Totalny paraliż jednej z dróg, którą do pracy dojeżdżam
W pierwszej chwili szlag mnie trafił, bo o ile przyzwyczaiłam się już do "udogodnienia" w postaci reperowanego wiaduktu, to wyłączenia całej ulicy nie przewidziałam
To sprytne posunięcie władzy
Najpierw rzucają jedną kłodę pod koła, a jak już się naród napsioczy i pozłorzeczy, wtedy sypią kłodmi jak z rękawa
I co?
I wtedy tamta kłoda marzeniem i pestką się zdaje
Siedzę i kombinuję jak wrócić z pracy
Neurony tworzą nowe połączenia, buzuje mi w hipokampie i ciele modzelowatym oraz podwzgórzu, nie mówiąc o jądrach migdałowatych
Jak zrobić sobie dobrze i nie zastać się w korkach, których psychicznie nie trawię?
Gdybym miała skrzydła jako ta gołębica - pofrunęłabym, mimo obawy z głupotą skojarzenia
A że nie mam, muszę coś wykminić
Wykaz plusów:
- praca promissowego mózgu - rzecz nie do przecenienia
- docenienie tamtej kłody
- docenienie kłód obecnych, nie wiadomo co będzie dalej
- ćwiczenie sprytu, cierpliwości oraz świętego spokoju
- wizualizacja efektu końcowego w bliżej nieokreślonej przyszłości
Bo kiedyś będzie lepiej...
Musowo coby było
Bo jeśli nie można z czegoś wyjść, to trzeba przez to przejść
a czasem nawet przejechać