawką ta głupota, która na fotel premiera wyniosła, nie bójmy się tego powiedzieć głośno, potwora i wolnościofoba?”

„Przestań! To znaczy oczywiście również, ale nie. Mówiem o pokłosiu tego pokłosia, co go w arcydziele o tym samym tytule tak pięknie zagrał ten syn osła onego sympatycznego.”

„O pokłosiu? Znaczy się film o tym tfu pożal się panie boże prezydencie, co go tak odważnie żeby dorobku swojego bogatego nie podetać nie zgodził się zagrać ten aktor, co mi się z tym amerykańskim prezydentem myli? No, jak mu tam... Nie Obama, ale... O! Opania!”

„Nie! To znaczy oczywiście tak i owszem, że to wielka była cywilna odwaga. Mówiem o tym pokłosiu samosądów, co tak głęboko w polską perfidną naturę są wpisane. O samosądzie podwójnym, bo i na lekarzu co z narażeniem życia życie ratował i jak inni kapsle lub znaczki  koperty zbierał oraz o tym sendzi, co miał odwagę powiedzieć, że to faszyzm, nazizm i moherowa niedorżnięta wataha cała! Że też takich czasów dożyć musiałam, że skazuje się za leczenie i głoszenie prawdy. No powiedz, no powiedz, gdzie zmierza ta Polska nasza cała?”

 

W bieżącym odcinku

Stefan Prolak drzemie na fotelu. Jest zmęczony, ponieważ ostatnio dorabia po pracy w hurtowni szwagra. Musi, bo na spłatę kredytu idzie już cała pensja. Jego żona prasuje i nie zwracając uwagi na półprzymknięte oczy małżonka zaczyna monolog:

„Muszę przyznać, że miałam mieszane odczucia jakem ją za pierwszym razem zobaczyła. Taka jakaś toporna  mi się wydała. Jakby jakimś kulomiotem albo innym bokserem była. Było nie było jesteśmy w podobnym wieku, a po mnie przecież tak zęba czasu co tak okrutnie niektóre mniej wykształcone niż ja kobiety na kremy, maseczki, pilingi i inne niezbędne akcesoria w prasie lafstajlowej sugerowane pieniędzy żałujące, okrutnie poniewiera. Wtedy żem se pomyślała, że może ona jakaś mało inteligentna jest skoro płciowość swą zaniedbywa. Teraz jednak zrewidowałam poglądy i trochę sama przed sobą się wstydzę, że w ogóle tak pomyśleć mogłam. Na karb to zrzucam swojego zapracowania i zaniedbywania telewizji śniadaniowej, co mi tak pięknie dzień zawsze porządkowała. No nieważne. Stefan, Stefan! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Co tam charczysz? Śpisz? Aaaa, nieważne. O czym to ja mówiłam... No tak, o tej kobiecie roku bieżącego. Ależ oni nagonkę na tą Krzywonosową nową  rozpętali! W głowie się nie mieści. Każda inna niewiasta dawno by się już załamała i załkała. I to tylko z tego powodu, że marszałkinią sejmu ku dobru narodu zostać chciała... Co im ta białogłowa zawiniła, że tak na nią plują! Tfu! Nienawiść podła i nietolerancja dla odmienności, która tym się różni od nieodmienności, że jest taka sama. Zero otwartości, umysłu pięknego, wrażliwości i tej no tej, apatji. Eh, gdybym ja się do tego rządu wybrać dała, zaraz bym się z posłanknią Anią zaprzyjaźnił. Krem jakiś dobry na dzień i na noc, maseczkę z błota i algów morskich zaaplikowała, a ona ze smutków by mi się zwierzała. Jak kobieta kobietę bym ją rozumiała. Byłoby tak cudownie... Zaraz, zaraz. Denis! Chodź tu do mnie! Wychodzisz? Jak ty się ubrałeś? Szalik kolorowy pod szyją, spodnie jakieś workowate, jak spódnica za mała... Trampki różowe! No, nie! Tak to ty mi z domu nie wyjdziesz! Chcesz, żeby całe osiedle gadało, żem syna wychowała na jakiegoś ped...geja!”

 

W następnym odcinku

Denis Prolak powie, że zmienia płeć i jego matka zemdleje zbyt wcześnie by usłyszeć, że żartował.

W  mieszkaniu na dole słychać wołanie. To Ambroży krzyczy do Stefana:„Choć no tu choć, marszałkinio ty moja wypacykowana!”

Prolacy
O mnie Prolacy

Kiepscy? Lubicze? Mostowiakowie? Tylko Prolacy! r-b s

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka